23 lipca (wtorek): Przejazd przez BiH i krótki przystanek w Trebinje
Bośnia i Hercegowina to kraj o trudnej historii i teraźniejszości, ale o niesamowitych wręcz krajobrazach. A jak ktoś, tak jak ja, uwielbia góry, może się tu poczuć jak w raju Z tego powodu cieszyłam się jak dziecko na kolejny przejazd przez ten fascynujący kraj.
Granicę przekraczamy w Metković. Totalne pustki. Byłoby praktycznie bez zatrzymywania, bo celnik siedzący w budce machał ze znudzeniem. W ostatnim momencie jednak musiał zauważyć coś zielonego, co trzymałam w dłoni i zawołał: "Green card!". Nema problema, skoro i tak ją mamy...
Zaraz za granicą odbijamy na Hutovo Blato - rezerwat przyrody, który zamieszkuje około 240 gatunków ptaków. Na jego terenie znajdują się dwa jeziora: Deranjsko i Svitavsko Blato. My zobaczymy to drugie, większe:
Zresztą od wody dzisiaj nie uciekniemy, choć z Jadranem pożegnaliśmy się już nieodwołalnie
Po kilkudziesięciu minutach jazdy serpentynami (może się od tego zakręcić w głowie ) mijamy kolejny zbiornik - jezioro Vrutak:
Droga jest przepiękna:
a krajobrazy bajkowe :
Przekraczamy rzekę Trebišnjicę:
która na znacznej długości oddziela Federację Bośni i Hercegowiny od Republiki Serbskiej.
Przed sobą mamy imponujące szczyty:
a po prawej - plantację jabłek :
Po jakiejś godzinie wjeżdżamy do Trebinje:
Chcemy się tu zatrzymać na obiad, a ja mam oczywiście sprytny plan, żeby przemycić trochę zwiedzania Małż nie zgodzi się na długie spacery po mieście, bo auto mamy zapakowane po dach, a poza tym przed nami jeszcze daleka droga...
Od początku jest trochę negatywnie nastawiony, bo kręcimy się w kółko w poszukiwaniu parkingu niedaleko upatrzonej w internecie restauracji. Rozglądając się za parkingiem, wypatruję taką radosną twórczość :
Celowo kieruję Małża w miejsce, gdzie na pewno nie będzie ani parkingu, ani restauracji, a gdzie zobaczymy budowlane arcydzieło z XVI wieku, czyli Most Arslanagića:
Małż lekko zdenerwowany moim podstępem oświadcza, że nie wychodzi z auta... Trudno, ja zamierzam obfocić to cudo z każdej strony, więc jak na skrzydłach lecę w stronę rzeki Trebišnjicy:
Most został zbudowany w 1574 roku podczas okupacji otomańskiej. Ciekawostką jest fakt, że jego pierwotna lokalizacja znajdowała się 5 km w górę rzeki od obecnej
W 1965 roku, w związku z budową elektrowni wodnej na rzece Trebišnjica, most musiał zostać rozebrany kamień po kamieniu i przeniesiony w nowe miejsce. Całe "przenosiny" trwały prawie sześć lat, bo zabytek tej klasy musiał być potraktowany z należytą ostrożnością. Oprócz dwóch adresów most posiada także dwie nazwy - od 1993 roku nazywany jest mostem Perovića.
Przyglądam mu się z bardzo bliska:
i oczywiście spaceruję po zabytkowej konstrukcji:
Małż dalej twardo siedzi w Maździaku. O, tam go widać :
Najbliższe otoczenie jest nieszczególne - most znajduje się daleko od centrum (mogli go przenieść trochę bliżej innych zabytków ), dookoła nowiutkie domy, które jakoś nie pasują do XVI-wiecznego arcydzieła.
Natomiast widok jest bardzo przyjemny. Podziwiam wzgórze:
na którym stoi Hercegowińska Gračanica, czyli prawosławna cerkiew:
w której zaraz będziemy
Przypominam sobie, że na wzgórzu znajduje się restauracja Ducic’s View, którą wybrałam jako plan awaryjny, choć początkowo była moim planem A (ze względu na wysokie noty w google'ach), ale Małż nie chciał przecież zwiedzać...
Bardzo zadowolona ze swojej przebiegłości (nie dość, że widziałam most, to jeszcze zobaczę cerkiew ), wsiadam do Maździaka i nawiguję Małż się rozchmurza, gdy dojeżdżamy na szczyt wzgórza (nawet nie czuję, że rymuję ) Trudno marudzić, kiedy tak tu pięknie :
Idziemy do cerkwi:
Hercegowińska Gračanica jest kopią jednej ze świątyń monasteru Gračanica - średniowiecznego klasztoru prawosławnego w pobliżu Prisztiny. Cerkiew została wzniesiona między kwietniem 1999 a październikiem 2000 roku i jest miejscem pochówku serbskiego poety i dyplomaty Jovana Dučicia. (Stąd nazwa restauracji, która znajduje się tuż obok - Ducic’s View.)
Restauracja będzie za moment, widok też Najpierw jednak zobaczymy piękne freski:
i ikonostas:
Bardzo mi się to wnętrze podoba, choć nie ma klimatu, jaki poczuję za kilka dni w innej cerkwi...
Podziwiamy widok na część miasta i Trebišnjicę:
oraz na Most Arslanagića:
A potem, już porządnie głodni, idziemy w jedynie słusznym kierunku:
Restauracja jest bardzo urocza - stoliki stoją pod piniami:
a z wielu miejsc roztacza się piękny widok na miasto:
i rzekę:
Zasiadamy w cieniu i zamawiamy... kebab czy raczej kebap, bo pod taką nazwą figuruje w karcie. Oczywiście wiemy, że to, co dostaniemy, nie będzie przypominało polskiego kebaba Danie wygląda raczej jak mielony zawinięty w tortillę :
A smakuje zdecydowanie lepiej, niż wygląda Do mięsa mamy jeszcze dwa sosy - czosnkowy i żurawinowy. Ciekawe połączenie, ale całość bardzo smaczna
Towarzyszy nam sympatyczny wróbelek:
Zresztą zwierzaków w restauracji nie brakuje - kawałek dalej są konie, kury i króliki:
Jest też coś dla miłośników motoryzacji :
A obok buduje się chyba kolejna cerkiew :
Generalnie, bardzo ciekawe miejsce. Polecam, jak będziecie w Trebinje Piękne widoki, ładna aranżacja i smaczne jedzenie. Małż ostatecznie całkiem się rozchmurzył i nawet powiedział, że wybrałam super miejsce na obiad