Witam wszystkich bardzo serdecznie, właśnie we wrześniu miałam swój pierwszy raz z Chorwacją
i oczywiście urzekła mnie, zaczarowała i z głowy wyjść nie może
Zobaczyłam tylko niewielką jej część i podziałało jak narkotyk! Wracam za rok
To w tak pięknych okolicznościach przyrody może jakoś od początku bo wypada
Nigdy ale to naprawdę nigdy w życiu nie leciałam samolotem choć bardzo bym chciała, mój mąż odczuwa delikatny dyskomfort na myśl o lataniu(prawie w gacie robi)i kiedy przysięgał mi miłość, wierność i uczciwość małżeńską to na pewno dodał aneks do umowy, że w zamian nigdy nie zmuszę go do latania
tak więc z miłości do męża mego włóczę się tym samochodem z dwójką dzieci, czasem psem, termosami, pampersami, tobołami i z Krzysiem Hołowczycem. Lubię te eskapady, te postoje na kawę, mycie zębów w Macu ale przede wszystkim to co widzę za oknem
W lipcu udało nam się rodzinnie podziwiać uroki Toskanii, mieliśmy apartamencik w miasteczku Chianni, gdzie byliśmy jedynymi turystami
Na wrzesień upatrzyliśmy sobie Chorwację, to miał być romantyczny wypad tylko we dwoje z naciskiem na zwiedzanie i high life
no ale jak to w życiu bywa z życiowego dorobku to tylko psa udało nam się zostawić- dzieci wyruszyły z nami
Postawiliśmy na Istrię, ja usnęłam już w Czechach a Przemek jechał na red bullach i adrenalinie, która nie opuściła go jeszcze po pełnym wrażeń dniu w pracy
Apartament był kapitalny, właścicielka okazała się przesympatyczną osobą a Pula powitała nas słonkiem
Jak na 10-dniowy pobyt udało nam się sporo zobaczyć, biorąc pod uwagę dwóch małych, marudnych gnomów- to sukces
Załącznik cro1.jpg nie jest już dostępny
Naszą przygodę rozpoczęliśmy od rozpoznania w terenie
spacer po lokalnych uliczkach i tawernach pozwolił zaznajomić się z tamtejszą fauną i florą
Mieszkaliśmy na przedmieściach Puli, które przypominały włoskie klimaty, sama Pula jest miastem uprzemysłowionym , nie utraciła jednak nic ze swojego klimatu, wszystkie zabytki świetnie współgrają z nowoczesnością, miasteczko pełne jest urokliwych kamienic, tawern, bujnej roślinności a cały efekt wieńczy nabrzeże
Oczywiście i tam dostrzegalne jest piętno komunizmu w postaci masywnych bloków ale do tego nasze oczy przywykły na tyle, że to zjawisko jest prawie niedostrzegalne. Frajdę dzieciakom sprawiła podróż piętrowym autobusem po Puli, podczas której przewodnik opowiadał o najważniejszych zabytkach i miejscach. Największe wrażenie zrobił na nas oczywiście amfiteatr, który jest tak bardzo historyczny ale jednocześnie bardzo współczesny, tam odbywa się wiele imprez kulturalnych, wciąż toczy się życie
Jedziemy dalej
Nie sposób nie zakochać się w przecudnych zatoczkach i koronkowym wybrzeżu, woda jest przejrzysta i jak na wrzesień zadziwiająco ciepła, kamienie nadają tym plażom uroku,siedzisz i masz wrażenie, że trafiłeś do bajki
Ta zatoczka była jedną z naszych ulubionych, niedaleko stoi sobie knajpa o wdzięcznej nazwie "Pomidor", na tyłach której znajduje się plac zabaw, ma wszystko czego człowiek do życia potrzebuje- kawę, piwo i szeroki asortyment pysznych drinków
I jeszcze kilka fotek z urokliwej zatoczki
Mnie urzekają te cudne sosny
i błękitna woda
.Jadąc kawałek dalej możemy natknąć się na kamienne wybrzeże
Ludzi nie ma prawie wcale, wykładasz się na kocyku i odpływasz
To nie jest tak, że jeśli Pula to koniecznie objazdówka, fakt zabytków sporo ale jak już wspominałam wyżej są tak wkomponowane w pejzaż miasta, że idziesz sobie coś zjeść a tu akurat bach brama sobie stoi
Spacerujesz sobie i natykasz się na wąskie uliczki, klimatyczne i jakże weneckie
Jeśli Pula to oczywiście akwarium, które znajduje się w starej fortecy, jest to akwarium, które kładzie nacisk na ratowanie i rekonwalescencję żółwi
A oto moja Drużyna Pierścienia
Frajdą było na pewno stać się na moment żółwiem, starszy syn miał lekkie problemy z tą miejscówką z racji gabarytów ale dla chcącego nic trudnego
Warto się wybrać i zobaczyć ciekawe okazy żyjątek morskich, w przyszłym roku planują jeszcze rozbudować górę dla rekinów
Delektując się urokami miasta znalazłam całkiem przypadkiem wypasiony i całkiem egzotyczny ciucholand
Wszędzie w Puli można natknąć się na zatoczki
.Z moich obserwacji wynika, że w Cro jest stosunkowo tanio, w porównaniu z cenami lipcowej Toskanii jest bajka. Chorwaci na ogół są przyjaźnie nastawieni, zakochałam się w kelnerach, którzy są przemili i niezwykle komunikatywni natomiast zmorą tego wyjazdu była obsługa supermarketów, w szczególności dały nam się we znaki szanowne panie kasjerki, bez cienia uśmiechu(jak u nas na poczcie) rzucały towarem i robiły przy tym miny jakby były nieszczepione
Mój mąż popełnił kardynalny błąd- nie zważył pomidorów i do dziś nosi w sobie traumę po tym jak owa pani publicznie go napiętnowała i ostentacyjnie poszła zważyć te cholerne pomidory, tłumaczyłam to sobie ten sposób, że po prostu były już zmęczone sezonem, to było zjawisko globalne( w sensie, że zaopatrywaliśmy się w kilku marketach)Uwierzcie, próbowaliśmy wszystkiego, uśmiechu serdecznego, wdzięku, uroku osobistego- nic nie podziałało więc zaczęliśmy na zakupy wypuszczać starszego syna, wiem, że to nieludzkie dziecko rzucać prosto w paszczę lwa, ale może jednak z punktu wychowawczego niech sobie kształtuje kręgosłup moralny?
Także tego...Taka sytuacja. W tej części Chorwacji dużo włoskich naleciałości językowych, pejzaże też niemal włoskie, paliwo tanie, można natknąć się na wiele pomników upamiętniających ofiary walk z faszyzmem, co dla mnie okazało się perełką bo akurat druga wojna to mój konik
Jedzenie bardzo dobre, szeroko powiedziałabym zakres możliwości i duże porcje
Niektórzy dość długo zmagali się z talerzem
To ja sobie idę zrobić kawę i zaraz dalej odpalamy. Okey, kawa jest-ruszamy dalej. To tak- jest chyba wtorek- budzimy się i mamy plan! Jedziemy do Rijeki i KRK . Pogoda trochę nas poraziła, padał deszcze ale nim znaleźliśmy się w Rijece zdążyło się rozpogodzić. Po drodze można było natknąć się na piękne plaże i przeurocze zakątki
Opatija powitała nas jeszcze lekkim deszczem, zobaczyliśmy rynek i ruszyliśmy dalej, w Rijece było jeszcze nieco pochmurnie ale zanim zdążyliśmy wypić kawkę wyszło słonko. Tak prezentuje się Rijeka w moim szybkim obiektywie(młodemu w trybie natychmiastowym szukaliśmy toalety)
. Pojedzeni, napici i wysikani ruszamy dalej na KRK. Dzieci uspokojone, muzyka, słońce, luz i tak sobie pomykamy autkiem kiedy nagle krzyczę STOP! Otwieram drzwi, wychodzę i totalnie mnie zatyka...Widoki zapierają dech w piersiach, miejsca powalają i chcesz tak bardzo wszystko ogarnąć i zapamiętać...I takie przystanki zdarzały się często w drodze na KRK
. Wyspa absolutnie nie jest przereklamowana, ma niepowtarzalny urok a w promieniach słońca wygląda po prostu bajecznie, szerokie pole do popisu dla amatorów pamiątek, fotek z osiołkiem, ferii barw i wszechogarniających zapachów pysznego żarełka
Po spacerku, pamiątkach i serii fotek postanowiliśmy uraczyć się obiadkiem, szkoda, że nie pamiętam nazwy tej magicznej knajpki z najlepszym pod słońcem kelnerem, wiem tylko, że wchodziło się po schodkach wprost na taras, gdzie roztaczał się bajeczny widok
Obiad był wyśmienity, nie obyło się bez kilku chwil grozy jak na przykład desant wściekłych, głodnych i namolnych os albo niepowtarzalne odgłosy smarkania, bekania i chepania grupy Niemców, siedzących tuż za plecami ale to są uroki otwartej Europy właśnie
Po obiadku dzieciaki otrzymały od uprzejmego kelnera jajka niespodzianki a my w ramach niespodzianki po kieliszku lokalnego specjału wysokoprocentowego. Ruszyliśmy w drogę powrotną, po przyjeździe wpadliśmy jeszcze pod magiczny amfiteatr celem uwiecznienia go na zdjęciach nocą. W środę też nie brakowało nam wrażeń, szczególnie tych estetycznych. Wybraliśmy się na całodniowy rejs statkiem, przez archipelag wysp Bruni aż do Rovinij i Vrsar. O 8.30 stawiliśmy się w porcie zwarci i gotowi, pomimo lekkiego zachmurzenia pogoda nadal nie zawiodła
Widoki podczas podróży były przednie
To wspomniane wyżej wysepki
I dopłynęliśmy do Rovinij, kurcze mieścinka wprost cudowna, taka moja estetyka
Naprawdę można się zakochać
trafiliśmy na niedużych rozmiarów bazarek z lokalnymi wyrobami, oczywiście przodowały miody i oliwy wszelkiej maści
Mieliśmy około dwóch godzin na obejrzenie tego i owego
i odpływamy w kierunku Vrsaru
Po powrocie na statek czekał na nas obiadek w postaci pysznej rybki
Płynęliśmy przez fiordy, zahaczyliśmy też o jaskinię piratów
Kiedy dobiliśmy do brzegu oczom naszym ukazał się piękny portowy zakątek, pozwiedzaliśmy Vrsar i wstąpiliśmy na kawę do rotundy
Co jakiś czas tu i ówdzie słonko się przebijało
Widok ze wspomnianej już rotundy
Mała Wenecja
fotka z ojcem w roli głównej
I powrót na Pulę aż do zachodu słońca
Po powrocie do apartamentu dzieci padły a my jeszcze pełni wrażeń zwieńczyliśmy ten wieczór kieliszkiem wybornego winka. W centrum Puli byliśmy codziennie i właściwie naszym kluczowym miejscem rodzinnym był amfiteatr. To tam mój mąż oddawał się kontemplacji i refleksjom stylu:"Albo przytyłem ostatnio albo matka mi za małe ubranko przygotowała", to tam przeszłam załamanie nerwowe po nieustających próbach moich dzieci do wyprowadzenia mnie z równowagi:"Mamo siku, mamo kupę, mamo pić, mamo a powiedz mu coś bo mnie przezywa" i to właśnie pod amfiteatrem mój wtedy niespełna 3 letni syn urządził sobie pokaz rodem z You Can Dance, palma mu po lodach odwaliła i zaczął tańczyć i śpiewać"Wyginam śmiało ciało"- pokaz spotkał się z sympatią Chorwatów, którzy entuzjastycznie okazali sympatię klaszcząc...Niestety wszystko co dobre szybko mija i te kilka dni walnęło z prędkością światła. Zakochałam się w tych magicznych miejscach, w klimacie i niepowtarzalnych widokach. Tam, w Chorwacji udało mi się zatrzymać kadr z życia kiedy delektowałam się pejzażem, czas się zatrzymał, co dało mi wiele biorąc pod uwagę naszą zagonioną rzeczywistość. Tam człowiek naprawdę cieszy się chwilą, dlatego już wiem, że wrócę, odkryję ją w całości może za rok, może za dwa...Będę śledzić na bieżąco to forum, korzystać z rad i Waszych doświadczeń i to z Wami zaplanuję dalszą podróż
Może warto jeszcze wspomnieć, że w drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Piran w Słowenii, który najbardziej mnie zauroczył, okazał się nieprzyzwoicie piękny!
tutaj to i właściwie greckie klimaty
żal było wyjeżdżać ale czas naglił
wstąpiliśmy też do Kopru, który nie jest tak urokliwy jak Piran ale ma piękne nabrzeże, trafiliśmy akurat na regionalny festyn z muzyką
No i oczywiście będąc już tak blisko nie można było przeoczyć Triestu
Szkoda,że nie mogę dodać zdjęcia ale właśnie w Trieście trafiliśmy na happening poświęcony "Dniu bez wojny w Syrii", nasz kraj reprezentowała młodzież z tamtejszego uniwersytetu, było barwnie ale i wzruszająco. No i mkniemy do domu. Ciao.