elka21 napisał(a):Z niecierpliwością czekam na dalszą część relacji
No to już jest ciąg dalszy
15 lipca (sobota): Plaża Kamenice i zaskakująca zmiana planówPo wczorajszym intensywnym dniu dzisiaj chwila spokoju
Nie ruszamy auta, idziemy pieszo na plażę Kamenice. Maździaka przestawiamy najbliżej apartmanu, jak się tylko da, bo wieczorem czeka nas pakowanie...
Tak przynajmniej myślimy rano
Idziemy na plażę przez centrum Komižy, żeby zahaczyć o pekarę i kupić jakieś slance i bułki z czekoladą
W tę stronę nie robię zdjęć. Aparat wyciągam dopiero, gdy zbliżamy się do celu. Jedna z plaż po drodze:
I już ta właściwa (Kamenice), na której spędzimy dzisiaj prawie cały dzień:
Wybieramy miejsce na końcu (lub początku
), pod skałkami oraz agawami:
i oddajemy się błogiemu lenistwu, czytaniu książek, kąpielom:
Idziemy też na piwko do baru
Plaża jest na tyle długa i szeroka, że chociaż jest trochę ludzi, nie ma tłoku, zwłaszcza w naszej części
:
Po południu wiatr się wzmaga i Jadran coraz bardziej faluje:
To dopiero zapowiedź tego, co się będzie działo wieczorem...
Zwijamy się przed 18:00. Plaża dla psów - jedna z kilku plażyczek w okolicy Kamenic:
Miejscowa sztuka malarska
:
Spotykamy kozę:
a nawet dwie
Widok w stronę kościoła św. Mikołaja:
Przy kontenerach ze śmieciami błąkają się koty
Właśnie jakiś pan przyniósł im jedzenie:
A takiemu (domowemu) koleżce to dobrze! Na pewno nie musi czekać ani "polować" na żarcie:
Przechodzimy obok wielkich kaktusów (czyli domu z kanarkiem
):
Mijamy beach bar:
na zatłoczonej wciąż plaży:
oraz pusty o tej porze (wiadomo, gdzie są ludzie
) Petit Paris:
Po paru chwilach jesteśmy w apartmanie. Wylegujący się na krzesłach u sąsiadów Živko oznacza, że Austriacy już wyjechali:
Nas to czeka jutro... Ale zanim zaczniemy pakowanie, mój mąż chwyta za telefon i dzwoni do Lovište (na Pelješcu), żeby zapytać, czy mają dla nas wolne miejsce na campingu. W zasadzie jesteśmy pewni, że jak nie na campie Đenka, to na Lupisie coś się znajdzie.
Po chwili pierwszy zonk - na Đence miejsc brak
Lupis jest większy, małż dzwoni również tam. Ta sama odpowiedź
I co my teraz zrobimy
Bardzo chcieliśmy pojechać na Pelješac, bo nie było nas tam już 7 lat. Ale jechać w ciemno w takiej sytuacji, po prawie całym dniu spędzonym w kolejce na prom, na promie i w samochodzie, jakoś nam się nie uśmiecha... Pierwszy raz spotykamy się z sytuacją, że w połowie lipca (to jeszcze nie high season!) nie ma miejsc na campingach
W dodatku na końcu świata, jakim jest Lovište (chyba że coś się w tej kwestii zmieniło
)
Można by jechać mimo wszystko i szukać miejsc na innych campach na Pelješcu, ale gwarancji nie ma. Ależ się w tym roku porobiło!
Postanawiamy zapytać gospodynię, czy może przypadkiem ma wolny apartman na kolejne 6 nocy. Okazuje się, że właśnie ten nasz jest dostępny
Ale fuks! Patrzymy z mężem na siebie i już wiemy, że zostaniemy na Visie do końca naszych chorwackich wakacji
Trochę szkoda mi tego Pelješca i faktu, że targaliśmy namiot, stolik, krzesła, materac, garnki i inne takie przez pół Europy... Ale z drugiej strony - nie musimy się dzisiaj pakować ani nigdzie przenosić
To świetna wiadomość, bo "nie stracimy" całego dnia wakacji na przeprowadzkę
Zadowoleni z niespodziewanej zmiany planów idziemy wieczorem do miasteczka, zasiadamy na nabrzeżu:
i słuchamy koncertu zespołu 4ever More, który zgodnie z tym, co podają informacje na ulotkach komiškiej turistickiej zajednicy, wykonuje przeboje z końca XX wieku. Muzycy grają na pokładzie statku, który codziennie pływa na Biševo, dzięki czemu lepiej ich widać z całej Rivy
:
Wokalistce trochę przeszkadza wzmagający się wiatr, nie tylko dlatego, że rozwiewa jej gęste, długie włosy...
Mnie zaczyna być zimno, więc wkrótce wracamy "do domu", gdzie na tarasie, już w kurtce
, opisuję w CROnice przebieg wypadków dzisiejszego dnia
:
Bora (bo to ona zaczyna szaleć) przybiera na sile z każdą godziną. Cieszymy się, że nie śpimy w namiocie; w apartmanie nie jest to aż tak uciążliwe. Jutro, ze względu na wiatr, nie popływamy kajakiem, ale na pewno ciekawie spędzimy czas