23 lipca (niedziela): Sarajevo, część pierwsza - BaščaršijaPo pobudce zafundowanej przez muezzina o 5:00 oczywiście przewracamy się na drugi bok i bez problemu śpimy dalej
Rano herbatka, szybkie śniadanie i pędzimy odkrywać miasto.
Widok z okolic naszego lokum:
Po drodze do centrum mijamy kościół św. Cyryla i Metodego:
Ale żeby z Rovinja
:
Tą samą drogą, co wczoraj wieczorem, docieramy do katedry Serca Jezusowego:
O tej porze Papież jest "wolny" i mogę sobie z Nim zrobić zdjęcie
:
W kościele:
jesteśmy tylko przez moment. Delikatnie wyprasza mnie zakonnica, wskazując na moje ramiona. To fakt, mam sukienkę na ramiączkach, bo zwiedzanie meczetu zostawiamy sobie na jutro. Ale nie sądziłam, że tak nie wejdę do kościoła katolickiego. Latem to normalny ubiór podczas mszy zarówno w Polsce, jak i w Chorwacji. Może tu zrobili się bardziej konserwatywni ze względu na bliskość meczetów...
Nie sposób jednak ubrać się dzisiaj inaczej. Od rana żar się z nieba leje, a my cały dzień będziemy zwiedzać.
Ulicą Ferhardija (głównym deptakiem) zmierzamy w stronę Baščaršiji:
Dzisiaj, o tej porze, jest tu zdecydowanie mniej tłoczno
Przy deptaku znajduje się Ferhadija džamija (słowo:
džamija oznacza meczet):
z charakterystycznym cmentarzem obok:
Wydaje mi się, że ten meczet jest zamknięty dla zwiedzających. Nigdzie nie znalazłam godzin otwarcia. Wieczorem zobaczymy wiernych modlących się i przygotowujących do wejścia do świątyni.
A propos przygotowań, przed każdym meczetem znajduje się oczywiście studnia, w której wierni mogą umyć stopy. Jest nawet mydło w płynie i ręczniki
:
oraz klapki, gdyby ktoś nie chciał chodzić boso:
Z moich (krótkich
) obserwacji Bośniaków wynika, że dbają oni o higienę osobistą i ogólną czystość dużo bardziej niż np. mieszkańcy Europy Zachodniej. W żadnej toalecie w Sarajewie (w restauracjach i barach) nie brakowało mydła, nawet w dość meliniarsko
wyglądających pubach.
Poza tym w bloku, w którym mieszkaliśmy, od rana wszyscy sąsiedzi odkurzali (i w niedzielę, i w poniedziałek), a klatka schodowa wręcz pachniała czystością
W Polsce niezbyt powszechne, choć, na szczęście, coraz częstsze zjawisko.
Podobno aż 96% Bośniaków myje ręce po skorzystaniu z toalety
Brawo, Bośniacy! Powody do wstydu natomiast mogą mieć Holendrzy - tylko 50% to robi.
Można o tym poczytać np.
tutaj Dość już o czystości (choć nie ukrywam, że dbanie o higienę w mieście, w którym zamierzamy się stołować wyłącznie w restauracjach, bardzo mnie cieszy
), zmierzamy w stronę Baščaršiji. Przed samym wejściem na to jedyne w swoim rodzaju Stare Miasto - bazar z mnóstwem warsztatów rzemieślniczych położonych w wąskich uliczkach, zatrzymujemy się w bardzo ważnym punkcie - na styku świata zachodniego ze wschodnim, kultury, którą dobrze znamy, z bliżej nieznanym Orientem:
Najważniejszą budowlą Baščaršiji jest meczet Gazi Husrev-bega (Begova Dżamija) wybudowany w latach 1530-1537:
Przed świątynią stoi wspaniała studnia (sadrvan) służąca do obmycia nóg:
Niezbędnych przed modlitwą ablucji można dokonać również w specjalnym pomieszczeniu, osobnym dla kobiet i dla mężczyzn. Wejście do "łazienki" i wieża zegarowa (Sahat kula):
Na pobliskim drzewie przyczepiono jakiś zakaz. Chwilę myślimy, o co może chodzić
:
To przecież zakaz używania dronów
Świątynię można zwiedzać codziennie w godzinach 9:00 - 12:00, 14:30 - 16:00 i 17:30 - 19:00. Jak już pisałam, dziś się na to nie nastawialiśmy. Jutro przyjdę tu odpowiednio ubrana
Naprzeciw meczetu stoi Kuršumlija medresa (Medresa Seldžukija) - zabytkowa muzułmańska szkoła religijna założona w 1537 roku. Budynek składa się z dużego atrium i dwunastu sal wykładowych z kopułami:
Charakterystyczne są wysokie, spiczaste kominy i prostokątny kamienny portal wejściowy.
A tuż obok szkoły znajduje się nowoczesna biblioteka:
Podążamy dalej za kocim przewodnikiem
:
Kot prowadzi nas wąskimi uliczkami muzułmańskiego bazaru:
Wspaniała atmosfera! Tego klimatu nie da się opisać, trzeba tam być
Jesteśmy na ulicy Kazandžiluk. Czas powstania tego miejsca datuje się na XVI wiek. Nazwa ulicy wzięła się od cechu rzemieślników, którzy właśnie tutaj ręcznie wykuwali różnego rodzaju przedmioty z miedzi. Dzisiaj również można podejrzeć ich pracę i oczywiście kupić ich wyroby.
Docieramy w końcu do dużego placu, na którym stoi studnia Sebilj, którą można zobaczyć na wielu pocztówkach i folderach. To jedna z wizytówek miasta:
Co ciekawe, na świecie znajdują się dwie repliki sarajewskiej studni. Jedną bośniacki rząd podarował Serbii w 1989 roku; znajduje się ona obecnie w Belgradzie. Drugą kopię ulokowano w St.Louis. Bośniacy podarowali ją Amerykanom z okazji 250 lecia powstania tego miasta.
W pobliżu Sebilja tłumy nie tylko ludzi, ale i gołębi:
Nie przepadam za tymi ptaszorami
, ale w tym miejscu, trzeba przyznać, pasują; tworzą klimat.
Powoli zmierzamy w stronę rzeki Miljacka, ale o tym w następnym odcinku