Katerina napisał(a):Ten temat jest niezwykle frapujący, chociaż nie sądziłam, że aż tak.
Ja też nie sądziłam, że to aż taki ważny temat, ale okazuje się, że tak
Katerina napisał(a):Też mam wiele doświadczeń i przemyśleń, tu np toaleta w apartamencie w Splicie, chyba dla krasnoludków (skos
)
Ja bym się zmieściła
W Chorwacji nie mieliśmy nigdy ekstremalnie dziwnej łazienki, ale w zeszłym roku, w Czarnogórze (w Durmiotrze), już tak
:
Na zdjęciu widać całą łazienkę
Tak jak ją zastaliśmy. Później opuszczaliśmy deskę
Pora pociągnąć relację dalej, chociaż w ten weekend jest ciężko, bo jestem zajęta samymi miłymi rzeczami
W kameralnym gronie i na raty, ale troszeczkę świętujemy
3 sierpnia (poniedziałek): Supetar nie chce nas wypuścićTo jest ten dzień - dziś opuszczamy Wyspę
Na otarcie łez mamy jeszcze dwa dni w Zadarze, który dawno temu tylko "liznęliśmy". (Spacerowaliśmy po mieście niecałą godzinę.) Bardzo też jesteśmy ciekawi nowej kwatery. Na razie musimy pożegnać się ze "starym" apartmanem i z Jelicą - naszą wspaniałą gospodynią
To, że wakacje były tak udane, to również jej zasługa
Prom, na który chcemy zdążyć, odpływa o 10:45. Niestety trochę
zamarudziliśmy i pojawiamy się na przystani o 10:15... Kolejka aut jest bardzo długa:
Pan z obsługi Jadroliniji mówi, że jest szansa, ale wszystko zależy od tego, ile wjedzie samochodów dostawczych, bo one mają pierwszeństwo, chociaż często przyjeżdżają tuż przed odpłynięciem promu. Powiedział coś w stylu: "Nie wiem, ile dzisiaj będzie Sardiny Postiry"
Trudno, trzeba wrzucić na luz, co jednak w kolejce do promu zawsze przychodzi mi z pewnym trudem
Denerwuję się, zwłaszcza, że chcielibyśmy dotrzeć do Zadaru o przyzwoitej porze i zdążyć trochę pozwiedzać, bo na wieczór przewidywane jest załamanie pogody
Dla rozluźnienia trochę pstrykam
Bračkie 500 plus
:
Spaceruję też w stronę plaży Vrilo, na której nie byliśmy, a która wydaje się całkiem sympatyczna:
Jest przedzielona betonowym pomostem od Acapulco Beach, dużo węższej:
A za pomostem szaleją mewy:
Jak widać, są spore fale - będzie bujało na promie. Zazwyczaj mamy takie szczęście
Wracam do Maździaka; w sam raz, bo samochody zaczynają podjeżdżać. Niestety, jakieś kilkanaście aut przed nami pan stawia bramkę
Koniec załadunku. Dobrze, że nie jesteśmy pierwszym samochodem, który nie wjechał na prom, bo wtedy byłabym naprawdę zła.
Część aut podjeżdża na sam koniec nabrzeża, a nas ustawiają z boku i faktycznie wygląda to, jakbyśmy byli pierwsi w kolejce
:
Chyba Supetar nie chce nas tak szybko wypuścić
Idziemy więc na ostatni (tym razem na pewno!) spacer po miasteczku:
Uświadamiam sobie, że w tym roku nigdy nie byłam na starówce w ciągu dnia
Zawsze Małż biegał rano po pieczywo
W sumie dobrze się stało, że nie zmieściliśmy się na promie, bo Supetar koło 11:00 ma zupełnie inny klimat niż wieczorem, zdecydowanie bardziej leniwy:
Poddajemy się atmosferze
fjaki (Katerina
) i zmierzamy do jednego z naszych ulubionych miejsc - do pubu Beer Garden. Na szczęście jest już otwarty. Zamawiamy kraftową IPĘ:
i chłoniemy wyjątkowy klimat tego miejsca:
Dobry stary rock sączy się z głośników. Jest bosko! Chcę tu zostać!
W końcu jednak piwo się kończy, a czas leci zadziwiająco szybko. Jeśli posiedzimy w Beer Garden dłużej, to nie załapiemy się również na kolejny prom
Ruszamy się więc... Zrobimy jeszcze szybkie zakupy w piekarni.
Tutaj zawsze Małż zaopatrywał nas w kruh, slance, buły z czekoladą i inne takie:
Snoopy i starówka Supetaru
:
Jest też łódź podwodna:
Szkoda, że nie żółta
Jak widać na zdjęciu powyżej, prom już czeka. Popłyniemy Hrvatem
Po drodze zastanawiam się, czy nie wyłowić kapelusza
:
Podobnie jak wczoraj, odpuszczamy
Zajmujemy miejsca na górnym pokładzie Hrvata. Jest niemożliwie gorąco - stąd ta mina
:
Depresji przedwyjazdowej (dzisiaj już raczej -
wyjazdowej) nadal brak. Rozwiała się przy piwie w Beer Garden
Ostatnie spojrzenie na Supetar:
i odpływamy.
Nie mówimy Wyspie "żegnaj", tylko "do zobaczenia". Na pewno tu kiedyś wrócimy, bo Brač jest dla nas wyjątkowy!
O tym, dlaczego tak lubimy tu wracać, napiszę jednak w następnym odcinku, kiedy będziemy mknąć autostradą, bo tak naprawdę właśnie wtedy wzięło mnie na tego typu przemyślenia
Na autostradzie zawsze niewiele się dzieje
Teraz jest trochę atrakcji. Właśnie mijamy supetarski cmentarz:
Na pokładzie raczej pustawo:
Większość ludzi schroniła się w klimatyzowanej restauracji. My smażymy się w słońcu, zachowując dystans społeczny
(Na zewnątrz nikt nie ma maseczek.)
Na naszej burcie jest całkiem pusto, bo nie wieje tu orzeźwiająca bryza. Z jej powodu większość podróżujących na górnym pokładzie wybrała drugą burtę, ale my twardzi jesteśmy, damy radę, nawet w największym upale
Przynajmniej mamy dużo przestrzeni
Obserwujemy spory ruch na Jadranie:
Powoli zbliżamy się do Splitu:
Miasto, widziane z morza, pięknie się prezentuje. Trg Republike z czerwonymi neorenesansowymi budynkami Prokurative:
Zdzihu (Abakus) pokazywał je niedawno w swojej relacji
I wieża katedry św. Dujama:
Podróż promem dobiega końca:
Przed nami niecałe półtorej godziny jazdy autostradą, ale o tym napiszę następnym razem