Niestety wrzesień obładowany jest biurokracją, pracuję w dwóch placówkach więc mam np podwójne rady itp. W jednej szkole wychowawstwo więc i zebrania i cała pozostała papierologia. Poza tym 13 klas do nauczania, w tym pierwsze klasy, gdzie częściowo są sześciolatki, przygotowanie tylu lekcji pochłania trochę czasu, mimo 17 lat stażu. No i ogarnąć kto ma jakie problemy, w której klasie przy takiej masie dzieci nie jest łatwo. Przekopać by się trzeba przez dziesiątki opinii z poradni. A ja nawet imion dzieci nie jestem w stanie zapamiętać w nowych klasach.
Do tego na moich barkach w obu szkołach spoczywa współpraca z niemieckimi szkołami i przewodniczenie zespołowi przedmiotowemu nauczycieli języków obcych, bom najstarsza stażem . Wszystko trzeba we wrześniu zaplanować i na papier przelać. Jeszcze parę drobiazgów bym mogła wymienić.
Ale moją prace lubię i optymizmu mi nie brakuje, zwłaszcza w stosunku do uczniów. Jak myślę o tych 32 godzinach to boję się tylko o głos, nie na darmo nauczyciel ma planowe 18 godzin (+ 2 darmowe ). Ja jako językowiec mówię niemal cały czas , 6-7 lekcji codziennie to katorga dla głosu.
To sobie ponarzekała nauczycielka
Wracam do protokołu z ostatniej rady. Koniec relacji musi poczekać.
Pozdrawiam
PS. Książkę tłumaczę grzecznościowo, ale to długa historia.