alladyndelscorcho napisał(a):A może by taką fontannę z delfinkami postawić na środku stadionu norodowego? To by mogło dość skutecznie odwrócić uwagę od dachu
Myślę, że delfinki (ze względu na swoją urodę
) mogłyby skutecznie rozwiązać problem stadionu
4 sierpnia (sobota): Początek końcaI nadszedł ten dzień - nieunikniony, bezlitosny dzień powrotu
Budzimy się po 8:00, wyruszam na zakupy do budki z pieczywem, a mój małżonek w tym czasie zaczyna zwijać nasz majdan. Później śniadanie, prysznic i pakowanie maneli, które, jak zwykle, zajmuje nam sporo czasu. Camping opuszczamy koło 11:00.
Kierujemy się na Vranę, a później na autostradę, ale najpierw chcemy zatankować na stacji przed Pakoštane. Rosną na niej różne sukulenty:
i roztacza się stąd ładny widok na Vransko Jezero:
Fabiak najedzony i zadowolony
- możemy jechać dalej. Przejeżdżamy przez Vranę:
Nie zatrzymujemy się koło kasztelu ani ruin średniowiecznego zamku, już je kiedyś widzieliśmy. Stajemy natomiast kawałek dalej, bo obawiamy się, że to ostatnie miejsce, z którego będzie widać Jadran (gdzieś na horyzoncie, za Vranskim Jezerem). Zapominamy o tym, że jeszcze nam "mignie", jak będziemy na autostradzie.
Pożegnanie z Jadranem
:
Dojeżdżamy do bramek:
za którymi następuje zmiana kierowcy
:
Pierwszy raz jadę chorwacką autostradą! Co ja mówię, w ogóle pierwszy raz prowadzę w Cro
Ostatni raz za kółkiem siedziałam w Czechach, prawie 3 tygodnie temu, kiedy rozpoczynaliśmy swoje wakacje. Bračkie drogi jakoś nie budziły mojego zaufania ani entuzjazmu
Muszę sobie przypomnieć, jak to się robi
A jednak nie zapomniałam
Na początku prowadzi się świetnie. Ja cieszę się drogą, a mój mąż widokami
To jest chyba ten ostatni widok Jadranu:
Jadransko More - do zobaczenia!
Później autostrada zaczyna się coraz bardziej korkować:
Przypominamy sobie, że jest sobota...
Jeśli chodzi o tunel ciepło-zimno (wolę odwrotną kolejność tych słów
), nie odnotowujemy dużej różnicy. Przed tunelem: 34, 5 st., a za nim - nadal gorąco: 32 stopnie.
Przed bramkami Lucko - Zagrzeb zaczynamy kląć pod nosem i żałować, że jednak zdecydowaliśmy się na powrót w sobotę. Tracimy jakieś 1,5 godziny, wolno przesuwając się w korku. Fabiak dzielnie znosi taką jazdę, my nieco gorzej
Najgorszy jest brak klimy...
Ale jakoś wytrzymujemy! Kiedy bramki (oczywiście "no cash") nas puszczają, oznacza to koniec korków na dzisiaj
Na szczęście odbijamy na autostradę prowadzącą na Węgry i do naszego ostatniego wakacyjnego celu, jakim jest Varaždin. Zwiedzanie tego miasta to była świetna decyzja, nie tylko ze względu na ominięcie korków przed granicą chorwacko-słoweńską
Na spacer po pięknym, barokowym Varaždinie zapraszam w następnym odcinku