Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Dochodzimy więc do gmachu w którym znajduje się parking i idę do okienka zapłacić za te 4 godziny postoju Daję mu bilecik a on do mnie 26 E Że co ? Że ile ? No jak - Panie, przecież 4 godziny ledwie stałem tutaj a Pan mi tu liczy jak za dobę ? Choćby stał Pan nawet jedną godzinę to i tak musi Pan 26 E zapłacić ! Zagotowałem się, coś tam mu jeszcze tłumaczyłem ale kolo pozostawał niewzruszony... Dobra tam, nie będę już z gościem dyskutował bo nie ma sensu... Aby była jasność - byłem przygotowany na wydatki w Italii bo wiadomo, że kraj do najtańszych nie należy ale nie spodziewałem się, że za jakiś tam parking zabulę 26 E Dobra, idziemy do windy i spadamy stąd bo nie dość, że Wenecja ogólnie wrażenia na mnie nie zrobiła to jeszcze mi pierdziordzi ciśnienie podniósł... Wyjeżdżamy więc z tej "wyspy"...
Lepszym rozwiązanie zostawić samochód przed tą groblą i dojechać do centrum autobusem, które co chwilę kursują No to - następnym razem tak zrobię... Nie - jednak nie zrobię tak następnym razem bo choć będę jeszcze nawet dziesiątki razy w Italii ( piękny kraj ) to do Wenecji na pewno już nie przyjadę...
Jedziemy se dalej spokojnie a ze mnie już emocje opadły i zacząłem sam z siebie się śmiać Toczymy się cały czas przed siebie na południe bo chcieliśmy zobaczyć włoskie jadranskie wybrzeże W pewnym momencie zatrzymuję się i mówię do żony : A może tak do Chorwacji pojedziemy jeszcze ? Drugi raz w tym roku ? No, ale na Istrię - tam jeszcze nie byliśmy...to może jest okazja zobaczyć co nie co... W sumie - dlaczego nie ? To co, jedziemy ? Jedziemy !
Istria to część naszej pięknej Chorwacji, która nigdy mnie nie interesowała w kontekście wyjazdu na urlop latem...nawet w tamtą stronę nie patrzyłem... Po pierwsze, zakochałem się w Dalmacji... Po drugie - krążyły legendy o "inności" mieszkańców Istrii co tylko potęgowało moją niechęć do tego regionu... Na marginesie - znam też osoby, które swoją chorwacką przygodę zaczęły z Istrią i przez kolejne lata przygodę tę kontynuują... Ale uważam, że to dlatego bo nigdy nie byli w Dalmacji... Cóż - przekonamy się sami...
No to w tył zwrot - i jedziemy ku północy, jedziemy teraz na Triest... Już zaczęło się robić późno i niedługo trzeba rozejrzeć się za jakimś noclegiem...miałem nadzieję, że przenocujemy dopiero w Słowenii... Jechaliśmy normalną drogą, która mijała spokojnie i bez zakłóceń...jedyną atrakcją tej drogi był szaleńczo jadący TIR, który nas wyprzedził - to działo się tak szybko, że nawet nie wiedziałem co się tak naprawdę stało...ledwie skumałem to znowu jakiś szaleniec nas wyprzedził - tym razem Policja włoska, która ścigała oszołoma w ciężarówce... Jak się okazało kilka kilometrów później - pościg zakończył się sukcesem a koło uziemnionego TIRa stały trzy radiowozy Przed Triestem zatrzymaliśmy się koło marketu jeszcze i kupiliśmy pięć butelek włoskiego wina... Dalej już nic się nie wydarzyło...było spokojnie na drodze a jedyną atrakcją była droga, którą jechaliśmy...dlatego była atrakcją bo prowadziła dosyć wysoko nad Triestem a to powodowało, że nie mogliśmy oczu oderwać od morza świateł i światełek, w których skąpane było całe miasto - miasto bardzo duże zresztą... Pięknie to wyglądało... Całą drogę wspominaliśmy z żoną to co do tej pory przeżyliśmy przy muzyczce, która wypełniała wnętrze samochodu...w trakcie naszych wojaży króluje chorwacki folklor i tych utworów mam całe mnóstwo...ponieważ ta muzyka to nieodłączny element każdej naszej podróży, wiele piosenek znamy już na pamięć... Śpiewamy więc głośno razem z autorami i akurat leci to :
...kiedy podjeżdżamy pod Hotel Vodisek w mieście Koper , czyli jeden z naszych utworów, podczas słuchania którego mamy przed oczami chorwackie krajobrazy a nostalgia za Chorwacją przybiera na sile Hotel na pewno można polecić...pokoje są wygodne, czyste a śniadanie wypasione.... Po śniadaniu, następnego dnia - po dość krótkiej podróży, znalazłem się po raz dziewiąty w swoim życiu na chorwackiej ziemii - po raz pierwszy jednak tam... Acha - dodam jeszcze, że i po raz ostatni tam... Tak się świetnie złożyło, że leciał akurat ten utwór...
...czyli kolejny utwór z naszej prywatnej top listy
No to kierujemy się w stronę Umag bo zamiar był taki, że dojeżdżamy do Umag, przyjmujemy jakąś kawkę - pierwszą tym razem na chorwackim lądzie i jedziemy dalej...pogoda w dalszym ciągu była piękna dlatego nic tylko chodzić i zwiedzać... Dojeżdżamy do Umag i to...byłoby chyba na tyle bo jakoś nie czułem tam w ogóle chorwackiego klimatu, dlatego nawet kawki mi się odechciało...od razu wiedziałem, że to nie moje klimaty... Jedziemy więc do Poreć, który przywitał nas rozkopaliskami i remontami z każdej strony...niby były strzałki z objazdami ale strzałki sobie a kierowcy ( Chorwaci ) sobie...zauważyłem, że ten październik to taki miesiąc remontów zarówno w Italii jak i w Chorwacji a nadmienić należy, że w październiku byłem przecież pierwszy raz...jak się później okazało to nie tylko w Poreć tak było ale w każdym zakątku Chorwacji...w sumie to i dobrze - tłumów już nie ma, upałów nie ma, zimno jeszcze nie jest - idealna pora do tego typu prac przecież... Parkujemy samochód na obrzeżach miasta i idziemy na spacer... Szczerze powiedziawszy - Poreć też nie powalił mnie na kolana ale jak powiedziałem - to może być ciężkie w stosunku do kogoś, kto do Chorwacji jeździ od kilku lat do takich miejsc jak regiony Sibenika, Omisia, Makarskiej czy na Peljesać...z tym kawałkiem Chorwacji Istrii nawet nie można porównywać bo nie sposób...zresztą - to byłaby nawet obraza dla Peljesać... Szybko więc wracamy, mijamy spore grupki Niemców, którzy z otwartymi dziobami słuchali przewodnika i - o dziwo, Amerykanów, których sporo było tego dnia w Poreć Nie wiem...może ktoś ich spotyka często ale ja spotkałem ich po raz pierwszy... Z kawki rezygnujemy - bo picie kawki to dla mnie prawdziwa ceremonia a do tej ceremonii niezbędny jest odpowiedni klimat... W kantorze wymieniam tylko ojro na kuny i w długą... Wsiadamy w samochód i bez żalu opuszczamy Poreć, kierując się na Rovinj.... Zanim dojeżdżamy do Rovinj - korek...w październiku korek, biorąc pod uwagę fakt, że samochodów było tak niewiele, że mogłem bez problemu zapamiętywać numery rejestracyjne... Już wiadomo dlaczego ten korek - oczywiście remont Dojeżdżamy do Rovinj...
Rovinj już na pierwszy rzut oka spodobał mi się...podejmujemy decyzję - dzisiaj zostajemy tutaj a jutro jedziemy dalej Idziemy się przejść... Znajdujemy miłe miejsce aby napić się kawki, której organizm już się domagał...
Jak przyszedł rachunek to przestało być miło... Rachunek za dwie kawy...38 kn Pytam się kelnera co to ma być On odpowiada, że to restauracja, nie kawiarnia... Rzeczywiście - mówię, restauracja...ale wie Pan co - nie przypominam sobie abym po raz pierwszy pił kawę w restauracji...na chorwackim wybrzeżu, w każdym mieście jest restauracja na takim albo i lepszym poziomie...ale nigdy jeszcze tyle nie płaciłem za kawę... Zapraszam ponownie - mówi... Z pewnością jeszcze przyjdziemy...z pewnością...
Po kawce idziemy sobie jakiś nocleg załatwić...chodziliśmy z przyjemnością jakiś czas ale nocleg załatwiliśmy sobie w północnej części miasta...
Miejsce spokojne, nowe a facet nie ma jeszcze nawet strony internetowej...nowe, nie skażone jeszcze ludźmi pokoje, dostęp do internetu i wypasione śniadanie w formie bufetu - 50 E... Byliśmy w nowym, dopiero co urządzonym pokoju - jako pierwsi W tym momencie, nawiążę do wątku kwater z wyżywieniem...śniadanie jest w cenie noclegu, można oczywiście zdecydować się na nocleg bez śniadania i wtedy cena jest niższa...właściciel prowadzi pensjonat i restaurację, razem z rodziną...oczywiście w restauracji można wykupić sobie obiad a po uzgodnieniu tematu z właścicielem - za dodatkową opłatą - w cenie noclegu można mieć i obiad... Miejsce bardzo przyjemne dlatego polecam...gdybym miał następnym razem jechać do Rovinj to zdecydowałbym się z pewnością na to miejsce...