31 lipca (wtorek): Poszukiwań nowego domu ciąg dalszyPo opuszczeniu Trogiru gnamy dalej na północ. Mijamy Rogoźnicę (camping w Stupin Čeline malutki i całkowicie obłożony; tego w centrum Rogoźnicy nawet nie sprawdzamy - domyślamy się, że musi być pełny), a następnie pięknie położone Primošten, mówiąc sobie, że jak zaraz znajdziemy nasz "nowy dom", to i tutaj przyjedziemy na wieczorne szwendanie. Camp "Adriatic" (za Primošten) jednak nie dla nas - za duży i za drogi.
Zaglądam do zapisków w Cro-nice. Plan B (gdyby nie wypaliło Čiovo) to szukanie noclegu na sąsiadujących ze sobą campingach Tomas i Barinica koło Grebašticy (kilkanaście kilometrów za Primošten). Dojeżdżamy do głęboko wcinającej się Luki Grebaštica:
Postanawiamy zobaczyć campy, o których słyszeliśmy dużo dobrego od naszych znajomych. Wjazd na teren obu campingów znajduje się na tej samej drodze, jest tylko oddzielony siatką. Parkujemy Fabiaka i idziemy zobaczyć, czy są szanse na miejsce na "Tomasie".
Niestety, camp ma pełne obłożenie. Mało tego, nie wiem, jak ci ludzie ruszają się poza jego teren, tak jest ciasno. Namiot na namiocie, praktycznie sami rodacy. Na "Barinicy" to samo. Nie mamy wyboru, trzeba jechać dalej.
Z dwoma campingami na Braču nie mieliśmy żadnego problemu. Przyjeżdżaliśmy i miejsce na nas czekało
Ten trzeci raz musimy się pomęczyć, nie może nam być za dobrze
Plan C w Cro-nice zakłada powrót do Drage, w którym byliśmy 2 lata temu. Jeśli nie znajdziemy po drodze niczego ciekawego, wylądujemy tam ponownie.
Mijamy okolice Skradinu i ujścia rzeki Krka do morza (tym razem nie mostem autostradowym, ale Jadranką):
Po drodze, zgodnie z przewidywaniami, nie znajdujemy ciekawego campingu i zjeżdżamy do dobrze znanego nam Drage:
Tuż przy nabrzeżu, koło restauracji Marko:
jest mały, przydomowy camping "Mario" - ten sam, na którym wypoczywaliśmy
w 2010 roku.
Mamy szczęście - gospodarz znajduje dla nas miejsce
Przestrzeni mamy, co prawda, sporo mniej niż na obu bračkich campingach, ale cieszymy się, że wreszcie możemy postawić namiot i otworzyć piwo
Tuż koło nas stoją niezamieszkane przyczepy i małe domki. To stała ekspozycja campu
W najbliższym czasie nikt tu nie przyjedzie, więc możemy się śmiało rozgościć
Campingowe toalety - szału nie ma, ale jest czysto
Zawsze była też ciepła woda pod prysznicem.
Niestety właściciel podniósł ceny
2 lata temu płaciliśmy 16 euro (2 osoby, samochód, namiot, prąd), w tym roku zażyczył sobie 20 euro. Całkiem spora ta podwyżka! Kiedy zapytałam, dlaczego tak drogo, powiedział, że woda i prąd bardzo podrożały... Taaa, jasne! Wiedzą, że mogą śrubować ceny, bo obok jest camping "Oaza Mira", na którym musielibyśmy zapłacić około 35 euro za dobę.
Poza tym Drage zrobiło się bardziej popularne. Porównując z rokiem 2010, jest tu dużo więcej turystów - Niemców (to akurat bez zmian) i Włochów (a to niespodzianka, bo 2 lata temu ich tu nie widzieliśmy). Teraz mieszkańcy słonecznej Italii stanowią jakieś 80 % naszego campu. Mieszkają sobie w camperach i od rana do wieczora są uśmiechnięci. Każdy dzień będziemy więc zaczynać radosnym "Boun giorno!", a kończyć równie serdecznym "Buona notte!"
Jak wygląda teraz Drage i co zmieniło się na okolicznych plażach, pokażę w następnym odcinku.