napisał(a) Gucio 1 » 14.07.2005 20:45
Ja miałem przygodę z czeską policją na granicy czesko-austriackiej w Znojmie, w sierpniu 2002. Wracałem do kraju, było ok 8 rano, niedziela, w miarę pusto. Chciałem zrobić zakupy w wolnocłówce, a wiem, że przez całą strefę biegnie ciągła podwójna i na lewo nie ma co zjeżdżać. Czesi tylko na takich z radością czekają.
Ale z prawej strony, tuz za bramkami austrackimi jest zatoczka odgrodzona od drogi głównej pasem zieleni i mały sklepik (obecnie chyba juz nieczynny, ale może się mylę). Myślę - zjadę sobie tam. Bezpośrednio za bramkami w zatoczkę wjechac nie mogłem - stoi znak zakazu ruchu w tym kierunku. Pojechałem więc jakies 30m i wjechałem w nią przepisowood tyłu. Musiałem w nią wjechac, nie mogłem zatrzymać się przy drodze bo tam stały już dwa autobusy i zajmowały całe miejsce.
Zatrzymałem samochód, poza autobusami byłem wtedy praktycznie sam, wygramoliłem się z auta i zobaczyłem nadjeżdżająca Policję czeską. Podjechali do końca zatoczki (zgodnie z kierunkiem ruchu), jakieś 20m ode mnie i zatrzymali się. Ze zdumieniem obserwowałem ich dalsze czynności. Wyszli z samochodu, popatrzyli na mnie, usmiechnęli się, podeszli do jakiegoś znaku drogowego ustawionego w kierunku drogi głównej, przekręcili go o 180 stopni i w ten sposób ujrzałem zakaz skrętu w prawo. Krótko mówiąc, nie mogłem wyjechać z zatoczki w kierunku Czech tak, aby nie złamać przepisu. Stanęli parę metrów za tym znakiem i usmiechali się czekając na mnie.
Spojrzałem na zegarek, myślę - mam czas, poczekamy, zobaczymy. Poszedłem więc spokojnie na zakupy, trochę one trwały. Wróciłem, dalej stali. Zabraliśmy się za śniadanie. W międzyczasie zaczął robić się ruch. Chłopaki zatrzymali parę samochodów, wlepili pare mandatów za próbe skrętu, mieli czym się zająć. Nie widzieli mnie już bezpośrednio, bo między nami zaparkowały inne auta.
Wyczekałem na stosowny moment, gdy byli zajęci, odpaliłem wcisnąłem gaz i chodu pod prąd! Nie wiem czy mnie zauważyli czy nie, w każdym razie nie ruszyli za mną, a granicę przejechałem jedynie z małym trzepaniem bagażu.