21 lipca (niedziela): Humac i Cromaniackie spotkanieOpuszczamy Velą Stinivę. W dolinie, między wzniesieniami, jest bardzo zielono i uprawia się winorośl:
Natomiast trochę wyżej, tuż przy drodze, można podziwiać niesamowite skały:
To w końcu Stiniva
Po drodze postanawiamy zajrzeć na chwilę do wioski Humac - swoistego skansenu. Kiedy byliśmy tu 6 lat temu, chyba wszystkie domy były niezamieszkane, niektóre z nich zaniedbane. Teraz wiele domostw jest po remoncie, w kilku można wynająć apartman.
Większość zachowanych domów pochodzi z XVII wieku, a od XIX prawie nic się tu nie zmieniło
Prawie, bo zmiany właśnie następują - to efekt procesu rewitalizacji, w wyniku którego Humac staje się powoli
eko-etno selo, kolejną po Rudine czy Malo Grablje.
Zabieram Was na spacer po tej dawnej pasterskiej wiosce:
Praktycznie całe domy (poza drzwiami i okiennicami) są zbudowane z kamienia:
Niesamowite
dachówki:
Docieramy do miejsca, z którego roztacza się piękny widok:
na Biokovo i miejscowości Makarskiej Riviery:
Tuż obok (za upojnie pachnącą lawendą) widać dom, w którym można wynająć
apartman:
Aktualnie są tam turyści, więc okrążamy go z daleka, żeby dać wynajmującym prywatność, za którą na pewno słono płacą
Uliczka w Humcu
:
W jednym z zabudowań działa konoba:
W niedzielę, a więc dzisiaj, jest jednak nieczynna. Zaglądamy przez płot na urokliwe podwórko, na którym można biesiadować:
Dużo tu winorośli:
Na pewno robią swoje wino
W 2009 roku obok konoby "spotkaliśmy" osła. Łudziłam się, że dziś też go (niekoniecznie tego samego
) zobaczymy. Niestety, poza kotem, który szybko uciekł w krzaczory, nie widzieliśmy tu żadnego zwierzaka.
Wsiadamy do Maździaka, który ładnie się prezentuje - z Plavcem na dachu i wśród zabytkowych domów
:
Loguję się na forum, żeby sprawdzić, czy Konrad odpisał. Tak, są chętni na spotkanie!
Najlepiej dzisiaj o 20:00. Patrzę na zegarek i odpisuję, że na tę godzinę możemy się nie wyrobić. Umawiamy się pół godziny później na mostku we Vrboskiej
Musimy się pośpieszyć! Prysznic i
pindrzonko są jeszcze bardziej ekspresowe niż zwykle
Nie zdążę pomalować paznokci
Musimy coś zjeść przed spotkaniem, inaczej umrę z głodu... Decydujemy się na konobę Škojić i pizzę, sądząc, że tak będzie najszybciej.
Jak na złość, wszystkie sensownie ulokowane stoliki są albo zajęte, albo zarezerwowane. Siadamy pod schodami:
i umieramy nie tylko z głodu (nikt nas tu nie dostrzega
), ale i z gorąca. Kompletnie nie ma przewiewu
Zaczepiamy jednego kelnera, potem drugiego, ale oni mają czas... Siedzimy jakieś 15 minut i nikt nam jeszcze nie podał karty
Najchętniej bym stąd wyszła, ale wiem, że nie mamy czasu na inną restaurację.
W końcu pojawia się kelnerka, a my od razu, bez patrzenia w menu, recytujemy zamówienie. Na szczęście pizza przychodzi szybko i mogę się trochę odstresować
Mimo wszystko
stresik jest i teraz nie wynika już z tego, że się spóźnimy
Przed pierwszym spotkaniem z nieznajomymi (choć trochę znanymi z forum
) zawsze jest nieco niepewności, mimo że Cromaniackich spotkań odbyłam już wiele - w Chorwacji, a od 8 lat co roku (albo i częściej) w górach
Delikatne obawy
, czy znajdziemy wspólny język, szybko znikają, gdy na mostku spotykamy uśmiechniętą rodzinę Habanerów
Od razu jest bardzo sympatycznie, a tematów do rozmów nie brakuje
Siadamy w konobie Lem, w której jeszcze nie byliśmy, a którą regularnie odwiedzają Konradowie. Zosia (młodsza latorośl) ma tu układy z kelnerami
Jednego z nich totalnie oczarowała i chyba głównie dzięki niej możemy tu siedzieć tak długo, czyli aż do 0:30
Jesteśmy ostatnimi gośćmi, ale nikt nas nie wygania...
Konrad wrzucił do KMWH, ja umieszczę podobny (niemal identyczny) kadr tutaj - pamiątkowe zdjęcie Cromaniaków z Karlovačkiem
:
Poza nim z tego wieczoru mam tylko dwa zdjęcia, dość dziwne - sfotografowałam sąsiedni pusty stół
:
i drewnianego osiołka:
(Nie spotkałam osła w Humcu, to chociaż tutaj
)
Nie miałam czasu robić zdjęć, tak byliśmy zajęci rozmową
Opowiadaliśmy sobie nawzajem o najpiękniejszych plażach, pokazywaliśmy zdjęcia i snuliśmy plany... Konrad polecił nam uvalę Kozja, do której wybierzemy się jutro
Cztery godziny w towarzystwie Habanerów minęły nie wiadomo kiedy... Jeszcze raz dziękujemy Wam za ten przesympatyczny wieczór
Cromaniacy, spotykajcie się! Warto!