napisał(a) Jolanta M » 02.03.2005 22:36
Na moje szczęście wysiadł też Goran, którego już wcześniej znałem.
Goran wyjął flaszkę. Crno vino, crne oči. Jak na wino, mocno paliło w gardle. Mimo, że polskie gardło przyzwyczajone do ognistych trunków, świat mi się zakołysał i zapadłem w głęboki sen.
Znalazłem się na ogromnej szmaragdowej łące. Livada, jak ze snu - pomyślałem. I wtedy dostrzegłem, że nie jestem sam. Otaczały mnie tysiące ludzi. Przesuwali się jak cienie po łące zalanej księżycowym blaskiem. Szli powoli, jakby na coś czekając. Gdy ochłonąłem ze zdumienia, zauważyłem, że twarze niektórych z nich są mi znajome. Goran, Oliver, Zlatko, Matko, Niko, Jasmin, Ivica i wielu, wielu innych. Zrobiło mi się raźniej. Nagle spostrzegłem, że ja też powoli się posuwam, jakbym na coś czekał.
- O co tu chodzi? - pomyślałem. Nie zdążyłem się nikogo zapytać, bo oto w tym momencie wszyscy utworzyli olbrzymi krąg. Na środek wyszedł Ivica, rozłożył ręce w geście przywołania i gromkim głosem zawołał: "Dođi vilo!"
I wtedy zjawiła się ona - Vila.
Zvizda Danica zbladła na jej widok od ljubomore. Inne gwiazdy przestały na chwilę mrugać, po czym dyskretnie popatrzyły w inną stronę, nie chcąc robić przykrości swej królowej. Nawet vitar, który zawsze puše, lub šumi, tym razem ucichł i wpatrywał się w Vilę .
- Tko si ti? - rozległy się szepty pełne zachwytu.
Vila milczała.
Cisza przedłużała się. Słychać było tylko pełne zachwytu westchnienia.
- Odgovori, odgovori - ktoś zawołał, przerywając tą niezwykłą ciszę. Ale Vila nadal milczała.
Wtedy zaczęli podchodzić do niej, jeden po drugim. Słyszałem jak mówili:
Lipa si lipa... Najlijepša si... Mój lipi anđele... Najlijepši si cvijet u vrtom punom ruža... Ti si samo za me rođena...
Vila milczała.
- Dobro došla, ljubavi - próbował zagaić rozmowę Vlado.
Na próżno. Vila milczała.
- Dao bih 100 Amerika, bylebyś tylko została ze mną - zapewniał Jasmin.
Cisza.
- Samo tebe volim. Zabiorę cię do Ziemi Obiecanej! Bit će dobro! - kusił kolejny.
Vila po raz pierwszy popatrzyła z zainteresowaniem i cicho spytała: - Dokąd?
Propozycje posypały się jak z rękawa.
- Tamo gdje grožđe zri - szybko, chcąc być pierwszy, wykrzyknął Zlatko.
- Do kući na kraj sela - zawołał Miro.
- Daleko - zgodnym chórem wykrzyknęli Boris i Kemal.
Ale Vila już nie słuchała. Znowu patrzyła na nich jak przez mgłę. Przecież ktoś inny ją już kupił swoją pieśnią.
Znowu cisza.
- Zapjevaj - odważnie zaproponował Parni.
Vila pomyślała chwilę, uniosła lekko ręce w górę i srebrzystym głosem zaśpiewała.
Teh mahi seva hilejda
Suna heja, sun deja peji
Lejsun datuversa unmejola
Jom tisela behsuda
Lejsun datuversa unmejola hejda.
Stali zasłuchani. Czar pieśni zaczął na nich działać. Nie mogli uczynić ani kroku. Drzewa zalśniły różowo-fioletowym blaskiem. Gwiazdy migocąc zatańczyły w powietrzu. Kwiaty skłoniły swe głowy z zachwytu.
Kiedy wszystko ustało... na łące Vili nie było.
- Moje izgubljeno blago... - wyszeptał Tedi osuwając się na ziemię.
Poczułem ból głowy. Powoli otwierałem oczy. Oślepiający blask słońca był nie do zniesienia. Obok stał Goran i naśmiewał się do rozpuku.