a_nula napisał(a):maslinka napisał(a):10 lipca (środa)/11 lipca (czwartek): W drodze na wyspę lawendy
...no to się pięknie minęliśmy (my pożegnaliśmy Hvar 8 lipca)
Rzeczywiście, 3 dni i byłoby spotkanie
Jestem ciekawa, jak Wam się podobało na Hvarze. Bartek planuje napisać relację?
11 lipca (czwartek): Pierwsze chwile we VrboskiejJedziemy "straszną hvarską drogą"
i podziwiamy widoki - na Biokovo i Makarską Rivierę:
oraz na Pelješac z drugiej strony:
Szczerze mówiąc, nie pamiętałam, że na tym odcinku jest ona tak widokowa:
No i rzeczywiście - kręta! Po nieprzespanej nocy jest to szczególnie dokuczliwe
Natomiast "przepaście" nie robią na mnie wrażenia, ale my często jeździmy górskimi drogami. Gdyby tu było dla nas strasznie, nie mielibyśmy po co pchać się do Durmitoru
Chwilowo kończą się widoki - przejeżdżamy przez Gdinj:
To najprawdopodobniej Vela Stiniva i oczywiście widok na Brač:
A to chyba uvala Prapatna, do której nie dotarliśmy:
Dobrze się jedzie "nowym" fragmentem drogi przed Jelsą:
Widać już wysepkę Zečevo:
O 11:00 dojeżdżamy do Vrboskiej, tak jak umówiliśmy się z Josipem, właścicielem apartmanu. I mijamy się "w drzwiach" z poprzednimi gośćmi... Josip, sympatyczny starszy pan, mówi, że potrzebują jakichś dwóch godzin na posprzątanie. Na początku jestem trochę zła, bo bardzo chciałabym już się zadomowić i odpocząć po podróży, ale co zrobić
Mówimy gospodarzom, żeby się nie śpieszyli (lepiej niech dobrze posprzątają
), a my pójdziemy na plażę.
W zasadzie podjeżdżamy samochodem na leśny parking, bo potrzebujemy wydobyć cały plażowy ekwipunek z wnętrza auta. Musimy też przebrać się "w krzakach"
w stroje kąpielowe. A potem schodzimy wąską, dość stromą ścieżką i naszym oczom ukazuje się taki widok
:
Całkiem niezłe miejsce na powitalną kąpiel
Jesteśmy w uvali Maslinica, do której mamy jakieś 800 metrów z apartmanu, ale będziemy tu tylko dzisiaj
Hvar plażami stoi i nie wystarczy nam czasu na powtórki.
W zatoczce są głównie półki skalne i dwie mikro plaże z kamyczkami:
Oraz cudowny widok na końcówkę Brača i Biokovo:
No to chlup do wody!
:
Jest raczej dość chłodna, ale zupełnie nam to nie przeszkadza
Siedzimy sobie na skałach i rozkoszujemy się pierwszymi chwilami wakacji, kiedy odwiedza nas zaskakujący gość
:
Podpływa pod półkę, na której siedzimy i zaraz zawraca, zupełnie tak, jakby chciała się przywitać
Piękna była! (To ośmiornica, prawda?
) I chyba młoda...
Na plaży zaczyna się robić tłoczno, a nam jest bardzo gorąco - mimo stosunkowo niskich temperatur w cieniu (około 25 stopni), słońce grzeje niemiłosiernie, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni.
Minęło już więcej niż dwie godziny, więc spokojnie możemy wracać. Apartman rzeczywiście jest gotowy. I czysty!
Składa się z sypialni, kuchni i łazienki - bez luksusów, ale jest schludnie i wszystko, co potrzeba. Mamy również przestronne miejsce do posiedzenia przed wejściem (parter).
Gospodarze bardzo sympatyczni, choć już "wiekowi", więc sprzątaniem i utrzymaniem pięknych kwiatów zajmuje się młoda dziewczyna, która mieszka w pokoju obok nas i stara się być "niewidzialna" - zawsze przemyka tak, żeby nie przeszkadzać gościom.
Josip wspomina o darmowym winie, które możemy mieć nawet codziennie
Mówi, że zaraz przyniesie, ale... przyjeżdżają nowi turyści, zajmuje się nimi i zapomina
Nie przypomina sobie aż do końca naszego pobytu
Gdybyśmy mieli ochotę, moglibyśmy oczywiście go zagadać, ale my zdecydowanie preferujemy piwo, więc się nie upominamy.
Uprzedzając fakty, raz zostaniemy poczęstowani naleśnikami z serem przygotowanymi przez gospodynię i raz połową arbuza
Najlepsza jest oferta, która dostajemy w przeddzień wyjazdu - Josip proponuje, żebyśmy zostali jedną noc dłużej, za darmo. Szkoda, że nie napisał nam tego, gdy korespondowaliśmy przed przyjazdem, bo mamy już dalsze rezerwacje w innych bałkańskich krajach...
Wybiegłam trochę w przyszłość
, ale chciałam opisać warunki naszego zakwaterowania do końca. No i jeszcze pozostaje cena - 45 euro za noc. Chyba niezbyt wygórowana jak na lokalizację niemal w centrum Vrboskiej, a jednocześnie w spokojniejszej okolicy.
Ogarniamy się w apartmanie, bierzemy prysznic i ucinamy sobie krótką drzemkę. A potem idziemy na szybki rekonesans miejscowości. Przyznam, że podczas poprzednich pobytów na Hvarze Vrboska mnie nie zachwyciła... Jednak tym razem chcieliśmy zamieszkać w mniejszej miejscowości niż Jelsa czy Stari Grad, więc daliśmy jej szansę i byliśmy bardzo zadowoleni z wyboru. Myślę, że można ją określić mianem: sympatyczna
Taka właśnie jest! Nie powala liczbą zabytków ani wąskich uliczek, ale z pewnością ma klimat.
Będę Was "katować" zdjęciami z Vrboskiej w wielu odcinkach, bo spędzaliśmy tam prawie każdy wieczór. Tym razem tylko kilka fotek, ponieważ nasz spacer był bardzo krótki - poszliśmy w zasadzie tylko coś zjeść, a potem wróciliśmy do apartmanu, żeby odespać podróż.
Na początek klasyka - wysepka z palmą
:
Nabrzeże, przy którym znajduje się kilka restauracji, dwa sklepy spożywcze (Konzum i Studenac), informacja turystyczna, sklepik z pamiątkami, trzy piekarnie, lodziarnie itp.:
Jeden z
kafićów:
Dziś zjemy w konobie Škojić:
"Na stałe" jednak upatrzymy sobie zupełnie inną restaurację.
Pierwsze piwo w Cro i planowanie (na razie z darmową mapą rowerową z informacji turystycznej) jutrzejszej wyprawy kajakowej
:
Zwróćcie uwagę, że jestem dość ciepło ubrana
Niestety, pierwsze chorwackie wieczory podczas naszego pobytu były raczej chłodne.
Pizza jest bardzo duża i dobra - pyszne ciasto i pršut:
Z tym że jeśli chodzi o pizzę, jestem wybredna, a tutaj zdecydowanie nie odpowiada mi ser żółty, którym zastąpiono mozzarellę
Dla zainteresowanych - zrobiłam szybką fotkę jednej strony menu, zanim kelner zabrał mi kartę
:
Jest jeszcze wcześnie, po 19:00, ale my powoli zmierzamy w stronę kwatery, pstrykając klasyczne kadry:
Te z mostkami będą przy innej okazji
To nasz "zerowy dzień", więc koło 20:00 idziemy spać, żeby jutro od rana szykować kajak na morską przygodę