Miodowa Riwiera przez jeziora i wojnę a wykiwani przez...
Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Po obejrzeniu z grubsza co ma do zaoferowania starówka postanowiliśmy wzbić się w przestworza i zobaczyć Perłę Adriatyku z lotu ptaka, tzn z wagonika kolejki linowej. Po podejściu do kasy zonk - "Ticket only 100 kuna for one person" powiedział do mnie sprzedawca swoją łamaną angielszczyzną łamiąc moje serce. Ale co mi tam. Podróż poślubna to nie będę żydził.. Miłość kosztuje Musieliśmy robić za atrakcję wycieczki bo moja Druga Połówka panicznie boi się wszelkiego rodzaju urządzeń, które swoje jestestwo opierają na unoszeniu się ponad ziemią (swoją drogą żebyście widzieli akcję, gdy stwierdziła, że zabarykadowała się w łazience samolotu podczas naszych wakacji w Tunezji - wrzask okrutny,drzwi trzaskają - nie doczytała = pchaj a nie ciągnij ). Także jedziem w górę, wagonik się buja - ja czuję, że mnie Monika w panice zaraz niechcący (albo chcący za to, że ją tam wsadziłem)udusi. Przy każdym lekkim wstrząsie wydobywała z siebie wszelkie możliwe pieśni pochwalne, typu k****, ja pi****, zabiję cię itd... (dodam, że normalnie usłyszeć jak klnie to tak jakby wygrać los na loterii). W końcu jakoś dojechaliśmy, Monika blada ze strachu, ja czerwony jak indor bo mnie o mało nie udusiła wyszliśmy z tego cudu techniki. Widoki? Nieziemskie. Cholera, to były jedne z lepiej wydanych 200 kun Naprawdę polecam wjechać tą kolejką i rzucić okiem na te widoki i panoramę miasta. Cud mialina. A czego nie polecam? Ano piwa nie polecam w restauracji widokowej. Nie to, że niedobre. Bo musicie wiedzieć, że alkohol jest zawsze bardzo dobry, z wyjątkiem denaturatu, który jest dobry Ale nie lubię jak mnie ktoś jawnie w ..... robi. Za 2 piwa zawołali 90 kun... W Polsce bym się za to upił i na drugi dzień kaca wyleczył... A tu miałem kaca ale moralnego.. I wcale lepiej nie smakowało jak to w Konzumie za 5-10 kun Ale wszystko co dobre szybko się kończy... Trzeba było zjeżdżać w dół i gnać do domciu do Podgory... cdn. ...
Te schody powstały ponoć na wzór schodów Piazza di Spagna przy Placu Hiszpańskim w Rzymie. Te z Dubrownika są wg mnie dużo ładniejsze, przede wszystkim nie są tak monumentalne przez co wydają się bardziej romantyczne
Dokładnie ,miałeś autem podjechać ja za każdym razem tam wyjeżdżam przed zachodem słońca parking za darmo a i muzeum byś spokojnie zwiedził i jeszcze by ci zostało na zgrzewkę Ożujsko w Lidlu.Niestety na Srd w tej restauracji są ceny dla tych z wycieczkowców choć i tak raczej zawsze świeci tam pustkami przy stołach.Raz była zapełniona w 2012r. ale w mieście był mecz charytatywny w futsalu i gościli tam gwiazdy rep.Chorwacji i reszty świata z Podolskim na czele .Oto plakat z tej imprezy.Ale Ci goście mieli wyżerkę za darmo.
Lednice napisał(a):Ale wojnę zwycięską, przynajmniej bez zabitych
No niestety bez ofiar się nie obyło... Ale o tym przy następnej części z kolejnego wyjazdu do Dubrovnika. Nas to miasto zauroczyło dlatego nie przeszkadzał nam prawie 3 godzinny dojazd i dlatego wróciliśmy po 2 dniach do Dubrovnika.
gusia-s napisał(a): Te schody powstały ponoć na wzór schodów Piazza di Spagna przy Placu Hiszpańskim w Rzymie. Te z Dubrownika są wg mnie dużo ładniejsze, przede wszystkim nie są tak monumentalne przez co wydają się bardziej romantyczne
A tego to nie wiedziałem... Może dlatego, że jeszcze w Rzymie nie byliśmy...ale nigdy nie mówimy nigdy
lotnikwsk napisał(a):A nie lepiej było jechać autem ?, podobno tam jest droga no i piwa nie musiał byś kupować (no ewentualnie jedno dla Miłości Życia) pozdrawiam Krzysiek
A skąd mogłem wiedzieć, że tam autem można wjechać?? Teraz już wiem i podczas następnego wyjazdu nadrobimy zaległości
Jak wspomniałem wcześniej droga do Dubrovnika minęła nam tak sprawnie i byliśmy tak pochłonięci widokami, że nie zwracałem uwagi na wskaźnik paliwa w naszym Asterixie. Przypomniałem sobie o nim dopiero po wyjechaniu z miasta i wyruszeniu w drogę powrotną. Przypomniałem sobie gdy zaświecił się przysłowiowy żyd i sygnałem dźwiękowym oznajmił, że chce mu się pić. A ja jadę, jadę i stacji nie widać... No myślałem, że mnie szlak jasny trafi. Klimę wyłączyłem co by każdą kroplę zaoszczędzić, pół drogi na luzie i jakimś cudem, gdy pokazywało stan paliwa na 5 km doturlałem się do jakiejś stacji. Spociłem się jak dzika locha, schudłem z nerwów ze 2 kg. W razie czego adidasy miałem nowe, wygodnie by mi się w nich auto pchało... Po przejechaniu miejscowości Rogotin w przydrożnych straganach zaopatrzyliśmy się w specjały. Kupiliśmy nalewkę limonkową, gruszkową (Kruśkovac - pychota,dlamnie nr 1), prośka (gdy pierwszy raz o tym usłyszałem na forum myślałem, że to jakaś lokalna szynka - dla mnie prośek to prosiak ), oliwy i paru innych przysmaków. Gdy jechaliśmy do Dubrovnika 2 raz zabarali się z nami znajomi. Gdy podjechaliśmy do tych straganów to upiłem się od samego próbowania. Po kilku kieliszkach nie wiedziałem co próbuję, jak mi smakuje - zresztą mi to nie przeszkadzało - próbowałem dalej - nigdy nie gardziłem imprezami za free Kilka km dalej w samej miejscowości jest duża lokalna "fabryka" wina. Sprzedają tego na potęgę. Ostała nam się jeszcze jedna butelka - Stella z winiarni Ante Glamuzina. Wino pyszne, słodkie ale nie sikacz. Monice smakuje najbardziej - nabraliśmy tych win tyle, że moglibyśmy wszystkich gości weselnych nimi napoić Pełni wrażeń, zakupów wróciliśmy do apartmanu. Ale że nam mało było i zachciało się emocji postanowiliśmy iść sprawdzić co oferuje lokalny rynek atrakcji wodnych. Po szybkim rekonesansie padło na "Crazy UFO". Monika wymiękła na starcie, poszli z nami znajomi. Uśmialiśmy się co niemiara... Za mną siedział ten co zajechał skuterka a więc 120 kg żywego mięsa, obok siedziała koleżanka - Pani Pedagog - klęła podobnie jak Monika podczas jazdy kolejką linową - zresztą sam pod koniec miałem już dość - i mi się wymsknęło - kończ waść wstydu oszczędź Ale co się uśmialiśmy to nasze - fajna forma odstresowania. Wygląda to mniej więcej tak - filmik znaleziony na youtube
Po tylu wrażeniach i w poczuciu dobrze spędzonego dnia mogliśmy oddać się błogiej medytacji wieczorowej przy grillu z właścicielem Co też uczyniliśmy....
sviva napisał(a):P.S. Wiecie co to za cudo? Stało w porcie w Dubrovniku. Wiem, że jest jakiśsuper luksusowy jacht o takiej nazwie? Czyżby to była jego "szalupa"?
Raczej nie jest to szalupa tego superjachtu. Poczytaj tu Paritetboat Looker 350 (a może miał to na lince?)
sviva napisał(a):P.S. Wiecie co to za cudo? Stało w porcie w Dubrovniku. Wiem, że jest jakiśsuper luksusowy jacht o takiej nazwie? Czyżby to była jego "szalupa"?
[img].....[/img]
Raczej nie jest to szalupa tego superjachtu. Poczytaj tu Paritetboat Looker 350 (a może miał to na lince?)
Pozdrawiam
Nie no nie wiem, dla mnie to jakieś pływające ustrojstwo. Ale trzeba przyznać, że wzbudzało duże zainteresowanie.
Po dniu pełnym wrażeń w spokoju poszliśmy porozmawiać przy grillu o polityce i takie tam Z racji, że mijający dzień trochę nas wymęczył następny postanowiliśmy spędzić na nic nie robieniu na plaży. Jak ja lubię taką formę spędzania czasu. Postanowiliśmy dzień podzielić na plażę w stronę Tucepi a po obiadku na plażę w Zivogosce Blato. Szybkie śniadanko i poszliśmy na plażę, słońce w końcu zaczęło z nami współpracować na naszych warunkach. Od razu Riwiera nabrała odpowiedniego blasku i wyglądu. Skały Velebitu w pełnym słońcu wyglądają cudnie. Tak sobie leżeliśmy, sączyliśmy i nic nie robiliśmy. Nagle nie wiadomo skąd wyrósł przed nami tubylec tamtejszy. Lokalny naganiacz na rejs statkiem. Kilka razy o zachodzie słońca widzieliśmy statek, który w rytmie głośnego łubu dubu i imprezie jak się patrzy wracał do portu w Makarskiej. Porządnie oświetlony robił wrażenie. Postanowiliśmy takiego czegoś spróbować. Rejs miał być z Makarskiej. Zwiedzić mieliśmy Jelsę, Bol i coś tam jeszcze (już nie pamiętam). Miało być w myśl zasady wino, muzyka i śpiew. Wina full, rakiji full zabawy full. Wszystko gratis miało być. Cena? Promocja. 200 kun od osoby. Nadmienię, że zorganizowaliśmy się w grupę 15 osób. Więc na start dostali 3000 kun. Naganiacz chciał jeszcze zaliczkę ale coś nam podpowiadało, żeby mu jej nie dawać. W końcu daliśmy mu chyba 200 kun. Na zdjęciach w prospekcie jacht wyglądał super, zdjęcia bawiących się ludzi również robiły wrażenie. W dodatku miał po nas podjechać autokar i nas odebrać prawie spod domu. No full wypas. Wypływać mieliśmy z Makarskiej następnego ranka. No to git. Płyniemy. I tak w sumie chcieliśmy czegoś takiego spróbować więc nie wybrzydzaliśmy. A szkoda. Trzeba było w necie sprawdzić opinie ale uczy się człowiek na błędach. Resztę dnia spędziliśmy na miłym nic nie robieniu w przeświadczeniu, że zrobiliśmy interes życia.