Schodzimy co raz niżej...


Mijamy niewielkie jeziorko...


I wychodzimy w końcu na główną szosę...

Okazuje się, że do Passo Falzarego kawałek Nam jeszcze zostało i trasa trochę się dłuży...

Dochodzimy do samochodu. W końcu można się położyć i trochę odpocząć...

Jeszce tylko szybkie dwa zdjęcia ...

Akurat udaje się uchwycić jadącą do góry kolejkę...

Zaczynamy przyrządzać obiad. Ryż,konserwa,kukurydza, sos i mamy pyszne danie. Więcej do szczęścia nie potrzeba

Jesteśmy tak zmęczeni, że po zjedzonym posiłku, kładziemy się za samochodem i chyba na 1,5 godziny ucinamy sobie drzemkę.
Do Passo Falzarego wróciliśmy stosunkowo wcześnie. Była może godzina 16. W międzyczasie zastanawialiśmy się, czy po obiedzie i krótkim odpoczynku nie wybrać się na drugą stronę. Nawet na krótki spacer, żeby wykorzystać do końca dzień.
Nie mniej jednak nie byliśmy w stanie...
Z jednej strony było takie lekkie zawiedzenie, że w zasadzie nie zrobiliśmy dzisiaj żadnej konkretnej trasy. Aczkolwiek naprawdę całonocna podróż samochodem i praktycznie brak snu ewidentnie dały się we znaki.
Zapoznaliśmy się natomiast z Dolomitami i z mapą. Można także powiedzieć, ze troszkę się zaaklimatyzowaliśmy. Tak czy tak kawałek dzisiaj przeszliśmy i coś się udało zobaczyć.
Pozostało Nam jedynie znaleźć jeszcze jakieś miejsce do nocowania.
Zjechaliśmy samochodem kawałek w dół. Zatrzymaliśmy się na zatoczce i tam też zostawiliśmy auto na noc.
Namioty rozbiliśmy obok w lesie.
W międzyczasie Kamil sprawdził pogodę. Ma być całkiem ładnie. Ustaliliśmy, że jutro wstajemy o 4:30 i naszym głównym celem jest via ferrata Giovani Lipella.
Jest chyba coś koło 21. Kładziemy się spać. Nawet nie wiem kiedy zasypiam...