Podróż przebiegała przyjemnie i bez problemów...sprzyjała ku temu doskonała pogoda oraz bardzo dobra, niezbyt tłoczna droga...trochę tłoku było przy zjeździe do Mediolanu ale i to nie był problem skoro przed sobą miałem jeden cel - Turyn...
Ale co z Gardą ? - pyta moja żona...
Kochanie - co ma wisieć, nie utonie
Tak więc jedziemy i jedziemy...w pewnym momencie musiałem przecież uregulować to:
Całkiem zapomniałem, że mam nową kartę kredytową i oprócz hologramu jest na niej chip zbliżeniowy...jeszcze tydzień wcześniej tego nie miałem i przez pomyłkę, włożyłem kartę do maszyny nie chipem ale hologramem
Coś tam zaczęło gadać po włosku, kartę mi zwróciło a szlaban dalej zamknięty
Drugi raz to samo - znowu jakiś pierdziordzi coś tam gadał jakbym to ja cokolwiek kumał
Szlaban dalej zamknięty a ja się zastanawiam - co jest ? - środków nie mam czy co...
Wreszcie szlaban się podniósł a mi coś nie grało...dostałem z maszyny jakieś dwa kwitki z których niczego nie rozumiałem
Bałem się, że może mnie dwa razy skasowali...zatrzymałem się więc w jakimś tam miejscu a tu do mnie policjant goni abym przestawił samochód w tamto miejsce...coś do niego mówimy...zrozumiał, że jesteśmy Polakami i nagle spokorniał, robiąc się bardzo sympatyczny
Podeszła jeszcze do pomocy, partnerująca mu policjantka i oboje zaczęli analizować te papierki...ja w tym czasie miałem zamiar przestawić w końcu samochód ale policjant tylko przecząco machnął ręką
Czyli potwierdził się sentyment Włochów do Polaków, no ale w końcu Papa był nasz
Wytłumaczyli w końcu, że to nie jest zapłacone...musimy objechać ten odcinek i tam jest biuro obsługi klienta...uśmiechnęli się i pozdrowili nas serdecznie
Jedziemy w ukropie...temperatura 36 C i znajdujemy wreszcie ten budynek...tam załatwiliśmy sprawę a gdy wychodziliśmy - cztery siedzące tam osoby głośno nas pozdrawiały...cóż - w tym momencie czułem się jak...Alessandro Del Piero
...avatara przecież nie miałem na czole...
Uff - wszystko dobrze - jedziemy dalej na Torino...jedziemy, jedziemy i w pewnym momencie znowu znalazłem się przy maszynie, która sprawiła mi tyle problemów...teraz nawet biletu nie miałem
Wkurzyłem się - wycofałem i wjazdem wyjechałem z drogi pod prąd...jakiś kierowca coś mi tam pokazywał ale dobra, dobra...znalazłem wreszcie dobry kierunek przez urocze miasteczka i z dala ukazał się symbol Turynu - Mole Antonelliana
Ostatnio edytowano 15.01.2013 19:53 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 2 razy