Tymczasem spacerowa alejka nad samym brzegiem doprowadza do wyglądającej na zamkową basztę skały i o ile dotąd była na ogół równo wysypana drobnym żwirem, to za basztą staje nieco wyboista. Zaraz też osiągam jej koniec. Ot, po prostu, w pewnym momencie skalisty stok wpada wprost do wody, a alejka dobija do samej skały. Wychylam się maksymalnie, by zajrzeć w przód - jeśli dalej teren byłby w miarę przechodni, to mógłbym tę ściankę sforsować. Niestety, żadnej możliwości kontynuacji - to już koniec trasy. Odwracam się na pięcie i wracam.