„Pag? To przecież jakaś łysa wyspa na której nie ma nic, oprócz zmutowanych owiec, które pożarły tam całą roślinność i wszystkich mieszkańców.”.
sneer, czerwiec 2018
„W tym roku na pewno nie pojedziemy do Chorwacji”.
sneer, lipiec 2018
Tymczasem już kilka tygodni później, trzeciego września, podążaliśmy do Chorwacji. Nie muszę chyba dodawać, że na wyspę Pag.
Abyście zrozumieli jak do tego doszło muszę nieco cofnąć się w czasie.
Rok 2018 był (jest?) dla mnie dość absorbujący. Otóż, budowa naszego domu wkroczyła w wakacje w okres tak zwanej „wykończeniówki”. A to – jak wiedzą ci, którzy swoje budowle już postawili – potrafi wykończyć praktycznie wszystkich „inwestorów” (jak dumnie nazywa się tych naiwniaków, który postanowili wybudować swój wymarzony dom). Ponadto młodsza córka w sierpniu kończyła dopiero roczek, co stawiało wakacyjny wyjazd pod jeszcze większym znakiem zapytania. Podobnie więc jak rok wcześniej (z racji porodu), tak i teraz, na naszej ulubionej Chorwacji postawiliśmy – w kontekście wakacyjnym - krzyżyk.
Jednak, gdy podczas tegorocznej fali upałów, kolejny fachowiec na budowie sprawił, że zacząłem rozważać wystąpienie o pozwolenie na broń oraz studiowanie książki pt. Historia Chińskich Tortur, coś przelało czarę goryczy i w mojej głowie pojawiła się myśl: „A gdyby tak jednak rzucić to wszystko i pojechać do Chorwacji, chociaż na tydzień?”. Dom się przecież nie zawali, a fachowcy i tak spieprzą to co mają spieprzyć.
Tym oto sposobem, na początku września znaleźliśmy się na wyspie Pag w celach wybitnie wypoczynkowych, na pełnym luzie, by naładować swoje zdezelowane baterie. A dlaczego Pag skoro tam nic nie? O tym w następnej części
Z góry przepraszam za chaotyczny sposób narracji. Moja relacja (jeśli w ogóle można tak ją nazwać) nie będzie ani chronologiczna, ani specjalnie szczegółowa. Jednak jako, że kilka osób prosiło mnie o umieszczenie na forum kilku fotek z podróży (i to jest w zasadzie główny powód dla którego piszę tą „relację”), postaram się nadrobić braki pisarskie poprzez obrazy.
Oczywiście z racji obecności roczniaka w ekipie oraz wypoczynkowego charakteru pobytu, moje zdjęcia pokazują tylko mały wycinek wyspy, stąd owe „migawki” w tytule. Wszystkich, którzy chcą zgłębić Pag do ostatniego kamyka, odsyłam do świeżych, szczegółowych i nad wyraz zacnych relacji z wyspy autrostwa Habanero: https://www.cro.pl/50-plaz-paga-t54499.html czy Pitera_M: https://www.cro.pl/pag-2014-a-to-bylo-tak-t46609.html.
Ok, po tym przynudnawym wstępie zapraszam na pierwszą część migawek