napisał(a) Franz » 09.05.2012 19:19
Trochę stromy odcinek - na szczęście, niezbyt długi - i tuż za prostym, drewnianym krzyżem nachylenie już łagodnieje. Jeszcze chwila i ścieżka zaczyna trawersować obłe wzgórze i niespodziewanie szybko docieram do skrzyżowania szlaków. W lewo Alan, a prawo Baska Ostarije, czyli jestem na najsłynniejszej velebickiej ścieżce - Premuziceva staza. Namalowane na kamieniu znaki wskazują jeszcze dodatkowo na pobliską kuczę, informując, że i kuchnię można tam znaleźć. Dziwna sprawa - od razu odczuwam lekki głodek. Ale to jeszcze nie ta pora, więc ruszam głównym szlakiem na południowy wschód. To najmniej ciekawy odcinek z całej dotychczasowej trasy; idzie się prawie poziomo lasem, co ma jednak ten plus, że nie muszę się smarować mimo prażącego słońca. Wkrótce poniżej widzę biegnącą prawie równolegle do szlaku leśną drogę, a jako że moja ścieżka nieznacznie się obniża, to w końcu obie trasy się łączą. Do uszu dobiega dźwięk pił mechanicznych i stukot siekier, potem wszystko ustaje na chwilę i słychać huk walącego się drzewa, po czym znów ruszają piły - najwyraźniej drwale nie próżnują.
Zaraz też docieram do małego budynku - to skloniste Skorpovac. Drzwi zawiązane sznurkami; zaglądam przez okno i widzę wewnątrz ubrania, reklamówki, prowiant - najpewniej należące do robotników leśnych. Jest też piec i zgromadzone drewno. Nie będę wchodził do środka - zasiadam przy kamiennym stole na zewnątrz i przyrządzam sobie drugie śniadanie. Posilony, ruszam w dalszą trasę, ale teraz już nie głównym szlakiem, tylko zaczynam trzeci etap tej wycieczki - zejście do Cesaricy. Zejście... hmm, to dlaczego ścieżka prowadzi coraz ostrzej w górę? Mijam zupełnie zrujnowane domostwa niegdysiejszego przysiółka Skorpovac, a ich malownicze rozmieszczenie w porastającym go obecnie lesie przywodzi na pamięć opuszczone wioski w Beskidzie Niskim.