17 lipca (piątek): Trochę rozważań covidowych i zmysłowa kolacja Przestraszeni przez vivera
wyjeżdżamy z Dolu:
Zbliżamy się do Postiry:
i zatrzymujemy na chwilę przy drodze, bo wyszło słońce i jest dobre światło do
focenia :
Wieża kościoła w Postirze i Omiš:
Widać ujście Cetiny i nawet twierdzę Mirabela:
Kawałek dalej
focimy - przełęcz Dubci (czyli "wjazd" na Makarską Rivierę), cała w deszczowych chmurach:
Mijamy plażę w zatoce Babin Laz:
Jest położona bezpośrednio przy drodze, więc nie wybrałabym jej na dłuższe plażowanie, ale kiedyś, wieczorem, wykąpiemy się tu, z ciekawości
Przy rondzie w Supetarze są trzy sklepy - Lidl, duży Tommy i Super Konzum:
To w ramach informacji praktycznych
W apartmanie czeka nas trochę prac porządkowych (jeszcze się całkiem nie ogarnęliśmy). Plavac, czyli nasz kajaczek już przygotowany
:
Niestety, jeszcze jutro nie będziemy pływać, bo czeka nas najgorszy pogodowo dzień na wakacjach
Ale póki co - jest pięknie. Cieszę się widokiem z balkonu:
Rozmawiamy też z gospodynią o sytuacji covidowej. Z jej informacji wynika, że na Wyspie jest w tej chwili jeden chory. Wyleczy się w trakcie naszego pobytu
Jelica mówi, że na Braču miejscowi raczej poważnie traktują obostrzenia i nie lekceważą wirusa (co nie jest już tak oczywiste w innych częściach Cro), bo w kwietniu/maju mieli tu około 20 przypadków. Wszystko zaczęło się od mężczyzny mieszkającego w Nerežišći, która zyskała sobie przydomek "bračkiego Wuhan"
Pobazgrano wtedy tablicę z nazwą miejscowości:
Zdjęcie ze strony slobodnadalmacija.hrLink do artykułu:
https://slobodnadalmacija.hr/dalmacija/ ... zu-1020262Sądziliśmy, że jeszcze zobaczymy te bazgroły, ale zostały wyczyszczone. W zasadzie bardzo dobrze, bo to czysty wandalizm, ale z drugiej strony - mielibyśmy "historyczne" zdjęcie
Na szczęście wszyscy wówczas zarażeni wyzdrowieli
Jelica opowiada nam też, jak na wiosnę spisała cały sezon na straty, bo turyści, po kolei, odwoływali przyjazd w maju, w czerwcu, nawet w lipcu. Na szczęście od końca czerwca zaczynali pisać nowi. Sytuacja cały czas jest dynamiczna - jedni odwołują, inni rezerwują. Gospodyni w tym roku nie przyjmuje zaliczek, żeby, w razie czego, nie mieć kłopotów z ich odsyłaniem. Obniża też ceny - nam spuściła z 60 euro na 40.
Opowiadamy też trochę o sobie - jak wyglądało w Polsce z
lockdownem i naszą pracą zdalną. Temat nie jest wesoły, ale dobrze nam się rozmawia.
Cieszymy się, że Jelica ma gości, że ten sezon jest, przynajmniej w dużej części, uratowany. Mamy wstępnie rezerwację na 8 nocy, bo potem chcemy szukać czegoś "po drugiej stronie wyspy". Gospodyni mówi, że możemy zostać 9 nocy, do kolejnej soboty, kiedy przyjeżdżają goście z Macedonii. Ostatecznie okaże się, że nie będą mogli przyjechać ze względu na zamkniętą granicę z Serbią i zostaniemy u Jelicy do końca pobytu na Braču
No to się rozpisałam!
Pora w końcu iść do centrum Supetaru
Restauracje już się zapełniają (jest po 20:30), poza tą jedną:
Konoba Villa Dora, mimo ładnego położenia, będzie zazwyczaj świecić pustkami. Nie ma najwyższych opinii na GM (zaledwie 3,9), a ceny są bardzo wysokie.
Postanawiamy usiąść w popularnej Vinotoce:
Na początku bardzo mi się tu podoba.
Jednak nie możemy się doczekać na kelnera. Poza tym nie jestem przekonana, że znalazłabym w karcie coś, co chciałabym zjeść. Większość ludzi dookoła je zupy
albo sałatki.
Nie chcemy się najadać; dziś wystarczy nam coś drobnego, ale koniecznie w klimacie chorwackim.
Rezygnujemy z Vinotoki i idziemy do Apinelo, który to lokal przykuł wczoraj moją uwagę ze względu na fajne położenie i krótką kartę
Problem jest taki, że mają tu głównie burgery i makarony. Jedna pozycja natomiast brzmi obiecująco, a jest to
Dalmatinska pjata (czyli plata
) - trochę pršuta i miejscowego sera w towarzystwie oliwek i owoców.
Na zdjęciu nie widać jej wyraźnie, bo zdążyło się już zrobić ciemno:
Zresztą smaków i tak Wam nie przekażę
Wszystkie składniki są najwyższej jakości, to się czuje! Chwalimy wyjątkowo pyszny pršut, bo tak dobrego nigdy nie jedliśmy
Smakuje idealnie z malinami, a najlepiej współgra z... czerwonymi porzeczkami
To prawdziwy hit! Pršut i czerwone porzeczki! Nie wpadłabym na to, że to może tak pasować i smakować
Przypomina mi się dzieciństwo - zrywanie porzeczek i "wysysanie"
agrestu prosto z krzaka w ogrodzie dziadków. Też macie takie wspomnienia?
Ta kolacja była bardzo... zmysłowa
Siedzieliśmy w tak pięknym otoczeniu:
i rozkoszowaliśmy się jedzeniem i... winem
:
Dziś wyjątkowo zamieniłam moje ulubione piwo na karafkę Graševiny, bo zdecydowanie bardziej pasowała mi do Pjaty/Platy. Wiem, wiem, do pršuta wino powinno być czerwone, ale wolę białe
Po pysznej kolacji, bardzo zadowoleni (również z niezwykle sympatycznej obsługi) spacerujemy po nocnym Supetarze:
Z drugiej strony nabrzeża dochodzi jakieś "dudnienie". Idziemy zobaczyć, co się tam dzieje. Okazuje się, że odbywa się koncert - muzyka folkowa, ale w bardziej współczesnej odsłonie. Całkiem fajne rytmy
A może podoba mi się z powodu wypitego winka?
Tańczę na murku, zachowując dystans społeczny
:
Pod scenę się nie pcham, bo jest tam dość gęsto
Słuchamy chwilę, podrygujemy
, a potem idziemy przez opustoszałe nabrzeże:
Większość ludzi przyciągnął koncert, inni siedzą w konobach.
Niedawno przypłynął prom:
Po drodze "do domu" spotykamy jeża
:
Siedzimy jeszcze trochę na balkonie, patrząc na oświetlony Split:
Piszę też trochę w CROnice i zgrywam zdjęcia (po raz pierwszy wzięliśmy na wakacje laptopa). I w przypływie olśnienia
przypominam sobie, że przecież wzięłam z domu... koronę
Koronę dostałam kiedyś, dla żartu, od Małża na urodziny
Miałam ją na głowie tamtego dnia, raz na sylwestra i na jakimś balu przebierańców w szkole
W tych dziwnych czasach
nadarzyła się idealna okazja, żeby znowu ją włożyć, więc gdy sobie o niej przypomniałam przy pakowaniu, wrzuciłam ją do torby. Przy okazji narodził się (wyjątkowo wcześnie) tytuł relacji
Na koniec odcinka - zdjęcie z zajawki
:
Chciałam nawet pójść w tej koronie wieczorem do konoby, jednak Małż stanowczo zaprotestował
Zwykle jestem uparta, ale tym razem odpuściłam. Może i szkoda, bo reakcje ludzi mogłyby być zabawne