Onegdaj wymieniliśmy myśli parę w kwesti niejakiego Thompsona... Poniżej zamieszczam w całości artykuł, pochodzący z portalu Prawy.pl, autorstwa Dawida Zadury. Choć autor myli Slawonię z Krajną, a wymowa niektórych tekstów Marko jest chyba ciut inna, myślę, że warto przeczytać.
Marko Perković
Krzyż i gitara (2006-08-27)
Miliony sprzedanych płyt, tysiące wiernych fanów na koncertach. Zna i kocha go niemal cała Chorwacja. Marko Perković, występujący pod pseudonimem Thompson, jest najbardziej popularnym i kontrowersyjnym muzykiem w tym kraju. Jego teksty, pełne religijnych i patriotycznych treści, są dla wielu Chorwatów życiowym credo. Muzyczna kariera Thompsona uchodzi za kulturowy fenomen i jako taka stała się przedmiotem badań socjologów.
Urodził się w 1966 roku w wiosce Cavoglave. Ukończył szkołę hotelarską. Latem często pracował jako kelner w hotelach, a zimy spędzał w Splicie, odpoczywając i kelnerując w tamtejszych knajpkach. Już wówczas marzył o karierze wokalnej.
Długie włosy, karabin i gitara
Był rok 1991. Rozpoczęła się wojna domowa. Chorwacja właśnie ogłosiła niepodległość. Tymczasem federalne władze Jugosławii jedność wielonarodowego państwa postanowiły utrzymać siłą. W tym samym czasie zamieszkujący Chorwację Serbowie postanowili stworzyć własne państwo w Krajinie. Tak zaczęło się piekło, które miało trwać cztery lata.
Los sprawił, że front przebiegał obok wioski Cavoglave. Perković, podobnie jak wielu młodych Chorwatów, walczył na pierwszej linii. To wtedy powstał jego pseudonim - od nazwy popularnego pistoletu maszynowego. Również wtedy "urodził" się wybitny muzyk. A wszystko za sprawą spontaniczne stworzonej piosenki "Bojna Cavoglave" (Waleczne Cavoglave).
Powstała ona między dwoma serbskimi bombardowaniami. Kiedy ustał świst pocisków, Marko i jego znajomi wzięli gitary w ręce i cicho grali. Układali wers po wersie, potem Thompson wprowadził jedynie niezbędne korekty. Piosence towarzyszyło zawołanie, dedykowane Serbom: "Nie chcemy was w Cavoglave!".
W drodze na szczyt
Perković nagrał utwór na zwykłym magnetofonie. W tej amatorskiej wersji piosenka krążyła po knajpach w Splicie. Jako pierwszy w eter puścił ją Edo Gracin, kierownik muzyczny Radia Split. W tym czasie Perković nawet nie przypuszczał, że jest twórcą hitu. W święta Bożego Narodzenia 1991 roku prosto z okopów przyjechał do Splitu, aby w miejscowym studio nagrać pierwszy singiel. Znalazły się na nim dwie piosenki: "Bojna Cavoglave" i "Moli mala" (Módl się, mała).
Popularność "Bojna Cavoglave" zdobywała błyskawicznie. Wszystkie stacje radiowe, które nadawały na terenach objętych walkami, rozpoczynały i kończyły program hitem Marka. Na początku 1992 roku ekipa lokalnej stacji telewizyjnej w Splicie nagrała teledysk do "Bojna...", który potem emitowała chorwacka telewizja. Oglądany dzisiaj zaskakuje statycznością i amatorszczyzną. Młody chłopak z różańcem na piersi i karabinem w ręku na tle wzgórz lub kościoła śpiewa wspólnie z towarzyszami z oddziału o tym, co myśli o Serbach i grozi im karą Bożą.
Prosta muzycznie piosenka trafiła jednak do serc Chorwatów. Thompson śpiewał bowiem to, o czym myślała większość jego rodaków. "Siła mojej piosenki tkwi w tym, że kiedy się jej słucha, człowiek nie chce płakać, nie myśli o strachu. Ta piosenka zachęca do walki i jest taka, jaka jest, bo powstała na froncie, a nie w ciepłym pokoju z fortepianem i whisky", mówił wtedy dziennikarzom Thompson.
Gwiazda
Nawet najwięksi optymiści nie mogli jednak przypuszczać, że anonimowy młodzieniec z małej wioski w Dalmacji stanie się jednym z królów chorwackiej kultury masowej. Początkowo wydawało się, że wojenny hit to chwilowy błysk talentu. Perković nie siedział jednak z założonymi rękami. W 1994 roku powstał utwór "Anica, Kninska Kraljice" (Anice, królowa knińska), który znalazł się na wydanym rok później drugim albumie artysty "Vrijeme škorpiona". Thompson śpiewa w niej o wyzwoleniu Knina, miasta będącego stolicą Slavonii. W tym czasie Slavonia była w rękach Serbów, którzy na tym terenie stanowili większość i utworzyli tam swoje separatystyczne państwo. Wkrótce chorwackie wojska zdobyły całą Krajinę wraz z Kninem, a piosenka nabrała wymiaru proroctwa, na trwałe zapisując się w historii chorwackiego rocka.
Do tego momentu piosenkarz odmawiał przyjmowania honorariów za swoje występy, twierdząc, że jego działalność muzyczna jest osobistym wkładem w wojnę wyzwoleńczą. Koncertował dużo. Zawsze przy salach wypełnionych po brzegi. Próbował swych sił także na festiwalach, chcąc w ten sposób zdobyć większe muzyczne doświadczenie.
Artysta przez kolejne lata szukał własnego stylu, w muzycznej przestrzeni pomiędzy rockiem, popem i folkiem. Rok 1996 przyniósł płytę "Geni kameni". Tytułowy utwór znowu stał się przebojem. Potem przez dwa lata Perković milczał, aby w 1998 roku powrócić na scenę z rewelacyjnym albumem "Vjetar s Dinare", który w pewien sposób był zwieńczeniem jego dotychczasowej, samodzielnej pracy muzycznej.
"Na początku kariery czułem się dziwnie. Były chwile, gdy było mi bardzo ciężko. Wtedy nie wierzyłem, że mogę pracować w takim tempie (...). Wszystkie piosenki piszę z całego serca i duszy, wkładam w to dużo emocji. Dlatego nie mogę być obiektywny, ale chętnie słucham opinii moich przyjaciół i kolegów. Jeśli w piosence nie widzę odbicia własnego życia, nie mogę jej po prostu śpiewać&", opowiadał o tym okresie muzyk.
"Zatrzymaj się wietrze"
Promująca nowy album, bardzo osobista piosenka "Zaustavi se vjetre" (Zatrzymaj się wietrze) stała się hitem, tak samo szybko i niespodziewanie, jak "Bojna Cavoglave". Powstała zupełnie przypadkiem w domu artysty w Splicie, gdy wrócił od chorej babci. Marko mówił wtedy, że przez głowę przelatywały mu różne myśli, przepełniały go emocje... Usiadł za stołem i przelał na papier to, co nagromadziło się w nim przez minione lata. Piosenka powstała w 10 minut i nikt nie przypuszczał, jak szybko stanie się przebojem.
Płyta "Zaustavi se vjetre"; pełna jest przebojów, wśród których kultowy to utwór "Prijatelji". Artysta powraca w nim do czasów wojny, opowiada o swoich towarzyszach broni i trudnościach, jakie mają z adaptacją w powojennej rzeczywistości. Z kolei "Lijepa li si" to swoisty poprockowy hymn dedykowany czterem historycznym regionom Chorwacji. Do tej piosenki nakręcono jeden z najgłośniejszych teledysków w historii Chorwacji. Nagrywano go miesiącami. Marko na alkarskim koniu objeżdżał Chorwację i odwiedzał wszystkie ważne miejsca związane z historią jego ojczyzny. W teledysku wystąpiły gwiazdy chorwackiej estrady: Mate Bulić, Alen Vitasović, Mladen Grdović, Giulliano.
Historia i kultura Chorwacji zawsze była dla Perkovicia źródłem artystycznych inspiracji. Gdy od swych przyjaciół z bośniackiego Kupreszu usłyszał pieśń "Moj Ivane", stworzył do niej rockowe aranżacje i uczynił ją kolejnym hitem. Teledysk do tej piosenki także jest niezwykły, bowiem w roli statystów wystąpiło w nim ponad 1000 mieszkańców Kupreszu.
"Mój narodzie"
W 2002 roku Thompson wydał nową płytę "E, moj narode", o której wielu mówi, że jest szczytem jego osiągnięć muzycznych. Dominują na nim zaangażowane społecznie tematy. Nie ma już miłosnych ballad ani rockowych szaleństw. Album jest niezwykle spójny pod względem formy jak i treści.
Na jego koncerty chodzą starzy i młodzi. Na występ we Frankfurcie przybyli nawet fani z Australii i Ameryki. Dniem triumfu dla Thompsona był koncert w Splicie w 2002 roku. Na stadionie Hajduka piosenkarz zgromadził 50 tysięcy fanów. Marko, gdy tylko wszedł na scenę powitał swych fanów ustaszowskim zawołaniem "Za dom spremni!" (Dla ojczyzny - gotowi!) i zaśpiewał "Bojna Cavoglave". Zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Nad sceną ustawiono wielkie ekrany. Gdy Thompson śpiewał wojenny hit "Anice, kninska kraljice" można było zobaczyć na nich fragmenty filmów kręconych na żywo w czasie walk w Slawonii w 1995 roku. Ten swoisty spektakl trwał dwie godziny, w czasie których 5O tysięcy ust razem z Perkoviciem śpiewało jego piosenki o Bogu, Chorwacji, miłości i przyjaźni.
Thompson-katolik
Istotnym wątkiem w twórczości Thompsona jest wiara. Artysta bez kompleksów śpiewa o Bogu i publicznie wyznaje, że w Jezusie Chrystusie znajduje silną motywację do życia. Album "E, moj narode" jest pod tym względem wyjątkowo czytelny. W refrenie przebojowego utworu "Necu izdat ja" (Nie chcę zdradzić) wyznaje: "Nie chcę zdradzić Boga nigdy/ Nie chce gasić słońca świecącego na niebie".
Ta piosenka jest swoistą rockową modlitwą. Nie bez powodu w czasie jej śpiewania piosenkarz składa ręce jak do pacierza... Thompson za sprawą swoich religijnych tekstów niczym rockowy krzyżowiec wzywa swój naród do wierności Bogu. Poprzedzony monumentalnym wstępem utwór "Radost s visina" (Radość z Niebios) skierował do ludzi, którym trudy codzienności nasuwają zwątpienie w Boże miłosierdzie i w szansę na szczęśliwe życie: "Odrzuć szatana, to Cię nie zawiedzie/ Podaj rękę Chrystusowi, niech cię prowadzi".
Charakterystycznym elementem wizerunku Perkovicia jako artysty jest Krzyż Świętego Benedykta, który nosi na piersi. Częste nawiązania do katolickiej tożsamości Chorwatów to kolejny powód popularności Thompsona w kraju, w którym katolicyzm jest nierozerwalnie związany z poczuciem narodowej odrębności. Gdy w 2002 roku Chorwację odwiedził papież Jan Paweł II, Marko nagrał z tej okazji specjalny utwór zatytułowany "Ivane Pavle II". "Janie Pawle II, naród chorwacki kocha Ciebie", wyznaje w piosence Thompson.
Marko Perković swoją twórczość traktuje jako misję. Nie tylko przez swoją niezwykłą muzykę. Za prywatne pieniądze buduje obecnie kościół i stadion w rodzinnej wiosce Cavoglave. Chętnie występuje też charytatywnie. Wydarzeniem roku 2005 był jego koncert w Monachium, poświęcony pamięci chorwackiego kardynała Alojza Stepinca (1889-1960), w 1998 roku wyniesionego na ołtarze przez papieża Jana Pawła II. Kardynał Stepinec był prymasem Chorwacji w czasie istnienia Niezależnego Państwa Chorwackiego w latach 1941-45. Po wojnie był prześladowany i więziony przez komunistów.
Przeszłość
Dzisiaj chorwacki święty jest także jednym z bohaterów dyskursu, którego przedmiotem jest chorwacka państwowość w latach II wojny światowej. Dyskursu, który dzieli opinię publiczną i elity tego kraju. Podobnie jak postać charyzmatycznego muzyka z Dalmacji. Szczególne zainteresowanie nim przejawiają media i działacze lewicy, którzy co jakiś czas oskarżają piosenkarza o propagowanie faszyzmu. Koronnym argumentem posądzających Thompsona o faszyzm jest fakt, że w jego repertuarze koncertowym obecnych jest kilka starych, ustaszowskich pieśni z czasów II wojny światowej. Jego krytycy twierdzą, że to gloryfikacja zbrodni popełnionych przez reżim ustaszowski w latach 1941-45. Artysta publicznie wyjaśniał, iż jako katolik potępia zbrodnicze praktyki każdej władzy, tak komunistycznej, jak i faszystowskiej.
Temat ruchu ustaszowskiego i Niezależnego Państwa Chorwackiego w latach 1941-45 odbija się w Chorwacji czkawką. Tym bardziej, że tradycja chorwackiej państwowości wolna od dziedzictwa lat 1941-45 wygasa w XII wieku. Tradycja ustaszowska - mimo że kontrowersyjna - nieuchronnie staje się jednak dzisiaj integralną częścią chorwackiej tradycji niepodległościowej.
Thompson, jako wskrzesiciel ustaszowskich upiorów, to wdzięczny temat dla brukowej prasy i zawodowych tropicieli faszystowskiego spisku. Na jesieni 2003 roku przeciwnikom Thompsona udało się nawet zablokować jego koncert w Rotterdamie, na który organizatorzy sprzedali 10 tysięcy biletów. Przeciwnicy artysty stworzyli też specjalną inicjatywę Stop Thompson, w ramach której zbierają podpisy pod apelami o bojkotowanie artysty przez media. Tylko, że na koncertach Perkovicia nawet w prowincjonalnych miasteczkach Chorwacji czy Bośni frekwencja jest wyższa niż na całej liście poparcia dla inicjatywy Stop Thompson. Artysta chyba nie za bardzo się więc nią przejmuje, a w tytułowej piosence "E, moj narode" wyznaje wręcz prowokacyjnie : "Już od czasów Chrystusa/ Diabelskie siły się trudzą/ By zadać nam klęskę/ Antychryści i masoni/ Komuniści, oto oni (...)"
Fenomen Thompsona
Popularność Thompsona nie jest dziełem przypadku. Perković pojawił się we właściwym momencie i we właściwym miejscu. Okres wojny o niepodległość i silnego napięcia narodowych emocji był doskonałą chwilą dla początkującego artysty, śpiewającego patriotyczne teksty.
Dekadę później, po latach ciężkiej pracy, cieszy się statusem gwiazdy chorwackiego rocka. Ma sławę i pieniądze. I bezcennych w walce o rząd dusz sojuszników: specjalistów od promocji. To dzięki nim piosenkarz, którego repertuar cechuje się momentami bardzo silną polityczną niepoprawnością, ma przed sobą otwarty dostęp do poważnych mediów. Nie zapomnijmy jednak o tym, że ludzie słuchają Thompsona, bo jego piosenki po prostu im się podobają. Artysta potrafi tworzyć hity, które wygrywają na listach przebojów.
Od ukazania się albumu "E, moj narode" Perković święci triumfy. W ubiegłym roku nabył sporą część udziałów w największej chorwackiej rozgłośni radiowej, co faktycznie uniemożliwia medialny bojkot Perkovicia. W tym roku ma się ukazać nowy album zatytułowany "Bilo jednom u Hrvatskoj", który już dzisiaj promuje utworem "Dolazak Hrvata" (Przybycie Chorwata). Opowiada w nim legendę o tym, że sam Bóg Ojciec podarował Chorwatom ich świętą ziemię...
Dawid Zadura
http://prawy.net/index.php?dz=felietony&id=12756&subdz=