20 lipca (sobota): Półwysep Kabal, oczywiście kajakiemWreszcie zaczęły się prawdziwe chorwackie upały, za którymi tęskniłam
Szkoda tylko, że mamy przed sobą zaledwie trzy pełne dni na wyspie. Musimy je dobrze wykorzystać - oczywiście pływając kajakiem
Przejeżdżamy przez Stari Grad i jedziemy do rozwidlenia dróg w Rudine:
Prosto jedzie się do Małej Rudiny i
eko selo, po którym spacerowaliśmy na początku urlopu. Tym razem jedziemy w lewo, przez Velą Rudinę i parkujemy w miejscu, w którym zaczyna się półwysep Kabal. W jedną stronę można stamtąd zejść do uvali Žukova, a w drugą do Luki Zavali, która jest naszym celem.
Przedwczoraj dopłynęliśmy do niej kajakiem, dzisiaj zaczniemy wycieczkę w tym miejscu i popłyniemy dalej eksplorować Kabal. Taki przynajmniej jest plan
Zejście do zatoczki:
niby nie jest długie, ale za to strome i da nam popalić w drodze powrotnej.
Przechodzimy przez teren powstającego beach baru:
Praca wre i na pewno w przyszłym sezonie lokal będzie gotowy.
Plaża, z której będziemy startować, wygląda inaczej, niż ją zapamiętaliśmy, a to dlatego, że jest szersza. (Po południu zawsze jest przypływ.) Niespecjalnie mi się podoba:
ale my tu tylko zwodujemy kajak.
Dno piaszczyste, a właściwie muliste. Mnóstwo muszelek i "stworów", które nazywamy ogórkami
:
Nie mam pojęcia, co to, choć dużo się tych żyjątek w Chorwacji naoglądałam. Nie wyglądają szczególnie estetycznie
Wyruszamy:
Po wyjściu z zatoczki mamy przed sobą otwarte morze:
Jak zwykle, trochę wieje
Z jednej strony dobrze, bo bez wiatru upał byłby dzisiaj nie do wytrzymania.
Po prawej mnóstwo ciekawie wyglądających półek skalnych:
Dopiero co wypłynęliśmy, więc szukamy dalej
Mijamy uvalę Veli Zelenikovac, która jest już zajęta
i dopływamy do jej mniejszej siostry - zatoczki Mali Zelenikovac. Z daleko widzimy motorówkę:
Natomiast kawałek dalej znajdujemy idealne dla nas miejsce - bardzo wygodną półkę
:
Mamy co prawda towarzystwo ludzi w łódce naprzeciwko:
ale wkrótce odpływają i możemy się cieszyć naszym małym rajem w samotności
W tym roku bardzo polubiliśmy półki skalne. Leżenie na nich jest dla nas wygodniejsze niż na otoczakowej plaży. Zresztą spójrzcie, jak się urządziliśmy
:
Zdjęcia zrobione po południu, niedługo przed opuszczeniem miejscówki, stąd cień.
Plavac oprócz tego, że stoi na kotwicy, jest jeszcze asekuracyjnie przywiązany do skały:
Obserwujemy przepływające promy:
i motylki, które nas odwiedzają
Jeden łakomczuch przykleił się do mojej bułki z czekoladą, którą mu wspaniałomyślnie odstąpiłam
:
Biedak miał problem, żeby się odkleić. Na szczęście w końcu sobie poradził
Między skałami dużo roślinek:
i ukwiałów końskich. Udało mi się uwiecznić jednego "w rozkwicie"
:
Pod wodą też bardzo ciekawie. Pstryknęłam zdjęcie czemuś takiemu
:
Ma ktoś pomysł, co to
Tutaj chyba jakaś gąbka (?):
Jest i czerwona rybka z czarną główką, którą czasem widuję na płyciznach:
oraz dziwne "patyki" wystające spomiędzy skał. Czyżby odnóża?
:
Dużo znaków zapytania. Niestety nie znam się zbyt dobrze na gatunkach fauny spotykanych w Cro pod wodą
Myślę, że to jedno z najbardziej interesujących miejsc do obserwacji życia podwodnego, w jakie trafiliśmy w tym roku. Poza tym ciekawie jest też nad wodą i bardzo miło spędzamy czas na naszym kamieniu
Do tego stopnia, że po prostu nie chce nam się płynąć dalej i oglądać kolejnych zatoczek. Po co? Tu jest tak pięknie!
Podejrzewam, że nasze "lenistwo"
jest spowodowane wczorajszym wysiłkiem, jaki włożyliśmy w dopłynięcie na Šćedro. Dzisiaj już chcemy tylko odpoczywać...
Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy
Przed 17:00 zbieramy się, bo mamy jeszcze dzisiaj w planach odwiedzenie miasta Hvar i chcemy zdążyć wjechać na twierdzę przed zachodem słońca
To, co uwielbiam - blask popołudniowego słońca na powierzchni Jadranu
:
Skałki oznaczone na naszej mapie jako FKK, choć teraz plażują tu tekstylni:
Ktoś umieścił ostrzeżenia o wężach
:
Być może chciał mieć tę półkę skalną zawsze tylko dla siebie
Wpływamy do Luki Zavala:
Po prawej widać konobę:
Kończymy rejs na plaży, z której startowaliśmy:
i ruszamy pod górę z Plavcem i całym majdanem
Mijamy pana pracującego przy budowie beach baru:
Mówi, że tędy nie przejdziemy, bo to teren prywatny, a droga jest zastawiona samochodami
To niby jak mamy dostać się do auta?
Odpowiada, że jak uda nam się przecisnąć, możemy próbować.
Dajemy radę, lawirując z kajakiem między samochodami na austriackich blachach. Mężczyźni, którzy tu pracują, są niemieckojęzyczni. Ciekawe, kto jest właścicielem... I jak będzie z dojściem do zatoczki w przyszłym sezonie. Obawiam się, że mogą sobie ogrodzić ten swój "teren prywatny" od strony lądu i trzeba będzie wydeptywać inne ścieżki
Podejście do samochodu jest dla nas dość mordercze. Wymaga chyba najwięcej wysiłku ze wszystkich dróg, po których w tym roku maszerowaliśmy z kajakiem, wiosłami i pozostałym ekwipunkiem. Wynika to nie tylko z faktu, że jest stromo, ale i z tego, że żar leje się z nieba.
Umęczeni, ale zadowoleni, wsiadamy do auta i jedziemy do Vrboskiej, gdzie bierzemy szybki prysznic i uskuteczniamy
małe pindrzonko Na koniec odcinka - trasa dzisiejszego krótkiego, ale bardzo udanego rejsu:
Na zielono zaznaczyłam zejście ścieżką do Luki Zavala.
Przed nami wieczór w stolicy wyspy, ale o tym w następnym odcinku