CROberto napisał(a):Znów jestem na bierząco...
Cieszę się
CROberto napisał(a):Jak ja nie cierpię tego draństwa,co zżera palmy...
Pierwszy raz mieliśmy z nim do czynienia 2 lata temu w Czarnogórze. Od tego czasu zdążył narobić spustoszenia w
palmostanie w Chorwacji
Dziś odcinek z mniejszą liczbą zdjęć, bo trudno je było robić, jak lało
Za to napiszę więcej
24 lipca (piątek): Odkrywamy Pub Beer GardenPo skończonym kajakowaniu ładujemy się do rozgrzanego Maździaka
i jedziemy wzdłuż Luki Pučišće:
Plaża Lučica z beach barem Treće Lučice:
Całkiem sympatyczna, jak na plażę w pobliżu kamieniołomu
Robimy krótki przystanek na
focenie. Uwieczniam charakterystyczną cebulastą kopułę kościoła w Pučišći:
Maździak i Plavac
:
Jedziemy przez "dziki" interior:
Droga przez środek Brača może się dłużyć
Dużo jest odcinków bez widoków, z niemal niezmieniającym się krajobrazem - droga i krzaczory po obu stronach
Najbardziej nudne są dla mnie okolice zjazdu na Vidovą i Pustinję Blaca.
Staramy się urozmaicić sobie dojazdy na wschodnią stronę wyspy i np. do Pučišći czy Sumartinu raz jedziemy przez interior, raz wybrzeżem. Dzisiaj w drodze powrotnej wybieramy tę drugą opcję.
Mijamy uvalę Lovrečina:
Piaszczyste plaże nie są dla nas
, więc w tym roku tylko popatrzymy na nią z góry:
Ludzi, jak zwykle, dużo:
A jest już prawie 18:00 i pogoda (znowu
) zaczyna się psuć...
Wracamy do apartmana. Chwilę rozmawiamy z gospodynią i pytamy, czy w Supetarze nie ma przypadkiem księgarni, którą jakimś cudem przeoczyliśmy
Jelica myśli, że mamy na myśli bibliotekę (
knjižara i
knjižnica brzmi przecież podobnie
) i opowiada nam, jak tam trafić.
O bibliotece to my wiemy
Dogadujemy się w końcu z gospodynią, o co nam chodzi - że Małż lubi czytać książki po chorwacku i takie pamiątki zazwyczaj przywozimy z wakacji
Niestety, najbliższa księgarnia jest w Splicie, a wybór książek w Tiskach na wyspie jest raczej marny. Trudno, Małż będzie się musiał zadowolić "książką na plażę", jak określa jedną z pozycji pani w kiosku
Większe zakupy książkowe zrobimy w Zadarze
Jelica chwali Małża
i mówi, żebyśmy chwilę poczekali. Znika w domu i za chwilę przynosi książkę o historii Brača. Dzieło to ma swoje lata, o czym świadczą pożółkłe strony. Od razu chce się czytać
, ale zostawimy sobie tę przyjemność na późniejszy wieczór, bo teraz zamierzamy pójść do centrum. Póki nie pada...
W Supetarze, obok schodów prowadzących do kościoła, jak zwykle rezydują koty:
Plączemy się trochę bez celu i zastanawiamy, na jakie właściwie jedzenie mamy dzisiaj ochotę
"Zjadłabym burgera i napiłabym się dobrego piwa, a nie tych chorwackich sikaczy"
- mówię do Małża.
W upale
sikacze nieźle wchodzą, ze względu na okoliczności przyrody
, ale dzisiaj upału już nie ma i mam ochotę na "cięższe" piwo.
Nagle doznaję olśnienia, że czytałam świetne recenzje pubu Beer Garden zlokalizowanego w uliczce odchodzącej od posterunku supetarskich kotów
Wchodzimy i zajmujemy miejsce w klimatycznym ogródku. Zamawiamy po burgerze (ze "zwykłej" wołowiny; można też wybrać taki z
angusa), a do tego laną IPĘ ze splitskiego rzemieślniczego browaru
:
Piwo jest genialne! Ostatnio gustuję w
kraftach, a za (dobrą) IPĄ wprost przepadam.
Byłoby nam jak w niebie
, gdyby nie to, że zaczyna padać
Zgodnie z prognozami, powinno zacząć dopiero za dwie godziny
Siedzimy w najgorszym miejscu, w jakim można usiąść w Beer Garden podczas deszczowej pogody - kapie nam z parasola na stół, a do tego deszcz leje się po murze. Kelnerzy ratują poduszki, a my uciekamy do środka knajpki. Akurat w momencie, gdy nasze burgery są gotowe
:
Nie wiem, czy to sprawka dziwnych okoliczności, ale burger bardzo mi smakuje, chociaż poza sałatą i cebulą nie ma żadnych dodatków
Zdjęcie nieostre, bo wewnątrz lokalu było ciemno:
Po spałaszowaniu burgerka okazuje się, że zwolniło się "bezpieczne" miejsce na zewnątrz, więc wracamy do uroczego ogródka:
Dopijamy piwo, obserwując przemoczonego kota, który, mimo wszystko, kroczy z dużą gracją
:
Jak to kot
Nie chcemy być tak przemoczeni jak on, więc jak tylko deszcz trochę ustaje, postanawiamy pobiec "do domu". Oczywiście przestaje całkowicie padać, kiedy siadamy na naszym (zadaszonym!) balkonie
Pub Beer Garden zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie i wrócimy tam kolejnego dnia, żeby posiedzieć na spokojnie w malowniczym otoczeniu i napić się pysznego piwka
Do plusów lokalu zaliczyć należy bardzo miłą obsługę - uśmiechniętych panów i jedną panią
I jeszcze "wisienka" w postaci świetnej rockowej muzyki. Jest klimat!
Polecam!