26 lipca (niedziela): Plażowanie w Murvicy i z widokiem na Zlatni RatWedług prognoz ten dzień ma być pochmurny, ale kiedy po 8:00 wstajemy i wychodzimy na balkon, jest całkiem pogodnie
Niestety, dość mocno wieje, więc kajakowanie odpada.
Zastanawiamy się, na którą plażę pojechać w niedzielę, żeby uniknąć tłumów miejscowych i Chorwatów przybyłych na weekend ze Splitu. Dochodzimy do wniosku, że po południowej stronie wyspy powinno być luźniej. Ostatecznie wybór pada na Murvicę.
Jedziemy! Uprawy winorośli w okolicach lotniska:
Przez Bol teraz tylko przejeżdżamy, będzie go "zwiedzać" po południu. Vidova Gora:
Tablica "Save the nature" (z unijnymi gwiazdkami) mnie rozwaliła
:
Od razu mówię, że na Zlatni Rat się nie wybraliśmy - ani teraz, ani później.
Dojeżdżamy do Murvicy:
"Główny" parking przed samą miejscowością dzisiaj jest płatny
Dalej udaje się jednak znaleźć przyzwoite miejsce parkingowe. (W tym roku, przez całe 20 dni spędzone w Chorwacji, ani razu nie płaciliśmy za parkowanie
)
Zaczynamy schodzić w stronę Jadranu:
Zabudowania Murvicy:
Dojście do głównej plaży (jeszcze nigdy na niej nie byliśmy!) zajmuje jakieś 5 minut; z powrotem - 10
Całkiem ładnie:
choć dość tłoczno:
Spodziewaliśmy się, że będzie luźniej. Plaża składa się z dwóch części; postanawiamy pójść na tę dalszą:
Po drodze mijamy beach bar Sedam Maslina:
Miejsce wygląda na sympatyczne, ale ostatecznie nie sprawdzimy oferty tego lokalu.
Ludzie, którzy idą przed nami, zajmują ostatnie najlepsze miejsca
, ale udaje się znaleźć przyzwoitą miejscówkę, na prawo od żółtego parasola
:
Dla nas to i tak jest plażowanie w tłumie
W największym zagęszczeniu, w jakim zdarzyło nam się w tym roku.
Taki mamy widok na drugą (patrząc od ścieżki, którą przyszliśmy - pierwszą
) część plaży:
Plaża jest piękna, ale trudno nam w pełni docenić jej walory, bo odzwyczailiśmy się od obecności innych osób
Gdyby plażowiczów było przynajmniej o połowę mniej...
Ale przecież nie mamy powodów do narzekania! Siedzimy niemal z nogami w wodzie, oczywiście w towarzystwie Dzielnego Flaminga i jego orzeźwiającej zawartości
:
Półtorej godziny wystarczy, bo zaczyna mi się nudzić
Poza tym pojawiają się chmury.
Oczywiście gdy zaczynamy podchodzić ścieżką w stronę Murvicy, po chmurkach niemal nie ma śladu
:
Widok w stronę Hvaru (i majaczącego w oddali Visu):
Docieramy do Maździaka i jedziemy w stronę Bolu, ale po chwili musimy się zatrzymać w miejscu, które darzymy sentymentem:
Tak dobrze było nam na tym campie 8 lat temu; mimo to - nie wróciliśmy...
Przynajmniej pstryknę zdjęcia:
Małż ma smutną minę, więc lepiej jedźmy dalej
Znowu udaje nam się przejechać tylko kawałek, bo mniej więcej na tej wysokości:
widzę parę wychodzącą z krzaków
"Tutaj muszą być super plaże!" - mówię do Małża.
Porzucamy auto przy drodze i ścieżką prowadzącą przez las docieramy do miejsca, gdzie, między drzewami, stoi dużo rowerów:
To uvala Paklina, a kawałek za nią, w stronę Bolu, jest kilkanaście (albo i kilkadziesiąt) miniaturowych plaż oddzielonych naturalnymi murkami. Są to plaże FKK (nie wiem - oficjalnie czy nieoficjalnie), ale nie wszyscy plażują "bez opakowań", powiedziałabym nawet, że pół na pół.
Nie ma to większego znaczenia, bo maleńkie plaże są od siebie oddzielone i zapewniają dużo prywatności. Mamy szczęście, bo ktoś przed chwilą zwolnił takie mikrocudo
:
Zdecydowanie bardziej nasze
klimaty niż to, co zastaliśmy w Murvicy.
Cykady nad głową szaleją! Jest pięknie!:
Byłoby idealnie, gdyby nie tak mocno nie wiało
, ale nie można mieć wszystkiego
Fale są bardzo duże, a wejście do morza w tym miejscu na tyle kłopotliwe, że odpuszczamy sobie pływanie, tylko zanurzamy się na moment, co i tak jest problematyczne.
Jesteśmy dość blisko Zlatniego Ratu:
Obserwujemy "latających" kitesurferów i
wypasione jachty:
Momentami jednak robi się chłodno
Wszystko przez wiatr! Po 15:00 postanawiamy się zebrać i "ogrzać" spacerem po Bolu. Jeszcze zatęsknimy za chłodzącą "bryzą"