29 lipca (niedziela): Tour de Brač - część pierwszaPo wczorajszej międzynarodowej imprezie wstaje się baaardzo ciężko
A wstawać trzeba, bo, mimo wielkich chęci, dłużej niż do 8:00 w naszym namiocie, w pełnym słońcu, wytrzymać się nie da
Dzień zaczynamy nietypowo - od kąpieli w Jadranie. Pomaga, ale tylko na chwilę
Później idziemy do baru (spokojnie, tylko na śniadanie
) - po croissanty, które zamówiliśmy wczoraj w nocy. Koło 9:00 Chłopaki przywożą z Bolu chleb i surowe croissanty, które wkładają do pieca. Zjadamy jeszcze ciepłe
W barze spotykamy wczorajsze towarzystwo, które, podobnie jak my, jest trochę "wczorajsze"
Ale mamy teraz dużo znajomych na campie!
Zbieramy się z campingu koło 11:00, jak się okazuje i tak za późno, bo prom przypływa szybciej i nasi znajomi już na nas w Sumartinie czekają, na szczęście tylko chwilę...
Instalujemy fotelik na tylnym siedzeniu (będzie z nami podróżowała czterolatka) i ruszamy na "objazdówkę" wyspy. "Pokazywanie znajomym Brača" to stwierdzenie nieco na wyrost, bo muszę przyznać, że celowo zostawiliśmy sobie kilka miejsc na tę okazję i wcześniej tam nie byliśmy, żeby mieć się nie powtarzać
Mamy jednak co do tychże miejsc przypuszczenie graniczące z pewnością
, że wszystkim się spodobają
Jako że podróżuje z nami dziecko, w planie musieliśmy wziąć to pod uwagę i odpowiednio wyważyć proporcje
Będzie więc zdecydowanie więcej plażowania niż zwiedzania, chociaż to od zwiedzania właśnie zaczniemy.
Na pierwszy ogień idzie Povlja, którą pooglądałam sobie dokładnie w relacji Nero. Wiedziałam, że co jak co, ale plaże tam są super! I jakie widoki!
Do Povlji z Sumartinu mamy bliziutko. Zatrzymujemy się w samym centrum miasteczka, żeby zobaczyć ruiny starochrześcijańskiej bazyliki z VI wieku:
Tuż obok ruin stoi "nowy" kościół - crkva Glavosijeka sv. Ivana Krstitelja:
Obeszliśmy teren kościelny dookoła, córka znajomych pohuśtała się na pobliskiej huśtawce
Możemy ruszać dalej. Kierunek - plaża
Wybrałam plażę w pobliżu polecanej Ticjej Luki. Tylko jak tam trafić?
Z pomocą przychodzi zdjęcie Povli, które wisi przed kościołem:
Jak pojedziemy prosto i skręcimy w prawo, powinniśmy być na miejscu
Chyba to jest to, o co chodziło
Plaża szeroka, a widoki przepiękne:
Rozkładamy się pod drzewkami, żeby mieć trochę cienia i idziemy do wody. Niestety wejście sprawia trochę trudności, zwłaszcza naszej małej towarzyszce podróży. "Życie podwodne" też nie należy do najlepszych, chociaż, chyba po raz pierwszy na Braču, widzimy tu tzw. czarne ryby
Ticja Luka piękna - widokowe miejsce, chociaż spodziewałam się otoczaków, a na plaży były małe, ale ostre kamienie. W zasadzie nie byliśmy w samej zatoczce, tylko tuż przed nią, więc może dlatego
Po jakimś czasie zbieramy się w dalszą drogę. Plan jest przecież napięty
Chcemy zobaczyć słynną bračką piaszczystą plażę. Jeszcze tam nie byliśmy, a poza tym, tam powinno się spodobać córce znajomych
Uvala Lovrečina widziana z góry:
Dojazd do zatoczki to bardzo wąska droga, ale nie tak hardcore'owa, jak sądziliśmy na początku
:
Na szczęście nie mieliśmy żadnej mijanki
W zatoczce zachowały się ruiny wczesnochrześcijańskiego kościoła-klasztoru, do których ktoś dobudował dom
:
Sama Lovrečina początkowo nas nie zachwyca, głównie dlatego, że mnóstwo tu ludzi:
Ale już po chwili wszyscy bawimy się jak dzieci w płytkiej wodzie z piaszczystym dnem. Kąpać się bez butów - fajna odmiana
Odnajdujemy dziecko w sobie
i budujemy zamek z piasku
Można też coś napisać
:
Spędzamy w zatoczce kilka godzin, bawiąc się świetnie. Wstępujemy też do miejscowej restauracji na čevapčići i piwko
Czas jednak biegnie nieubłaganie, a na naszej liście są jeszcze dwa ważne punkty
Chcemy pokazać znajomym Supetar i wyjechać na Vidovą Gorę. Ale o tym napiszę w następnym odcinku