piotrf napisał(a):Muszę przyznać Wasza Wysokość , że piękny ten Twój Varażdin
Piękny, ale musimy już jechać...
4 sierpnia (sobota): To już jest koniec...
Trudno jest skończyć coś, co się robiło przez prawie 3 miesiące Mam oczywiście na myśli pisanie tej relacji Ale kiedyś trzeba... Szkoda tylko, że oznacza to definitywny koniec naszych wakacji. Ale i tak trwały bardzo długo, przedłużane wspomnieniami
Spacer po Varaždinie kończymy w restauracji Verglec. Podążamy do niej śladem kulek (pisanych małą literą, nie chodzi o Małgosię i Pawła ):
Nie wiem, dlaczego jest ich (tych kulek ) w Varaždinie tak dużo. Może mają jakiś związek z aniołami
A'propos tych skrzydlatych stworzeń, restauracja, którą wybraliśmy, mieści się tuż obok Muzeum Aniołów:
(Nie wiem, czy to przypadkiem nie jest ten sam dom, w którym znajdowała się restauracja goszcząca kiedyś Dangol... Inna nazwa, ale budynki wyglądają bardzo podobnie. Może Danusia tu zerknie i potwierdzi lub zaprzeczy )
Okazało się, że trafiliśmy w dziesiątkę! "Verglec" to klimatyczne miejsce z bardzo miłą obsługą. Siadamy na uroczym dziedzińcu i pijąc "Pana" (jedno z nas musiało bezalkoholowego, nie byłam to ja ), oczekujemy na zamówione potrawy.
Jedzonko jest pyszne i w bardzo przystępnych cenach.
Za taką porcję płacimy 35 kun, na wybrzeżu raczej nie do zrobienia.
W doskonałych humorach opuszczamy restaurację i zmierzamy w stronę Fabiaka. Znowu przechodzimy przez Tomislavov Trg (to jednak małe miasto, więc trochę kręcimy się w kółko) i mijamy klasztor jezuitów:
oraz katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny:
Później przechodzimy przez park imienia Vatroslava Jagića:
A oto i sam Jagić - slawista, badacz języka chorwackiego:
Tuż obok stoi stęskniony Fabiak, bardzo chce już ruszać w drogę My jakby mniej, ale chyba musimy...
Dalsza podróż mija bez żadnych utrudnień. Nie stoimy w korkach, bo sprytnie ominęliśmy je, kierując się na Varaždin Granicę chorwacko-słoweńską przekraczamy mało popularnym przejściem w Ormož, przed nami tylko kilka samochodów. Później, tradycyjnie, objazd: Ptuj - Lenart - Mureck. O zmierzchu wjeżdżamy do Austrii:
Zdjęć z drogi powrotnej w zasadzie nie posiadam. Albo było szaro (w Słowenii), albo już ciemno. Przejazd przez Austrię i Czechy odbywa się bez problemów. Do domu dojeżdżamy w środku nocy, po 2:00. Zaglądam na cro.plę i idziemy spać.
Tak kończą się nasze siódme wakacje w Chorwacji, naszym zdaniem najlepsze! Myślę, że uznaliśmy je za "the best of", bo zabierając się do planowania, wiedzieliśmy, czego chcemy Świadomie wybraliśmy jedną wyspę, bez zbędnego przemieszczania się, które zaczęło nas już męczyć. A kilka dni spędzonych w Drage tylko uświadomiło nam, jak cudownie było na Braču i że, jeśli chodzi o nas, liczą się już tylko wyspy
Może nie było tym razem tak wielu odwiedzanych miejsc jak np. w roku 2008 (Pag, Makarska Riviera, Pelješac, okolice Dubrovnika) ani tak egzotycznych jak w 2010 (Mljet), ale dla nas były to najbardziej odprężające wakacje, zwłaszcza dni spędzone po południowej stronie Brača
Pewnych miejsc nie udało się odwiedzić (Trogir, Český Krumlov), ale były i te bonusowe, których nie planowaliśmy zobaczyć (Hvar czy Varaždin).
I chociaż pogoda próbowała nam płatać figle (2,5 dnia z chmurami i przejściowymi opadami), wszystko udało się znakomicie!
Na koniec chcę podziękować Forumowiczom za oglądanie, czytanie (lub podczytywanie ) oraz mobilizowanie mnie komentarzami (to dla mnie bardzo cenne, sprawia, że chce się pisać dalej).
Fajnie, że wytrzymaliście ze mną tak długo
Ale teraz...
To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteście wolni, możecie iść
Do zobaczenia w innym wątku, relacji, w Chorwacji lub na górskim szlaku
Pozdrav,
Maslinka