Dzień 2
Odcinek 2 - Błądzenie jest rzeczą ludzką?
Punktualnie o 11.00 w hotelu pojawia się pani z wypożyczalni samochodów, odbieramy autko i możemy ruszyć w drogę. Tak, tylko dokąd? Z reguły pierwszy dzień pobytu spędzaliśmy bez samochodu, gdzieś blisko na plaży, bez planów, bez stresów planowania. No tak, ale teraz mamy tak mało dni, a tak dużo do zobaczenia. Ja chcę zwiedzać, jechać, odkrywać... to i tamto i tam koniecznie, najlepiej już...
A oni chcą na plażę. Wybierz tu człowieku, gdy plaż dziesiątki. Dobrze, niech będzie na plażę, gdzieś blisko, poplażujemy a potem pojedziemy dalej coś zobaczyć oprócz plaży. Szybki rzut oka na mapę, na której zaznaczyłam markerem miejsca "warte uwagi" z trudem wybrane na podstawie zdjęć z sieci, skąpych relacji, przewodnika i tego co mi się udało znaleźć.
Plaża Son Saura miała być kompromisem, nie zbyt daleko, z parkingiem dość blisko plaży, no i była wśród tych miejsc zaznaczonych
Miała wyglądać tak:
Nie wyglądało na to, że będziemy mogli tam liczyć na kawałek cienia, wypożyczamy więc przy okazji zakupów parasol w sklepie spożywczym i ruszamy. Chcieliśmy najpierw rozejrzeć się po najbliższej okolicy, wypatrzyłam drogę do pobliskiej Ciutadelli wiodącą brzegiem morza. Niestety nie wzięliśmy ze sobą planu otrzymanego od rezydentki ("Daję Państwu mapkę okolicy, wbrew pozorom nie trudno się tu zgubić" - Bez przesady damy radę!)) i nasza droga do Ciutadelli sprowadza się do jeżdżenia od ronda do ronda, ilość rond jest tam masakryczna, niby wszystko oznaczone, ale uliczki takie do siebie podobne. Jeździmy na wyczucie... "gdzieś tam" , " w lewo" znowu rondo "tu już byliśmy!!!" , "Mamo, tato, gdzie ta plaża?" A my nadal blisko domu
W końcu odpuszczamy widokową drogę i kierujemy się tak jak chcą znaki na Ciutadellę, w niej też błądzimy, ratunku, jak nie ślepa, to jednokierunkowa, albo rondo. Gdy widzimy wodę stajemy i robimy przerwę, dochodzimy do wniosku, że brakuje nam wiedzy z forum, jaką miałam przy wyjazdach do Chorwacji, gdy wiedziałam, że trzeba skręcić np "przy lustrze w lewo"
, że brakuje nam znajomości języka i realiów. Czujemy się obco, ale pięknie jest i tak
Wylądowaliśmy na lewo od wejścia do portu, w okolicach wieży obronnej i strażniczej Sant Nicolau
Autko odpoczywa,
my też, szwędamy się chwilę po skałkach odkrywając coś w rodzaju kamieniołomu i pozostałości zapewne dawnych stanowisk obronnych? W każdym bądź razie są to wykute w skale tunele i groty.
Czas ruszać na plażę, stwierdzamy patrząc na mapę, że jeśli pojedziemy główną drogą na południe, to odbijając w lewo bocznymi drogami powinniśmy bez problemu do plaży dojechać, jak nie do tej, to do innej. Jedziemy.... są drogowskazy do poszczególnych miejscowości turystycznych, do zabytków, plaż na zachodnim wybrzeżu, ale my chcemy na południe, gdzieś musimy skręcić, tylko gdzie? Odwiedzając po drodze kilka bardzo turystycznych miasteczek i rzucając okiem na plaże pełne ludzi w końcu skręcamy w drogę, która ma nas doprowadzić do celu. Zaczyna się jazda krętymi dróżkami, wśród murków jak na Pagu, wąsko, kręto ciasno... i za diabła nie widzimy związku z tym co przed nami z galimatiasem kresek na mapie. Coś zrobiliśmy nie tak. Ranyyy, ta wyspa nas nie lubi!
Nagle za nami pojawia się skuter, dziewczyna z chłopakiem od tej pory razem z nami będą błądzić. Raz my za nimi, raz oni za nami. Śmiech przez łzy. W końcu zupełnie nie wiemy gdzie jesteśmy, postanawiamy nigdzie już nie skręcać... jedziemy dłuższy czas prosto, aż droga robi się coraz lepsza i w końcu widzimy w oddali... górującą nad miastem katedrę w Ciutadelli, zrobiliśmy piękne kółko, nie ma co. Dość, stajemy przy koniach,
chwilę zostajemy i wracamy na drogę na południe, którą jechaliśmy wcześniej. Zajedziemy do którejś z mijanych miejscowości na plażę, obojętnie jaka ona będzie.