Dorzucam swój meldunek z trasy Śląsk->Orebić przez Czechy, Austrię, Słowenię bez objeżdżania autostrady w Słowenii. Do przejechania mam 1340 km. Winiety kupione na wszystkie kraje jeszcze przed wyjazdem - załapałem się rzutem na taśmę (w ostatnim dniu) na słoweńską winietę za 30 euro na miesiąc
Wyjazd 19.06 o 21.00, bez żadnych utrudnień na A4 i A1 do granicy z Czechami, w Czechach nadal kilka zwężeń do jednego pasa z ograniczeniem do 80 km/h, ale TIRy jechały tam równo 100 km/h więc przejazd z marszu bez żadnego korkowania, przed północą byłem już przy granicy CZ/A i tam mały postój na siku.
Po północy wjazd do Austrii i po 3 godzinach jestem na granicy ze Słowenią. Żadnych istotnych utrudnień na trasie w Austrii, a cały Wiedeń można było nawet przejechać na tempomacie ustawionym na 80 km/h, bo cały czas wyświetlało się takie ograniczenie, a ruch na drodze był znikomy.
Zaraz po wjeździe do Słowenii odezwała się rezerwa, więc zjeżdżam na pierwszej stacji (OMV) uzupełnić paliwo, bo nie lubię jeździć na rezerwie. Cena za PB95 to 1,73 euro więc nie zachęca do tankowania pod korek. Wlewam 10 litrów i resztę dotankuję w Chorwacji. BTW. Na kolejnych stacjach przy autostradzie w SLO cena za PB95 była identyczna.
Na przejściach granicznych A/SLO i SLO/HR nie ma żywego ducha - jedynie przed wjazdem na dawne przejścia graniczne ograniczenie prędkości do 60 km/h. Taką jazdę na wakacje to ja lubię
Biorę bilet na pierwszych chorwackich bramkach i za kilka kilometrów zjeżdżam na CRODUX dotankować auto. Cena za PB95 to 1,40 euro, czyli 6,20 PLN po kursie NBP - biorę bak do pełna i zjeżdżam na parking o 4:10.
Mam duży zapas czasowy, więc zamiast zmieniać kierowców robimy sobie 2 godzinki spanka w aucie. Startujemy ponownie o 6:00 rano, płacimy kartą za pierwszy odcinek 6,70 euro i zajeżdżamy na Lucko. Przy dojeździe do bramek widać już większy ruch niż był w nocy, ale wszystkie bramki otwarte. Podjeżdżam do takiej, gdzie stoją tylko 3 auta i to był duży błąd. Okazuje się, że ten na początku nie potrafi pobrać biletu - tracimy 5 minut zanim ktoś z obsługi mu go poda. Jeśli w sezonie takich inteligentnych inaczej jest więcej, to nie ma się co się dziwić, że tworzą się tam korki.
Na odcinku Lucko-Karlovac nadal widać wzmożony ruch ale nie ma korków - jedynie spowolnienia przy "wyścigu słoni". Dalej już bez ograniczeń - możesz jechać z własną prędkością do końca autostrady w Ploce, za wyjątkiem miejsc, gdzie koszą trawę na poboczach, ale nikt tam nie jedzie poniżej 100 km/h. Tradycyjnie na MOP-ie Krka robimy sobie godzinną przerwę na śniadanko z widokiem, a potem kończymy rumakowanie na ostatnich bramkach przed Ploce - cena za przejazd całego odcinka do Zagrzebia to 30,60 euro.
Zjeżdżamy z autostrady ze średnią prędkością 112 km/h i ze średnim spalaniem 7,2 litra (2.0 benzyna). Jadę tym autem piąty raz do Chorwacji, ale takiego średniego spalania nigdy wcześniej nie miałem - najlepszego było 7.9 i uważałem, że niżej się nie da (przy moim stylu jazdy).
Do mostu na Peljesac jazda wymuszona przez TIRy, bo nie bardzo jest gdzie je wyprzedzić, a jak się już uda, to i tak zaraz pojawi się następny, więc nie ma co się szarpać. Na półwyspie jazda po nieco klaustrofobicznych drogach, ale te 50-70 km/h zwykle da się jechać. W Potomje na stacji INA ponownie uzupełniamy bak do pełna po tej samej cenie 1,40 euro.
Na miejsce w Orebić dotarliśmy o 12:30 więc 1:30 przed czasem, ale nie było problemu z wejściem do apartamentu. Średnie spalanie się nie zmieniło - nadal było 7.2 litra, ale średnia prędkość z całej trasy spadła do 106 km/h, co oznacza 12:40 samej jazdy na trasie 1340 km i 15:30 od wyjazdu z domu.