12 lipca (środa): Popołudnie w Komižy
Późnym popołudniem idziemy na spacer i kolację. Z bugenwillą, w bugenwillowej spódnicy :
Sąsiad śpi w ciekawej pozycji :
A ten koleżka reklamuje Jastožerę:
Jest dopiero po 18:00, ludzie jeszcze plażują:
Idziemy na drugi koniec Komižy; za mną plaża Jurkovica:
Znajduje się tu niewielka stocznia:
i ufortyfikowany kościół św. Rocha (sv. Roka) z XVIII wieku:
Jest i pokaźnych rozmiarów kaktus:
Przysiadamy na pobliskiej ławeczce:
i podziwiamy widoki:
w stronę plaży Kamenice:
i dalej - w kierunku Starej Pošty:
W tej części Komižy jest trochę "nowego budownictwa" :
Nie wygląda to zbyt ciekawie, ale na szczęście bloki są w takim miejscu, że nie psują krajobrazu. Z morza ich nie widać.
Powoli wracamy na starówkę i po raz trzeci na tych wakacjach zasiadamy w konobie Koluna. Tym razem zamawiamy tuńczyka z grillowanymi warzywami:
Smacznie, choć bez euforii.
Słońce zachodzi za górę, a miasteczko zaczyna się zapełniać turystami.
Ten to ma sprzęt :
Robimy zakupy w piekarni Kolđeraj:
I mijając "sklep na murku":
i naszego dobrego znajomego:
(Ach, to spojrzenie! )
zmierzamy do domu. Wieczorem na tarasie gramy w Scrabble (przez wrodzoną skromność nie powiem, kto wygrał ) i po raz pierwszy jemy pogačę:
Pogača to komiška (jest też wersja z miasta Vis) specjalność - bułka nadziewana sardelami, suszonymi pomidorami i cebulą. Bardzo nam smakuje i od teraz będziemy ją często jadali
Po raz pierwszy na tym wyjeździe (i ostatni!) pijemy też wino - białe, marketowe, chociaż niby z Pelješca. Jakoś nieszczególnie nam smakuje, a do tego następnego dnia trudniej się wstaje Utwierdzamy się w przekonaniu, że wino nie jest dla nas; zdecydowanie jesteśmy amatorami piwa
Jutro popłyniemy kajakiem na inną wyspę I nie będzie to Biševo...