Witajcie
Czas nadrobić
Troszkę mnie nie było, a spowodowane to tym, że musiałam wreszcie skończyć pełnometrażowy film z wakacji - i tak w tym roku wybitnie długo go montowałam przez zmianę pracy. Ale udało się - film jest gotowy. Teraz mogę kończyć relację i wymyśliłam, że okraszę ją lekko kilkoma filmikami
Mam nadzieję, że się spodobają
A tymczasem lecimy na EGREMNI
Powspominamy tę piękną plażę...
Dzięki
ArliJ plaża Egremni znalazła się na naszej liście
MUST SEE I dzięki Bogu, udało nam się tam zawitać na dłużej, niż 30 minut poświęcone na nią podczas rejsu... Kto by pomyślał, że 2 miesiące później już jej nie będzie?
Strasznie to przykre, ale mam nadzieję, że Lefkada się pozbiera i wkrótce znowu będą tam tłumy
Zbieramy się leniwie po śniadaniu do pojazdów... Około 11ej jesteśmy na miejscu. Zjeżdżamy na pierwszy parking, ale rezygnujemy i parkujemy odrobinkę wyżej, przy drodze (free). Schodzimy. Mijamy kolejny parking - stamtąd rozciągają się już przecudne widoczki - cykamy więc fotki i podziwiamy ten niewiarygodny (!) lazur
Tu następują
ochy i achy... Po kilku minutach "szok" mija i możemy obrać kierunek -> dół.
Zejście po tych 350 schodach nie trwa krótko - i to w żadnym wypadku nie z winy ilości schodów
Rzeczą oczywistą jest chyba, że wszyscy - podkreślam -
wszyscy turyści muszą zrobić zdjęcia praktycznie na każdym schodku... Selfie tu i selfie tam... Obrót w prawo, obrót w lewo... Masakra! Z góry patrzę i zazdroszczę tym, co moczą już kupry w tej cudnej
zupce i błagam o litość: ja też chcę do wody!!!
Idźmy już na dół...
Rzucam wszystko i mknę niczym łania
by otuliły mnie te cudne fale
Córcia i mąż do mnie dołączają, ale po chwili Paweł porywa go, bo zanim my zeszliśmy - on zdążył już dojść do lewego końca plaży i odkrył jaskinię, do której postanowili wleźć...
Zostałam więc z dzieckiem w wodzie... Na kolejne szybko mijające godziny
- zdecydowanie za szybko mijające
Sądzę, że słowa są zbędne...
Niech przemówią zdjęcia...
...i filmik