Słońce budzi Nas całkiem wcześnie. Poranek zaczynamy od śniadanka. Do wyboru konserwa + ajwar, albo dżem. Do tego oczywiście Lord Wayne, ewentualnie herbata. Czyż można lepiej zacząć dzień ?
Wygląda na to, że dzisiaj będzie towarzyszyć Nam bardzo ładna pogoda. W związku z tym już z samego rana Staszek podłącza Nasz mini panel słoneczny, który ładuje akumulator. Ten służy Nam do tego, aby wieczorem mieć oświetlenie i żeby grało radyjko. Są też porobione dodatkowe wyjścia, także można podładować telefon...
Plaża jest zaśmiecona. Zaczynamy sprzątanie...
W związku z tym, że dwa ostatnie dni prawie w całości spędziliśmy w samochodzie, dzisiaj mamy zamiar sobie odpocząć. Dzień spędzamy leniwie na kąpieli i opalaniu. Przez cały dzień nie przyjechał tutaj absolutnie nikt. Można powiedzieć, że mieliśmy całą plażę tylko dla siebie. Cisza, spokój, ciepła i krystalicznie czysta woda. Jest pięknie !
Po obiadku wsiadamy w auto i jedziemy szukać jakiegoś sklepu. Na wieczór przydałaby się jakaś kiełbasa, chleb i...piwo
Po drodze zobaczymy jak to wybrzeże wygląda kawałek dalej. Cały Nasz dorobek mamy przecież w samochodzie. Kto wie, może przenocujemy gdzie indziej...
Zjeżdżamy z głównej drogi, zatrzymując się w całkiem ładnym miejscu widokowym...
A tutaj już jesteśmy w małym miasteczku. Z tego co pamiętam to chyba Kryoneri. Jak widać turystów brak. Stoliki w ogródkach całkowicie puste....
Robimy sobie delikatny spacerek. "Ryneczek" jest na tyle mały, że po chwili z niego wychodzimy...
Zakupy zrobione. Kupiliśmy chleb za 1,5 euro i kiełbasę za 3 euro. Do tego oczywiście piwko. Cena za jedną sztukę, to chyba coś koło 1,5 euro.
Jadąc jeszcze kawałek dalej, zobaczyliśmy drogowskaz w lewo, kierujący na "Cave of Maronia". Rzuciłem hasłem, że jak tu już jesteśmy, to może skręcimy i zobaczymy co to takiego. Droga, która tam prowadziła była w średnim stanie ale jakoś powolutku udało Nam się dojechać na szczyt. A mianowicie dojechaliśmy do takiej, ostrzelanej tabliczki. Cyrylicy się uczyłem, więc mniej więcej potrafię odczytać, ale o co chodzi to już nie mam pojęcia. I dlaczego jest ostrzelana...
Chwilę się rozejrzeliśmy. Na dobrą sprawę nic ciekawego tutaj nie można było zobaczyć. Być może jeszcze gdzieś dalej trzeba było pojechać ? Nie mam pojęcia. Poruszyłem jeszcze później ten temat z jakimś grekiem z Alexandroupoli, ale też nie umiał wytłumaczyć co to w zasadzie jest. Na szczęście w internecie znalazłem artykuł na ten temat, więc zainteresowanych tam odsyłam...
http://www.archaeologydaily.com/news/20 ... hemus.html
Wracamy do głównej drogi. Kierujemy się ponownie w stronę wybrzeża, skręcając w jakąś kolejną boczną dróżkę. Po chwili znajdujemy się w takim miejscu...
Słońce za niedługo będzie zachodzić. Z tego miejsca wygląda to naprawdę przepięknie...
W lewo prowadzi jeszcze kawałek dalej wąska polna droga, Jedziemy nią bardzo powoli. W końcu parkujemy auto. Zastanawiamy się poważnie czy tu nie nocować. Schodzimy klifem w dół. Nie ma tutaj żadnych drzew, więc w ciągu dnia, nie będzie gdzie się schować przed słońcem. Wieczorem będzie z kolei Nam doskwierał wiatr. Wracamy w stronę samochodu i w oddali widzimy terenowe auto policyjne jadące w Naszym kierunku. Oczywiście droga była w na tyle kiepskim stanie, że Pan policjant wysiadł dużo wcześniej i postanowił do Nas podejść na nogach. Między sobą już gadaliśmy, że zapewne od razu Nam zwróci uwagę, że tutaj nocowanie jest zabronione. Nie mniej jednak, na wstępie po prostu spytał czy się nie zgubiliśmy. Po czym grzecznie Nam poopowiadał, co można zobaczyć w okolicy, i że wieczorem jest jakiś koncert w pobliskiej miejscowości. Na odchodne życzył powodzenia, po czym wsiadł do auta i odjechał. Takiej uprzejmości się nie spodziewaliśmy.
No nic, pora wracać do "domu", na Naszą pierwszą miejscówkę. Nie ma co już więcej dzisiaj szukać. Odjeżdżamy, zostawiając za sobą piękny zachód słońca...
Najwyższa pora na kolację. Jeden czuwa, aby kiełbasa się nie spaliła, drugi odpoczywa, a trzeci to wszystko dokumentuje.
Smarujemy się preparatem przeciwko komarom. Strasznie ich dużo tutaj. Wieczorem nie dają spokoju.
Z kolei za dnia strasznie drażniące są gryzące muchy.
Dzień kończymy na rozmowach przy piwku. Z radyjka dobiegają bardzo ładne greckie melodie. Wiem, powtarzam się, ale mi osobiście naprawdę bardzo przypadły do gustu. Piękna, kojąca muzyka.
W oddali cały czas słychać ujadanie psów. Może Nas nie zjedzą...
Pozdrawiam,
Paweł.