Odcinek 9: Mlini Lepiej późno niż wcale ... oto nasza tegoroczna ekipa
Od prawej: Pan P. - Paweł, obok to wiadomo
... albo nie, czyli ja
, obok mnie Pani P. - Gośka i z lewej najmłodsza Panna P. - Ula,
w drugim rzędzie Zuzia i średnia Panna P. - Agnieszka
, a z drugiej strony aparatu mój mąż ofkors
.
Dla mnie Mlini było takim miejscem, jakich zawsze szukam na naszą wakacyjną bazę wypadową.
Nie jest za duże, ale też nie totalna pipidówka ... bo pekara musi być
, a w zasięgu naszego Jeepa sporo fajnych miejsc do zobaczenia
.
Rano też miałam gdzie wyskoczyć na mały spacerek
... no i fajny widok z balkonu apartmana
No a do tego jeszcze nasz gospodarz, który rozpieszczał nas nie tylko rybkami, ale również pysznymi pomidorkami
.
Codziennie dbał o to, aby rano czekał na gości kosz świeżych pomidorków
Kiedy ja rano wychodziłam na poranny spacer czy do pekary, koszyk był jeszcze pusty ...
Ten czarny kot był na spacerze z tym panem
,
kiedy zostawał w tyle, pan go przywoływał i już szedł grzecznie przy jego nodze
.
Kraby już raczej chodziły jak chciały
To "dzieło" jakiegoś miejscowego artysty
W Mlini jest też plaża
, a nawet kilka
,
no i my na tych plażach bywaliśmy
,
ale o tym za chwilę ... i będzie to odcinek dla ludzi o mocnych nerwach