Janusz Bajcer napisał(a):maslinka napisał(a):Piszę, piszę
Zaraz będzie odcinek.
No to czekam.
Proszę bardzo
Jest!
10 lutego (niedziela): Zillertal Arena (Zell) - część pierwszaDzień zaczynamy o 6:00
Śniadanko, szybkie pakowanie i ruszamy - do Zell am Ziller. Postanawiamy zacząć nartowanie od ośrodka Zillertal Arena, do którego mamy jakieś 10 minut jazdy samochodem.
Parking przed 8:00 jeszcze pusty, dzięki czemu parkujemy pod samą gondolką
:
Jak już pisałam, wyciągi w Dolinie ruszają o 8:00, a nie, jak w wielu innych ośrodkach, o 8:30 czy nawet 9:00. Daje to więcej czasu radosnego nartowania, ale jeśli chce się mieć sztruksik, trzeba wcześnie wstać
Małż i tak marudzi, że przez bramki przechodzimy o 8:02, przez co nie załapujemy się na pierwszy wagonik
Prawie pusty parking:
Dopinanie butów, włączanie Endomondo i podziwianie widoków:
Dolina w stronę Mayrhofen i lodowca Hintertux (zwanego po prostu Tuxem
):
Zbliżenie na Zell am Ziller:
I widok w stronę wylotu Doliny:
Ośnieżone szczyty:
Przejeżdżamy przez stację pośrednią (Mittelstation):
Nikt się nie dosiada, chociaż narciarze już idą - niedaleko jest parking, na który można podjechać serpentynami.
Przyglądamy się trasie nr 18, którą zaraz będziemy śmigać. Jest genialna!:
Jeszcze trochę widoków:
i wysiadamy. Zanim zaczniemy szusować - mapka całej Areny:
To największy region narciarski w Zillertalu oferujący 143 km tras (11 km czarnych, 89 czerwonych i 43 niebieskich), które obsługują 52 wyciągi.
Zrobiłam reklamę
, pora ruszać - czerwoną 18-tką:
Trasa ma 4,4 km i jest po prostu cudna! Bierzemy ją na raz i po tak długim zjeździe trochę kręci mi się w głowie
Ma kilka zakrętów, dla urozmaicenia i jest fajnie poprowadzona przez las.
Długości tras i wyciągów można sprawdzić na interaktywnej mapie ośrodka:
https://winter.intermaps.com/zillertala ... TA1NzM1Nzc.
Zachwyceni wsiadamy do gondolki i powtarzamy zjazd
N dobra, dwa razy wystarczy, inne trasy na pewno też są fajne!
A w wagoniku taka ciekawostka
:
Ciekawe, czy to się kiedyś zdarzyło
Jest sztruksik, jest zabawa!
:
Po jakimś czasie chmury się rozwiewają, mamy trochę błękitu i słońca. Kanapa przy trasach 16 i 17 oraz przy slalomie (można sobie zmierzyć czas zjazdu):
Widoczki
:
Trzeba też zapozować
:
Objeżdżamy niemal wszystkie trasy części Zell Areny i postanawiamy przeprawić się do kolejnej części ośrodka - Gerlos. Dojeżdżamy do najwyższego punktu całego resortu - Übergangsjoch (2500 m):
z którego mamy bardzo przyjemny zjazd w malowniczej scenerii.
Niestety, pod koniec trasy czeka nas niemiła niespodzianka - połączenie do Gerlos (wlokące się krzesło) jest wyłączone z powodu wiatru
Narciarze stoją i patrzą:
Pan z obsługi przed chwilą zamknął bramki i wyłączył wyciąg:
Gdybyśmy byli kilka, może kilkanaście, minut wcześniej... Ale nie ma czego żałować, wtedy prawdopodobnie musielibyśmy wracać z Gerlos skibusem.
W tym rejonie niestety często wieje, a zapobiegliwi Austriacy wyłączają wtedy wyciągi i nie można dojechać do dalszej części ośrodka. Trudno, powrotna kanapa wciąż działa (na szczęście!), więc wracamy, podziwiając "śnieżną pustynię":
i na początku dziwiąc się decyzji o wyłączeniu wyciągu - wcale tak bardzo nie wieje. Jednak z każdą minutą wiatr się wzmaga. Chyba jednak wiedzą, co robią...
Nieświadomi narciarze wciąż zjeżdżają:
Na mapie ośrodka umieszczonym niedaleko najwyższego punktu, o którym pisałam, można sprawdzić, czy wszystkie wyciągi działają, ale zarówno my, jak ci wszyscy, którzy tu teraz zjeżdżają, tego nie zrobili
Zresztą w naszym przypadku zamknięcie nastąpiło tuż przed zjazdem...
Trudno, ostatniego dnia wszystko będzie działało i przejedziemy się, tam i z powrotem, na sam koniec ośrodka
A dzisiaj nie będziemy się nudzić - trasy w części Zell Areny są doskonale przygotowane i z przyjemnością sobie nimi poszusujemy (i zatrzymamy się na obiad), ale o tym już w następnym odcinku