Słońce budzi Nas jak zwykle wczesnym rankiem. Dzisiaj planujemy typowy relaks, stąd też zdjęć nieco mniej. Paweł jak co dzień, pierwszy w wodzie...
Morze Czarne jest nieco mniej zasolone, ale równe ciepłe. Po Egejskim i Marmara, jest to już Nasze trzecie morze, w którym mamy okazję popływać podczas tegorocznych wakacji.
Wejście do niego usiane jest całe glonami. Na specjalną prośbę Staszka, Paweł robi wąską drogę przejścia, aż do momentu w którym można się już normalnie zanurzyć.
W trakcie leżakowania, zaprzyjaźnić się z Nami chciał tak oto konik...
W ciągu dnia odwiedziła Nas jedynie 4-osoba grupka z parasolami...
Godziny popołudniowe to oczywiście klasyczny obiadek. Według Staszka od kilku dnia miał Nam się skończyć gaz w butli, ale o dziwo cały czas wystarczało go na przyrządzenie porannej kawy, jak i obiadu. Butla częściowo była używana już w zeszłym roku. Poza tym korzystałem z niej w trakcie wypadu w Dolomity. Taka pełna butla 2,5 kg, spokojnie powinna starczyć na 2 tygodniowy wyjazd.
Pod wieczór udajemy się jedynie do pobliskiego Tsareva, aby zrobić jakieś zakupy. Miasteczko jest malutkie, ale prezentuje się całkiem sympatycznie. Sporo się w nim dzieje...
Oprócz kiełbasek na grilla i świeżego chleba, głównym Naszym celem jest zakup lodu. Potrzebny jest Nam do schłodzenia 2 buteleczek z Polski (jednej od koleżanki z pracy, drugiej od kolegi, którą mi wręczył w dniu wyjazdu). Tak się akurat składa, że moje urodziny wypadają właśnie w sierpniu i od lat zawsze obchodzę je, przy okazji takich właśnie wyjazdów. Kto w nich uczestniczy, ten ma okazję wypić za moje zdrowie. W tym roku jest bardzo kameralnie, ale tak nawet wolę. Znalezienie lodu nie jest jednak rzeczą prostą. Obchodzimy prawie wszystkie sklepy, ale praktycznie w żadnym nie można go kupić. W jednym się dopiero mrozi, w drugim niby jest, ale już zarezerwowany dla kogoś innego. Odsyłają Nas na pobliską stację benzynową, gdzie za grosze dostajemy cały worek lodu. Mamy już wszystko więc możemy wracać. Oczywiście znowu pojawiają się tutaj problemy z akumulatorem. Odpalamy go "na krótko" z tego drugiego i po chwili jedziemy w stronę Naszej "plaży".
Po przyjeździe Staszek, przy użyciu lodu i soli, robi mieszankę chłodzącą, której roztwór osiąga temperaturę -21 stopni. Mieszanka zdaje egzamin, chłodząc wyciągniętą z auta, ciepła wódkę, do wręcz idealnej temperatury.
Pamiętam, ze robiliśmy sobie wspólne zdjęcie, które najchętniej bym tutaj wrzucił, ale nie wiem co się z nim stało. Musiało się skasować. W związku z tym, żeby nikogo nie pominąć wrzucę tutaj dwie fotki. Jak widać na jednej z nich, przekąskę stanowił pokrojony słodziutki melon...
Wieczór spędzany na typowo męskich rozmowach. Wiadomo, jak to przy wódce, każdy mówi to, co mu akurat leży na sercu...
W tle towarzyszy nam jakaś sympatyczna bułgarska stacja radiowa oraz... całkiem duża ilość szczypawic, które po zmroku zawsze ochoczo do Nas wychodziły. Ale, co tam...W grupie zawsze raźniej
Zatem wypijmy za to miłe Bułgarskie posiedzenie ! Z dala od Krakowa, z dala od codzienności i tego całego zgiełku, który towarzyszy Nam każdego dnia... Wypijmy za kolejne udane wakacje. Sto lat !