Pozamykaliśmy szczelnie okna, żeby tumany kurzu nie pokryły mojej świeżej i pachnącej
rozmarynem (taki szampon miałam) fryzury, oraz naszego łóżeczka
. Gładki kopalniany szuter ustąpił bowiem pola kamienisto-pylącej drodze. Tempo jazdy spadło, no bo przy niskim zawieszeniu auta, trzeba było uważnie śledzić układ luźnych kamieni na drodze, omijając co tylko się da. Na szczęście droga była dość szeroka, więc kierowca miał jakieś możliwości manewru
.
Najpierw nieco mocniej pod górę, potem łagodnie w dół…
Z uwagą śledziliśmy, w którym miejscu
zaczyna się szlak do Kleftiko (tam przecież musieliśmy pójść
!) …
Potem ostatni podjazd (łagodny), a za „kozią farmą” końcówka trasy na ten dzień. Niestety
najgorsza! Kręto, dość stromo, a kamieni na drodze całe mnóstwo. Dobrze, że nie musieliśmy jechać tędy po ciemku…
Na szczęście do celu było już blisko
.
Uda więc się zrealizować kolejny (zaplanowany przed wyjazdem z Wrocławia) punkt programu miloskich wakacji
udział w dorocznym święcie w monastyrze Agios Ioannis Siderianos.
Kiedy po powrocie Kulek z ich pierwszych wakacji na Cykladach, wtrąciłam takie oto słowa do ich relacji z Milosa:
dangol napisał(a):Co do święta w monastyrze, to faktycznie mają je w drugiej połowie września, wtedy jest nawiększy odpust na wyspie .
Fajnie byłoby zobaczyć cos takiego na własne oczy
… nawet nie śniłam o tym, że
tak szybko uda mi się to zrealizować.
W zasadzie to nawet o tym święcie zapomniałam
. Pamięć odświeżyło mi dopiero oglądnięcie jeszcze jednego (tym razem nr 3) odcinka „Teorii Smaku Teo Vafidisa”, gdzie Teo podał dokładną datę uroczystości. 25 września? Przecież właśnie wtedy
będziemy na Milosie! Nie było innej opcji, musieliśmy przyjechać do monastyru dokładnie w tym terminie
.
No i tak się stało
, auto zaparkowaliśmy około 16:40.
Parking nie był (jeszcze) oblężony, więc zaczęliśmy się zastanawiać, czy oby na pewno
coś tu będzie się działo wieczorem? Odgłosy docierające zza murów klasztoru oraz wcale nie mała ilość aut stojących przy samych murach (w zasadzie niemalże wszystkie z greckimi blachami, no i nie były to autka z wypożyczalni
), potwierdzała jednak
właściwość terminu.