23 lipca (niedziela): Sarajewo, część czwarta - Pyszne čevaby i dłuuuga droga na cmentarz
Kręcimy się w okolicach Ferhadiji. Jesteśmy na Placu Wyzwolenia. Stoi tu interesująca rzeźba "Multikulturalny Człowiek Będzie Budował Świat":
Za skwerem natomiast znajduje się Sobór Narodzenia Matki Bożej:
Wnętrze świątyni jest bardzo ciekawe, zobaczymy je jutro.
Ponownie zmierzamy w stronę Baščaršiji. Bośniacy (podobnie jak Chorwaci) uważają Teslę za swojego :
Idziemy ulicą Zielonych Beretów. Mijamy stanowisko archeologiczne Tašlihan:
Z tyłu widać Sahat kulę (wieżę widokową) i minaret meczetu Gazi Husrev-bega.
Tuż obok znajduje się Gazi Husrev-begov bezistan (inaczej Dugi Bezistan) - targ wybudowany w pierwszej połowie XVI wieku przez budowniczych z Dubrownika:
Konstrukcja posiada kolebkowe sklepienie, pod którym do dzisiaj mieszczą się sklepy z biżuterią, tkaninami i różnego typu suwenirami:
Po chwili znów jesteśmy w wąskich uliczkach Baščaršiji. Siedząc w "Havanie", upatrzyliśmy sobie Ćevabdžinicę Željo i tam też teraz zmierzamy. Ruch mają duży, kelnerzy szybko się uwijają, a klienci wyglądają na zadowolonych
Karta jest krótka - są tylko čevaby Można zamówić porcję, w której jest 5, 10 lub 15 sztuk. Zamawiamy jedną "piątkę" i jedną "dziesiątkę" i dzielimy się (mniej więcej) po połowie. Mięso podane jest w bułce a'la pita. Dodatkowo można zamówić kajmak (tłusty ser, który podają tu "zamiast" ajvaru), ale jakoś zaspaliśmy i ostatecznie mamy tylko z cebulą:
Przepyszne! Chyba najlepsze čevaby, jakie jadłam! Pewnie dużo robią okoliczności, bo jedzenie tego dania w samym środku muzułmańskiego targowiska jest niezwykłym doświadczeniem.
Ciekawie jest również dlatego, że ostatecznie jemy przy stoliku należącym do naszego ulubionego sarajewskiego pubu , czyli Havany :
Okazuje się, że w Ćevabdžinicy Željo (w innych zresztą też) nie sprzedają piwa. Większość ludzi pije kefir Pewnie to smaczne, ale obawiałabym się trochę takiego połączenia
Na szczęście kelnerzy (w obu lokalach) są bardzo mili. Pan z ćevabdžinicy przynosi nam obiad do stolika w "Havanie" (to tuż obok, a właściwie naprzeciw), a kelner z "Havany" nie widzi problemu, żeby ktoś z jego gości jadł čevaby. Obaj dostają dobry napiwek Tym bardziej, że ten z Havany "przechował" wcześniej moją torebkę
Po pysznym obiadku znowu jesteśmy na placu z zabytkową studnią Sebilj:
Po drugiej stronie ulicy stoi meczet Čekrekčijina:
Właśnie w tym miejscu wpada nam do głowy szalony pomysł - postanawiamy pójść na cmentarz, który jest położony wysoko na zboczu. Mimo że zdajemy sobie sprawę, że będziemy musieli się wspinać, cel wydaje się być na wyciągnięcie ręki...
Przechodzimy obok Wydziału Nauk Islamskich:
i pniemy się uliczkami, wyżej i wyżej:
Po drodze mijamy kolejne meczety:
Podobno jest ich w całym Sarajewie około osiemdziesięciu
Widok w stronę cmentarza, na który zmierzamy:
To jeszcze tak daleko?
Uliczki są bardzo urokliwe:
ale po jakimś czasie przestaję się nimi zachwycać. Chciałabym być już na miejscu...
Strome ulice plus upał plus buty, które nie są stworzone do tego, żeby tak dużo chodzić Nie najlepsze połączenie...
Kablowy bałagan:
Po chwili zmęczenie przestaje jednak być istotne. Przed nami roztaczają się coraz ciekawsze widoki:
A dalej będzie tylko lepiej Cmentarz już tuż-tuż