Oj, tak, jest bardzo intensywnie użytkowany
20 lipca (piątek): Kajakowanie do SplitskiejPora wreszcie powiosłować naszym Challengerem w nieznane... Obieramy kierunek: Splitska i ahoj, Przygodo!
Zdjęć z kajaka niestety nie będzie, bo podwodny aparat, który później został mianowany "kajakowym" ciągle się suszył... Będą natomiast zdjęcia ze Splitskiej, które mogą zainteresować niektórych Forumowiczów
Nie od razu jednak docieramy do Splitskiej, bo to jednak dosyć daleko i trzeba po drodze odpocząć
Gramolimy się na średnio wygodne skały
Challenger odpoczywa:
Na zdjęciu widać nowe wiosła (stare połamał mój mąż
, tzn. jedno z nich), które są lżejsze i dzięki którym szybciej się płynie. Kolejnym krokiem będzie kupno nowego kajaka, ale to następnym razem
W zasadzie jesteśmy tuż przed Splitską:
Na zdjęciu widać pierwszą zatoczkę, w której leży miejscowość. "Centrum" jednak zajmuje kolejną uvalę.
Dopływamy do Splitskiej i cumujemy naszą wspaniałą jednostkę pływającą:
Po tak długiej wyprawie zdążyliśmy zgłodnieć. Niestety nie dane nam będzie tutaj zjeść cokolwiek, bo nie mamy odpowiednich do jedzenia ubrań, w zasadzie (poza kostiumami kąpielowymi) nie mamy żadnych ubrań
Próbujemy usiąść w jakiejś konobie tuż przy nabrzeżu, oczywiście zdejmując poduszki, żeby nie pomoczyć ich mokrymi strojami kąpielowymi. Niestety kelner bardzo grzecznie, ale jednak, wyprasza nas, mówiąc, że musimy mieć coś na tych strojach kąpielowych.
Właściwie to rozumiemy i nie mamy żalu, aczkolwiek już nieraz podczas wypraw kajakowych zdarzało nam się jadać w miejscach wyglądających bardziej "elegancko" niż to właśnie...
Kiedy knajpka znajduje się przy plaży, strój kąpielowy jest akceptowalny. Tutaj jednak nie jesteśmy blisko plaży, a w miasteczku, więc ok, rozumiem ich punkt widzenia, ale szkoda, że są tacy "zasadniczy", bo na nadmiar klientów o tej porze raczej nie narzekali
Żeby nikogo już nie gorszyć
, zasiadamy w barze (w którym nasz strój jest naturalny i nie jesteśmy jedyni tak odziani), gdzie co prawda nie ma jedzenia, ale jest oczywiście zimne piwo
Musi wystarczyć!
Za plecami mamy typowe wille z apartmani i jeden wyraźnie wyróżniający się dom, który wydaje mi się skądś znajomy
:
Zdaje się, że to właśnie w tej willi kręcono jeden z odcinków serialu "Usta - Usta"
Była o tym nawet wzmianka w
Klubie Miłośników Wyspy Brač Ekipa serialowa miała się fajnie - pracować w takim miejscu było na pewno bardzo przyjemnie
Ale my też jesteśmy szczęściarzami - siedzimy sobie w małej, urokliwej miejscowości, pijemy piwo i obserwujemy Słoweńców, którym niestety urlop się skończył (albo przenoszą się w inne miejsce) i pakują się do auta. Naprzeciw mamy kasztel Cerinić z XVI wieku:
Po wypiciu piwka idziemy na spacer nabrzeżem i focimy trochę Splitskiej:
To w tej knajpce z czerwonymi parasolami nie chcieli nas nakarmić
Bardzo ładnie i bardzo spokojnie. O tej porze prawie nie ma tu żywego ducha
Szkoda, że Splitska jest średnio osiągalna na piechotę z naszego campu. Gdyby prowadziła do niej jakaś nadmorska ścieżka, chętnie przyszlibyśmy tu wieczorem, bo chodzenie główną drogą do przyjemnych (ani bezpiecznych) nie należy. A ruszać samochód, bez sensu, w Supetarze mamy ciągle jeszcze uliczki, w których nas nie było. No i naszą ulubioną konobę
Widzieliśmy Splitską - jest urocza, ale dla nas jednak za mała... Cóż, każdy ma swoje preferencje i lubi coś innego. I całe szczęście!
Wsiadamy do naszego "pogromcy fal" i płyniemy z powrotem. Na campingu zjadamy szybki obiadek i zastanawiamy się, co dalej. Trochę za wcześnie, żeby już iść do Supetaru. Może byśmy jednak gdzieś pojechali? Wybór pada na Postirę (choć wieczór i tak spędzimy w Supetarze
), ale o tym w następnym odcinku.