Z naszym forumowym Tomkiem (tommekkulach) umawiałam się wstępnie na spotkanie w Trójmieście w sierpniu 2018, bo właśnie wtedy planował krótki pobyt z rodziną u rodziny w Gdyni.
Ponieważ nie było na sto procent do końca wiadomo, czy Tomek dostanie urlop, to traktowałam perspektywę spotkania jako odległą i niezobowiązującą. Jednak po otrzymaniu potwierdzenia wizyty zaczęłam lekko panikować, gdyż jakby nie było, miałam być gospodynią witającą ludzi z przeciwległego krańca Polski w moim mieście
Na kilka dni przed przyjazdem moich "gości" spytałam mailowo Tomka co On i jego rodzina chcieliby zobaczyć w Trójmieście. Oczywiście, nie mogłam pokazać im wszystkiego osobiście, zwłaszcza,że za kilka dni wypadał mój tegoroczny wyjazd do Cro...Poza tym, mieli odwiedzić swoją rodzinę, która też na pewno będzie chciała zorganizować im czas.
Ich pobyt przypadał dokładnie na czas trwania"Mozartianów", czy jak mówi większość - popularnej "Mozartiany".
Nie każdy jest amatorem klasyki, więc z wielką nieśmiałością pytam Tomka, czy chciałby spotkać się na wydarzeniu inaugurującym festiwal - widowisko muzyczne na wodzie - oczywiście na jednym ze stawów w Parku Oliwskim. Przy okazji mogliby zwiedzić Park, Katedrę, a wcześniej Oliwskie ZOO. Jeśli nie Mozartiana, to co alternatywnie ?
Tomek przystaje na propozycję koncertu, jednak sugeruje, że chętnie widziałby jakiś element zaskoczenia przy okazji naszego spotkania, coś w rodzaju niespodzianki
Niespodziankę to nawet miałam przygotowaną - zaplanowałam na kolejny dzień ognisko na plaży
... , ale potem przyszedł mi do głowy jeszcze jeden pomysł
Uczestniczę w koncertach festiwalowych od czasu powstania tej imprezy. Tylko raz w ciągu 13 lat opuściłam "Mozartianę" z przyczyn natury niezależnej..Uwielbiam to wydarzenie i...od lat marzę, żeby wystąpić w trakcie jego trwania w stroju z epoki mojego idola
Ponieważ w zamierzchłych czasach miałam trochę do czynienia z teatrem, posiadam trochę gadżetów i rekwizytów, jednak do skompletowania całego przebrania brakuje zasadniczych elementów...Zwłaszcza krynoliny - czyli tego rusztowania z drutów na których kiedyś opierały się ciężkie kiecki dam i nie tylko dam
Myślę: " To byłby niezły element zaskoczenia" i zaczynam wydzwaniać po teatrach i wypożyczalniach kostiumów...Mam 3 dni na skompletowanie osprzętowienia
Niestety wszystkie teatry mają przerwy urlopowe
, a większość wypożyczalni otwiera tylko w czasie karnawału..
Inne nie mają interesujących mnie elementów stroju.
Przypominam sobie,że znam garderobianą z Teatru Muzycznego w Gdyni...Niestety na urlopie
, ale...kontaktuje mnie z koleżanką, która ma mnie wprowadzić do tej garderoby
Po 10 minutach w przybytku sztuki, a konkretnie w magazynie kostiumów wiedziałam dokładnie czego chcę i wyszłam z niego dzierżąc dumnie jak trofea - halkę na krynolinie i maskę ibisa
W dniu spotkania wpadam na niecny pomysł...
Umawiam się z Tomkiem , jego żoną i synem w konkretnym miejscu w parku o godzinie 18.30. Sama chcę przyjechać wcześniej, przebrać się w jakichś krzakach
, po czym mam w planie krążyć wokół czekających na mnie gości w masce i obserwować ich reakcje przez chwilę...A potem się przedstawić
Spotkanie poprzedza kilka godzin stylizacji, a wręcz charakteryzacji...
Efekt końcowy...
W Parku jesteśmy (ja i mąż - asystent
) co najmniej pół godziny przed czasem. Po nałożeniu krynoliny i po tzw. "finishing touch" na parkingu (mąż dzielnie trzymał lustro i zawiązywał sznureczki gorsetu
) postanawiamy najpierw przejść się po parku, żebym mogła wczuć się w rolę i oswoić z rynsztunkiem
, jak tez spojrzeniami tłumnie zgromadzonej publiki.
Po chwili czuję się całkiem komfortowo, zwłaszcza ,że po parku kręcą się dziecięcy aktorzy w przebraniach...
I tak sobie krążąc w alejkach...niespodziewanie wpadam na ...Tomka z rodziną
Okazało się, że też przybyli za wcześnie i zwiedzali park..
Ponieważ poznałam ich szybciej, niż oni mnie.... błyskawicznie zakryłam się maską i ruszyłam w ich kierunku
"Państwo pewnie z gór przyjechaliście? Pierwszy raz na Mozartianie ?" - pytam niewinnie
Naprawdę miałam ubaw za tą maską patrząc na efekt, jaki wywołałam, byłam autentycznie ugotowana
Żona Tomka, Kinga, oprócz zaskoczenia ujawniła też pewne oburzenie pytając: "A to widać???"
Teraz żałuję,że nie przeciągnęłam trochę tej zabawy, ale wtedy uznałam,że należy się ujawnić
"Nie widać, ale spodziewaliśmy się Was". I przedstawiłam się
Jak odebrali to nasze przywitanie? Może sam Tomek się wypowie...
Pierwsze lody zostały przełamane krótkim spacerem, rozmową i pamiątkowymi zdjęciami.
Pora na koncert... Idąc w kierunku sceny napotykamy niespodzianki
Np. Tomek i jego syn - Kuba - przeuroczy nastolatek, zostają poproszeni przez praczki o pomoc...
Mają napiąć sznur z bielizną i przytrzymać, zanim one wyjmą resztę prania z potoku...
Panienki jednak znikają...na dłużej
I panowie muszą tak stać i czekać..
Ja w tym czasie pozuję z aktorami.
Następnie Tomek trafia w ręce czyścibuta
Docieramy pod scenę, gzie koncert już się zaczął..
Po koncercie przenosimy się nad staw, gdzie mamy być świadkami widowiska na wodzie...Do muzyki Mozarta , oczywiście.
Po stawie pływają platformy z jakimiś konstrukcjami. Okazuje się,że są to klatki z tymi papugami, które chwilę wcześniej otoczyły mnie na ścieżce. Nie wiem co autor widowiska miał na myśli, spektakl nie zrobił na mnie wrażenia. Papugi rozdzierały papier i próbowały wydostać się z klatek, zdecydowana metafora, ale jakaś zawikłana
Ponieważ niewiele się dzieje na tym stawie Tomek robi mi krótką sesję...
Do naszych gości dobija ich rodzina..Mają zamiar zostać na jeszcze jednym koncercie - folkowej wariacji na temat Mozarta w wykonaniu jakichś Gruzinów. Bardzo chciałabym to zobaczyć i posłuchać...Ale dla nas jest jutro normalny dzień pracy..a zrobiło się późno.Z ogromnym żalem żegnamy się, ciesząc się ,że to nie koniec naszego crospotkania
Na kolejny dzień jesteśmy umówieni na ognisko na plaży i pieczenie kiełbasek
Jestem uradowana, bo już wiem, że złapaliśmy dobry kontakt, i że będzie jeszcze lepiej
Tomku, dzięki za spotkanie i zdjęcia, które udostępniłeś do relacji
Wracam do samochodu w dziwnym nastroju - w ciemności parku, z rozbrzmiewająca wokół muzyką i snującymi się cieniami przechadzających się ludzi czuję się niezwykle w moim kostiumie. Nie chce mi się wychodzić z roli...
Na szczęście za rok będzie kolejna "Mozartiana"
Na które to wydarzenie serdecznie do Gdańska zapraszam