Robię sobie mały obchód z aparatem w ręku. Na wypadek wpadnięcia do wody, zmieniam wcześniej kartę pamięci. Nie chciałbym stracić zdjęć z Dolomitów...
I widok z drugiej strony na Naszą prawie prywatną plażę
Udało się wrócić bez żadnych strat
Staszek z uwagi na to, że w pierwszy dzień się trochę spiekł, większą cześć dnia "opala' się w cieniu
W międzyczasie zaczęli pojawiać się tutaj jacyś ludzie, ale w zasadzie policzyć ich można na palcach jednej ręki.
Między innymi pojawiła się tutaj starsza para (około 60 lat), która rozłożyła się tuż koło Nas. I byli oni o tyle sympatyczni, że pomimo swojego wieku zachowywali się niczym jakaś młoda zakochana para. Już zaraz na początku starszy Pan wszedł do wody, po czym (nie wiem jak on to zrobił) wyłowił z niej kamyk w kształcie serca i wręczył go z uśmiechem na twarzy swojej partnerce. Widać było, że cały czas ewidentnie cieszyli się swoim towarzystwem. Na sam koniec, jak już się zbierali, to tuż po wyjściu z plaży, zatrzymali się na chwilę na górze, po czym zaczęli się normalnie całować. Następnie chwycili się za rękę i i poszli. Naprawdę aż miło było popatrzeć. I można im jedynie pogratulować i pozazdrościć, bo takich ludzi naprawdę rzadko się spotyka.
I jeszcze raz widok na druga stronę...
Idąc w tamtym kierunku, między skałami widziałem całą masę śmieci. Nie wiem naprawdę jak można zaśmiecać tak piękne miejsca. Czy to tak trudno posprzątać po sobie ?
Po leniwie spędzonym dniu, postanawiamy, że przed zmrokiem trochę sobie pobiegamy. W tym czasie na plaże, zaczynają się zjeżdżać młodzi ludzi. Stawiają namioty, rozpalają ognisko. Wygląda na to, że będziemy mieć dzisiaj w nocy towarzystwo. Nie wygląda to dobrze, z uwagi na to, że rano koło 5 planujemy pobudkę...
No nic, idziemy biegać. Naszym celem jest wstępnie Petrota Beach, ale biegniemy jeszcze kawałek za nią, aż do takiego sympatycznego kościółka na wzgórzu. Nasza trasa biegu mniej więcej wygląda tak...
Niestety nie braliśmy ze sobą aparatu, ale zdjęcie tego kościółka udało mi się na szczęście znaleźć w internecie. Wygląda tak.
Źródło:
https://ssl.panoramio.com/photo/25778549Z tamtego miejsca rozciągają się oczywiście bardzo ładne widoki. Po chwili odpoczynku, biegniemy z powrotem w stronę samochodu. Po przybiegnięciu na miejsce, wszystko już mają porozkładane. Impreza zaczyna się na dobre...
My idziemy się jeszcze wykąpać, po czym się przebieramy i rozpalamy kawałek obok nich Naszego grilla.
Kiełbaski się smażą, pijemy sobie lekko schłodzone piwko. Generalnie jest w miarę spokojnie. W międzyczasie w Naszą stronę zmierzają chłopak z dziewczyną. Podchodzą do Nas, witają i na wstępie częstują całkowicie zimnym piwem (mieli nawet przenośne lodówki na plaży). Rozmawiamy dłuższa chwilę. Są z oddalonego o niecałe 30 km Alexandroupoli. Pomimo tego, że w zasadzie zaczyna się weekend, to przyjechali tutaj tylko na jedną noc. Opowiadamy im o Naszym stylu podróżowania, o Naszych dalszych planach. Dziwią się, że przyjechaliśmy tutaj aż z Krakowa i że w Serbii nie nocowaliśmy w żadnym hotelu. Na odchodne mówią, że jakbyśmy coś potrzebowali, to śmiało zapraszają do siebie. Po jakimś czasie podchodzimy do nich. Witamy się z każdym z osobna. Są naprawdę gościnni. Ponownie na samym wstępie częstują Nas zimnym piwem. Pytamy o trasę do Turcji, chwilę jeszcze z Nimi rozmawiamy i wracamy na swoje stanowisko. Po jakimś czasie po raz kolejny do Nas przychodzą. Tym razem w ręku niosą świeżo upieczone, ich tradycyjne potrawy. Nie wiem co to dokładnie było, ale generalnie wyglądało jak szaszłyk. Z tego co mówili, to był on, w jakichś dwóch odmianach. Oczywiście dla każdego było po porcji. Oprócz tego, czymś jeszcze częstowali, ale tego to już sobie chyba nie przypomnę. W każdym bądź razie jedzenie było bardzo dobre.
Naprawdę bardzo przyjemnie się dzisiaj siedzi, ale najwyższa pora kłaść się do spania. Jutro w planach przejazd do Turcji. Nie chcemy znowu tracić całego dnia na podróż, więc budzik, z tego co pamiętam nastawiamy na godzinę 5:00.
O dziwo, jak się położyliśmy i zgasiliśmy swoją lampkę, to nawet dało się normalnie zasnąć. Nie zachowywali się wcale głośno. Kto wie, może mieli na uwadze, że rano wstajemy ?
Jednym słowem Grecy wywarli na Nas całkiem pozytywne wrażenie. Tak samo jak i ta plaża. Nie wiem, czy akurat miało to miejsce, przy okazji tego wieczoru, ale wpadliśmy na pomysł, że stworzymy listę miejsc szczególnie przez Nas polecanych. I tym samym, ta miejscówka, staje się pierwszą, która zostaje wpisana na tą listę.
Miejsce to, tak jak już wspominałem jest naprawdę wyjątkowe i przepiękne. Przyciąga swoim położeniem i spokojem jakiego można tam zaznać. Można by się pokusić nawet o stwierdzenie, że takiego, to nawet w katalogach z biur podróży się nie znajdzie.
Nam udało się do niego dotrzeć, całkiem przez przypadek. I to jest właśnie najfajniejsze w takim sposobie podróżowania. Całkowita spontaniczność. To właśnie przyczynia się do tego, że do takich miejsc trafiamy.
Tyle na dzisiaj. Pora spać. Jutro w planach Turcja...
Pozdrawiam,
Paweł.