Mój Hvar na ziemi
Nasze czternaste, a licząc z ubiegłoroczną majówką na Istrii, piętnaste chorwackie wakacje przeszły do historii
Zamiast płakać, lepiej od razu wezmę się za opisywanie przeżyć. Póki jeszcze jestem pod wrażeniem niesamowitych miejsc, które odwiedziliśmy.
Nasz Balkan Trip obejmował przede wszystkim Cro (znów nie mogłam się zdecydować na zdradę ), ale tak jak w zeszłym roku, urozmaiciliśmy podróż, dodając do niej wizytę w dwóch innych bałkańskich krajach. Była to Czarnogóra i po raz pierwszy - Serbia
Ponieważ kawał czasu (6 lat) minął od naszych ostatnich odwiedzin na Hvarze, postawiliśmy na wyspę lawendy, a na bazę wybraliśmy… Nie, nie Jelsę, którą do tej pory uwielbiałam, a kameralną Vrboską. Od razu powiem, że był to świetny wybór!
Miesiąc przed wyjazdem zaklepaliśmy tam apartman na 12 nocy. Pozostała jeszcze kwestia wyboru miejscówek na drugą, bardziej intensywną, część urlopu.
W ubiegłym roku zachwyciła nas (kontynentalna) Czarnogóra i postanowiliśmy konsekwentnie ją odkrywać. Od jakiegoś czasu marzył nam się Durmitor, no i wreszcie ten plan doczekał się realizacji
Zarezerwowaliśmy przez Airbnb cztery noclegi w Żabljaku – czarnogórskim Zakopanem i stwierdziliśmy, że nie dojedziemy jednym skokiem z Durmitoru do Polski. Zaczęliśmy się więc rozglądać za jakimś godnym bałkańskim finiszem tej podróży.
Wymyśliliśmy Suboticę – miasto na północy Serbii będące pod dużym wpływem mieszkającej tam mniejszości węgierskiej. Znowu zaklepaliśmy dwie noce na Airbnb i spokojnie mogliśmy rozpocząć przygotowania do wyjazdu…
Zanim zacznie się właściwa część relacji, zostawię tu małą przynętę :
Zapraszam serdecznie