25 lipca (czwartek): Na szczycie i w drodze powrotnejW tym odcinku wrzucę duuużo zdjęć, bo właśnie zdobywamy szczyt Prutaša:
A jak szczyt, to zasłużone piwo
:
i podziwianie widoków:
Niesamowicie wygląda droga, którą tu przyjechaliśmy, widziana z tej perspektywy:
Krowy nad bajorkiem jak mróweczki
:
Nie mogę nie zapozować "na kamyczku" w takich okilicznościach - fotka z zajawki:
Nawet się położę
:
Spokojnie, do krawędzi jeszcze daleko. To tylko tak wygląda na zdjęciu
Małż nie pozwoliłby mi na niebezpieczne wygłupy
Spędzamy na szczycie trochę czasu. Zjadamy kanapki, rozkoszujemy się widokami... Spotykamy też sympatycznego Polaka z Krakowa, który pyta nas, co jeszcze warto zobaczyć w Durmiotorze i najbliższej okolicy w drodze na wybrzeże; jest tu kilka dni, przejazdem.
No cóż, my też w zasadzie przejazdem, jesteśmy tu dopiero od wczoraj... Polecamy wyjazd kolejką na Savin Kuk, bo to szybka wycieczka. Potem rozmawiamy o niesamowitej Zatoce Kotorskiej, nad którą rodak ostatecznie się wybiera.
Przy okazji poleca nam odwiedzenie kanionu rzeki Piva, który nawet widzimy teraz ze szczytu:
Miło się rozmawia
Po jakimś czasie przenosimy się na drugą stronę Prutaša, żeby podziwiać mój ulubiony widok na Bobotov Kuk:
i pofałdowane skały:
Charakterystyczna Sedlena Greda też nie jest najgorsza
:
W sumie spędzamy na szczycie jakąś godzinę. Nigdzie się nam nie śpieszy
W końcu powoli zaczynamy schodzić:
Świetny kontrast - zieleń "dywanu" i biel skał, które ten "dywan" porasta:
Mijamy przepiękną formę skalną, przy której zatrzymamy się teraz na dłużej, bo jest ładnie oświetlona:
Natura jest po prostu niesamowita! Detalicznie:
Szlak prowadzi grzbietem:
Jest bardzo zielono:
Postanawiamy posiedzieć trochę wśród kwiatów:
Nie żebyśmy byli zmęczeni, nie... Po prostu nie chcemy jeszcze rozstawać się z tymi widokami:
Dzięki temu, że nigdzie się nie śpieszymy, na jednej z łach śniegu wypatrujemy stadko kozic
:
Chłodzą się, spryciule!
Nie dziwię im się. W słońcu wydaje się, że jest ponad 30 stopni, choć w rzeczywistości jest tylko trochę powyżej 20.
Schodzimy niżej i niżej, podziwiając przyrodę:
I znowu siadamy, by popatrzeć, tym razem na Sedleną Gredę:
Pod koniec szlaku spotykamy sympatyczne stado owiec, które słyszeliśmy niemal przez całą drogę
:
Zadki mają oznaczone na czerwono
:
Pewnie po to, żeby nie pomylić z innymi owcami, które pomalowano np. na zielono.
Próbuję przemówić do jednego "barana"
:
A on tylko: "beeeeee"
Pasterz jest bardziej rozmowny
Pytamy go, ile osobników ma w stadzie. Obstawiamy, że koło setki. Jesteśmy w szoku, gdy mężczyzna mówi, że jest ich aż 300
Szacun, że sobie radzi z taką gromadką! Do pomocy ma jeszcze dwa psy.
Tutaj widać pasterza i jego trzódkę, na zboczu; większość przelazła już powyżej szlaku:
Bardzo cieszymy się z tego spotkania i z szerokimi uśmiechami na twarzach kończymy wycieczkę, która trwała niecałe 6 godzin. Było przepięknie, spokojnie i trochę dziko
Polecam wszystkim szlak na Prutaš, bo nie jest szczególnie wymagający, a pozwala na podziwianie niesamowitych widoków.
Schodzimy na parking:
Za chwilę nie będę mogła się oprzeć widocznej na zdjęciu ramce
A potem pojedziemy dalej widokową drogą P14. Ale to wszystko w następnym odcinku