Dzień 5 - poniedziałek
Odcinek 3: Binibeca Vell - białe miasteczko z lat 70-tych
Tym razem nie musimy wracać do Me-1, kierujemy się jednak w jej kierunku, zaraz potem odbijając na Sant Climent
ja jak zwykle poluję na bramki, prawie się udało
W Sant Climent znowu skręcamy na południe, ku morzu
które wkrótce się oczywiście pokazuje
Od czasu do czasu po prawej stronie migają nam urocze, lazurowe zatoczki. Wjeżdżamy w okolicę bogatą w śliczne małe domki, zapewne letnie siedziby bogatszych Hiszpanów.
Oczywiście z tradycyjnymi bramkami, ku mojej radości, uwielbiam je.
Okolica bardzo zielona, mnóstwo kwiatów, palmy.
Dosyć szybko dojeżdżamy do celu, mijamy nowoczesny hotel (oczywiście zbudowany już według nowych zasad, niski) i zaraz pojawia się tablica informująca, że jesteśmy tak jakby u celu.
No tak, tylko gdzie jest to białe miasteczko, tu same wille z basenami, jest... są białe dachy na horyzoncie
Miasteczko znalezione, tylko gorzej z miejscem parkingowym, wracamy między wille i tam zostawiamy samochód. Ja nadal poluję na bramki
Gdy wracamy na zapełniony parking okazuje się, że zwolniło się kilka miejsc, szkoda, jest gorąco i raczej chłodniej szybko nie będzie, a do auta kawałek drogi.
cdn.