Nie ma żadnej niezręcznej ciszy - jest nowy odcinek
23 lipca (poniedziałek): Split - część pierwsza
Aura niestety nie sprawiła nam miłej niespodzianki. Zgodnie z przewidywaniami niebo od rana było zasnute chmurami. Pogoda zdecydowanie mało plażowa, chociaż było gorąco. Kajakowa też nie bardzo, bo spore fale:
No to płyniemy do Splitu! Nawet się cieszę z takiego obrotu sprawy, bo w tym mieście byliśmy tylko raz, w 2006 roku i to krótko. Wtedy mnie jakoś nie zachwycił, ale chcę mu dać jeszcze jedną szansę. Dobrze w sumie, że słońce nie pali, będzie się lepiej zwiedzało. Tylko na zdjęciach nie będzie odpowiedniego koloru nieba... Ale przecież nie można mieć wszystkiego
Wsiadamy na prom Jadran:
Za nami Supetar:
Przed nami... prawie godzinna podróż. Czytamy książki i obserwujemy galeby. Jeden trochę nabrudził
Split tuż-tuż:
Wycieczkę po Splicie zaczynamy od zjedzenia lodów na Rivie:
Najczęściej słychać tu język polski Pora wejść do Pałacu Dioklecjana, gdzie spędzimy zdecydowaną większość czasu.
215 metrów długości od morza w głąb lądu i 181 metrów szerokości, 39 tysięcy metrów kwadratowych - te liczby robią wrażenie! Obecnie w obrębie murów pałacowych stoi 220 budynków zamieszkanych przez około 3 tysiące ludzi.
Przez Bramę Brązową wchodzimy do niezwykłego labiryntu uliczek:
Najpierw musimy przejść przez "podziemia", gdzie rozłożyło się mnóstwo sklepikarzy:
Tłum odstrasza! Chociaż chętnych na zwiedzanie podziemnych korytarzy raczej brakuje:
My też nie będziemy zwiedzać "piwnic", czym prędzej chcemy wydostać się "na powierzchnię". Wychodzimy na pałacowy dziedziniec, czyli perystyl:
Tutaj turystów wcale nie jest mniej, wręcz przeciwnie Można sobie zrobić zdjęcie z rzymskim gwardzistą Uciekamy w cichsze rejony...
Do katedry św. Dujama straszna kolejka. Wrócimy tu później...
Okrążamy katedrę i zaglądamy w różne zaułki:
Pytanie: gdzie ukrył się kot :
Odpowiedź :
Słodziak!
Dochodzimy do miejsca, gdzie ludzie (głównie Polacy) robią sobie fotki. No to my też! Tym bardziej, że dobrze widać stąd dzwonnicę liczącą 61 metrów wysokości:
Wchodziliśmy na nią 6 lat temu i nie było to najmilsze przeżycie (zdawało mi się, że barierka była słabo przymocowana i cała konstrukcja schodów się chwiała), więc sobie to odpuszczamy. Widoki będziemy podziwiać ze Wzgórza Marjan, na które się później wdrapiemy.
Teraz pora dać nura w uliczki, a raczej korytarze pałacu:
Z wąskich przejść niespodziewanie wychodzi się na jakiś plac czy dziedziniec, których jest całkiem sporo. A skoro jest trochę więcej miejsca, są i uroczo wkomponowane knajpki:
Pora udać się na prawdziwe zwiedzanie - do środka budowli. Postanawiamy zobaczyć wnętrze dawnej świątyni Jowisza, która w 1493 roku została przekształcona w chrześcijańskie baptysterium. Przed świątynią zachował się stary egipski sfinks - niestety bez głowy:
Płacimy jedyne 5 kun i wchodzimy do środka:
Co prawda nie ma tu zbyt wiele do oglądania , ale warto przyjrzeć się bliżej kasetonowemu sklepieniu:
czy rzeźbie Jana Chrzciciela dłuta Ivana Meštrovicia:
Jest tu też oczywiście chrzcielnica (w końcu to baptysterium) - piękna, XI-wieczna, ozdobiona m.in. motywem plecionki chorwackiej:
Po krótkim zwiedzaniu wychodzimy znów na światło dzienne i kontynuujemy nasz spacer korytarzami starożytnego pałacu, raz po raz zanurzając się w historii...
(Ależ się zrobiło pompatycznie Następny odcinek będzie bardziej rozrywkowy Zapraszam!)