C.D.
Po chwili ciszy, pierwszy reaguje Paweł:
- Wsiądź i zrób kółko wokół stacji, zobaczymy czy nadwozie trze o koła...
Wsiadam z mieszanymi uczuciami, choć góruje przerażenie i myśli "co teraz?" krzyczą mi w umyśle...
Robię kółko. Koła nie trą, czyli może jakoś dojedziemy do najbliższego hotelu...
Ruszamy powoli i od razu odczuwamy konsekwencje tych huków... Oczywiście komfort jazdy równy jeździe bryczką... Na tyle Janek i Esti prawie walą głową w sufit przy większych nierównościach... A rozmowy dziw-nieeee się wyyy-dłuuu-żaa-ją...
- Moo-żeee ja-koś do-jeee-dzieee-my...
- Muuu-si-myyyy...
Z planowanego noclegu w Belgradzie nici. Musimy szukać bliżej. Zjeżdżamy więc do miejscowości Novi Sad. Mijamy kilka hoteli, ale decydujemy się zjechać do pierwszego jaki wpadł nam w oko. To właśnie hotel Milkaza prezentowany na zdjęciu powyżej. Jest czysto, pokoje przestronne, klima, wifi, Tv. Za naszą rodzinkę 2+1+ piesek zapłaciliśmy około 30 euro ze śniadaniem.
Wieczorem chłopaki omawiają kwestię Scenika. Rano poszukają jakichś "klocków" drewnianych i spróbują podłożyć. Szczęście w nieszczęściu, że nadwozie nie siadło na kołach... Paweł jest mechanikiem, jak już pisałam. Uspokaja mnie więc świadomość, że jakoś z tego wybrniemy. A dodając do tego jego pomysłowość niczym u MacGyver'a - wybrniemy z tego NA BANK !!!
Rano wypoczęci, ładujemy jakieś znalezione drewniane kloce do auta, Paweł dopompowuje koło w motorze (co jakiś czas musi je kontrolować) i ruszamy dalej.
Niżej auto już nie powinno siąść. Gdyby miało siąść, to siadło by wczoraj
Jeśli daliśmy radę dojechać do Novego Sadu, to dojedziemy i na Lefkadę, a co!
Że niby my mielibyśmy nie dać rady?? My?? Nie ma takiej opcji!