10 lipca (środa)/11 lipca (czwartek): W drodze na wyspę lawendy
Hvar odwiedziliśmy już trzykrotnie - w 2007, 2009 i 2013 roku. Za każdym razem wyjeżdżałam z niedosytem, bo nigdy nie udało się zobaczyć tych wszystkich miejscowości, plaż, zatoczek, które chcieliśmy poznać. Postanowiliśmy, że tym razem spróbujemy odkryć te miejsca i więcej popływać kajakiem, bo podczas ostatniej wizyty na Hvarze zrobił się z niego (mam na myśli poprzedni egzemplarz) kapeć i takie też dostał wówczas imię
Poza tym mieliśmy nadzieję załapać się jeszcze na kwitnącą lawendę, bo tak się dziwnie składało, że w 2009 i 2013 roku byliśmy na wyspie w sierpniu, a w 2007 nawet nie wiedzieliśmy, gdzie jej szukać
Z niepokojem śledziłam prognozy pogody przed wyjazdem, bo należę do tych, którym upał na wakacjach nie przeszkadza, a wręcz jest wskazany. Gorące chorwackie wieczory, kiedy nie trzeba narzucać niczego na spalone słońcem ramiona , to dla mnie esencja urlopu.
Pozostawało mieć nadzieję, że nie będzie tak źle i zapakować jakieś ciuchy z długimi rękawami
Co do pakowania ubrań, należało również wziąć pod uwagę część czarnogórską wyjazdu i zabrać "górskie ciuchy", buty oraz kije trekkingowe, bez których już nie umiemy się obyć podczas wędrówek.
Mimo tego Maździak w dniu wyjazdu prezentował się lepiej niż zazwyczaj, tzn. był mniej zawalony - tradycyjne zdjęcie bagażnika :
Ten wyjazd sponsoruje papier toaletowy z Biedry
Mieliśmy mniej maneli, bo zrezygnowaliśmy z krzeseł turystycznych i sprzętu campingowego - zarezerwowaliśmy przecież noclegi w apartmanach i nie planowaliśmy żadnych spontanicznych pobytów na campingach
Wyjeżdżamy w środę, 10 lipca, dokładnie o 19:51 Trasa ta sama, co zwykle - przez Czechy, Austrię i... tutaj pojawia się nowość - bez omijania słoweńskiej autostrady Tym razem postanowiliśmy oszczędzić czas, a nie pieniądze Słoweńcy pociągnęli swoją hitrą cestę do samej granicy chorwackiej, a na niej w środku nocy nie spodziewaliśmy się tłumów.
Było tak jak sądziliśmy - na przejściu Gruškovje-Macelj przed nami stały tylko dwa auta. O 2:42 wjechaliśmy do Chorwacji
Kolejne dane, skrupulatnie odnotowane przeze mnie w CROnice , to zaskakująca różnica temperatur przed i za tunelem Zimno-Ciepło, która wynosiła aż 11 stopni - tylko 6 stopni przed (rekordowo zimno!) i 17 za.
Pierwszy widok Jadranu uwieczniony po 5:00 rano prezentował się następująco:
Serce mocniej bije , a my jedziemy autostradą dalej niż w zeszłym roku (zjeżdżaliśmy na Zadar) i w poprzednich latach, kiedy wypływaliśmy ze Splitu. Tym razem czeka nas przejazd przez tunel Sv. Illia (jechaliśmy nim w 2014 roku, kiedy jeszcze był płatny):
i dużą część Makarskiej Riviery. Okolice Baškiej Vody - Jadran ma już zdecydowanie lepszy kolor niż na pierwszym zdjęciu :
Mijamy pięknie położone Igrane:
i "zagłębie campingów" w Živogošće, odnotowując, że obok naszego ulubionego Male Čiste powstał nowy ekskluzywny camp Milo Moje:
Znalazłam jego stronę, gdyby ktoś był zainteresowany:
http://milomoje.com/
Wjeżdżamy do Drvenika:
i z ulgą stwierdzamy, że w kolejce do promu jest ustawionych tylko 11 aut. Na pewno się zmieścimy! Nie możemy jednak jeszcze kupić biletów, bo na kasie jest przyklejona karteczka z informacją, że otworzą dopiero o 8:00, a jest 7:45.
Mamy więc chwilę czasu, żeby pospacerować, zrobić zakupy w piekarni i jedyną możliwość zobaczenia pustej plaży w Drveniku :
Widoczność jest świetna:
Nic dziwnego, właśnie wieje bora Jest też dość rześko, więc podczas witania się z Jadranem jestem, jak na chorwackie warunki, bardzo ciepło ubrana :
Prom Kijevo stoi w porcie:
ale nim nie popłyniemy. Odbywa jakieś "próbne jazdy" wzdłuż brzegu. My czekamy na Laslovo, który kursuje dzisiaj jako jedyny
No tak, przecież przed wyjazdem czytaliśmy o tym, jak jeden z promów (Ston) uderzył w Sućurju w nabrzeże:
https://www.jutarnji.hr/vijesti/hrvatsk ... t/9031937/
Wygląda na to, że testują Kijevo, zanim zacznie pływać na tej trasie.
Czekamy spokojnie, podziwiając kolor wody:
i robiąc dziwną sesję zdjęciową :
Na nabrzeżu gromadzi się mnóstwo turystów, których dowiozły busiki z Međugorje. Okazuje się, że czekają tu oni na fishpicnickowy statek. Mali Zoran już płynie:
Ale pierwszeństwo ma nasz prom, który właśnie zawija do portu. Zostawiamy za sobą majestatyczne Biokovo:
i zbliżamy się do Hvaru :
Musi być zdjęcie z latarnią Nawet więcej niż jedno:
Podróż promem trwa bardzo krótko - jakieś pół godziny. Nie to, co na Vis czy Dugi Otok Dopiero odbiliśmy od brzegu, a tu już wita nas Sućuraj:
Przed nami jednak jeszcze długa droga do Vrboskiej, ale o tym napiszę już w kolejnym odcinku