Podczas śniadania podjęliśmy ostateczną decyzję odnośnie celu naszej pieszej wycieczki
. Jak już pisałam, wcześniej myślałam zarówno o Kleftiko, jak i o Sykii. Skoro jednak nie zostaniemy w tej części wyspy na kolejną noc, wycieczka może być tylko w jedno miejsce. Owszem, lubimy wędrówki, ale co za dużo na jeden dzień, to niezdrowo
.
Wybór łatwy nie był, ale po analizie wszystkich za i przeciw (zwłaszcza tych przeciw
), Sykia przegrała… Przede wszystkim dlatego, że bardziej chciałam zobaczyć Kleftiko
. Kiedy już tam będziemy, a Grzesiek wskoczy do wody, posiedzę sobie rozkoszując się ładnym krajobrazem. „Dziura” Sykii wprawdzie też fajna, ale widok z niej przecież mniej rozległy… Na dodatek, mając na świeżo w pamięci „sypką”’ próbę zejścia do trzeciej plaży Agios Ioannis, jakoś
nie miałam ochoty na powtórkę, nawet w bardziej stabilnych (od sandałków) adidasach. A górskich butów na wyprawę nie zabraliśmy…
kulka 53 napisał(a): Górskie buty bardzo się przydały , ostre i bezładnie porozrzucane, większe i mniejsze kamienie nie nadawały się raczej na sandałki
kulka53 napisał(a): Nachylenie jest bardzo duże, ścieżki właściwie już nie ma, zniknęły także znaki. Trzeba bardzo uważać by nie rąbnąć i nie zjechać w dół, drobny żwirek ciągle usuwa się spod butów
A przy zejściu do Sykii nawet Paweł miał
lekki problem…
kulka53 napisał(a): Będąc już na dole źle wybrałem drogę przez skały, w pewnym momencie obsunęła mi się noga, chwyciłem za skałę a ta... oderwała się od podstawy i spadając uderzyła mnie w nogę. Efekt – zdarta skóra na kolanie i łydce, cieknąca krew...
Ścieżka wiodąca do Kleftiko jest mniej kamienista, tam brak traperów na pewno nie będzie nam przeszkadzał, więc wybór jest już przesądzony
.
Skoro cel wybrany, możemy startować!
Autem podjeżdżamy tylko pod mury monastyru, gdzie pojazd zostawimy. Postanowiliśmy, że nie będzie ponownej jazdy kiepskim szutrem od monastyru do „koziej farmy” - zamiast katować auto, zrobimy troszkę dłuższy spacer.
Zakładamy na okna srebrzyste zasłonki - oprócz cienia od murów klasztoru, będzie dodatkowa osłona przed upałem (faktycznie, po powrocie z wycieczki w aucie mieliśmy o kilka stopni mniej, niż było na dworze). Pakujemy plecaczki i możemy iść… Zanim jednak rozpoczniemy właściwą wycieczkę, na moment wchodzimy jeszcze na teren monastyru, trzeba przecież zobaczyć, jak tu jest za dnia
!
Ludzi znacząco mniej, ale o pustce nie ma mowy! Wszystkie cele nadal zamieszkane, pewnie będzie tak aż do niedzieli…