Piątek, 04.05 [ dzień 8 ]
Wszystko wraca do normy czyli wstajemy ok. 6:00 rano. Tuż przed Paryżem wita nas piękny wschód słońca, a zaraz po nim ogromny korek. Na szczęście my tylko musimy się dostać na obrzeża gdzie znajduje się nasz parking. Stawki podobne jak w Barcelonie. 17,50 Euro za 24h. Odnajdujemy stację metra i ruszamy. Około godziny 9:00 rano docieramy do Panteonu, a potem na pieszo idziemy do Katedry Notre-Dame. Miało padać, a tymczasem przejaśnia się.
Docieramy do bazyliki Sacré-Coeur. Przed tym wysiadamy na stacji metra Abbesses, gdzie do góry zawozi nas winda o pojemności 100 osób (7500 kg). Hmm... a największa winda jest niby w Hongkongu o pojemności 80 osób. Następnie udajemy się na Łuk Triumfalny i wdrapujemy się na szczyt, skąd roztacza się naprawdę fajny widok na miasto.
I tak docieramy do pozycji nr 5 - Wieży Eiffla. Nie wiedzieć czemu jedna kolejka jest bardzo długa (około 2 godziny stania). Do dwóch innych "nóg" kolejka jest na około 5-10 minut. Gdy docieramy do kasy zaczyna padać i rozmyślamy się, a bilet nie jest taki drogi. 12 Euro za windę do samej góry.
Nie rozpaczamy i ruszamy dalej. Pieszo docieramy do Les Invalides, dalej również pieszo do Placu Zgody i Luwru. Nie mieliśmy sumienia wsiąść w metro, jednak kosztowało to nas sporo sił. Dodatkowo wycieczka w Luwrze dobija nas. Wsiadamy do metra i docieramy do dzielnicy La Défense, gdzie znajduje się Grande Arche. Tutaj znajduje się pełno marketów i restauracji. I tutaj regenerujemy siły.
Po przerwie Centrum Pompidou (pozycja nr 10). Może i nowoczesne, ale czy koniecznie ładne? Udajemy się więc na Place des Vosges -najładniejszy plac Paryża. Rzeczywiście ten niewielki placyk jest uroczy i wszystko jest jakby od linijki. Resztkami sił docieramy jeszcze pod La Madeleine i Operę Garniera.
Na sam koniec docieramy znów na Pola Marsowe przy wieży Eiffla, by stwierdzić, że nie mamy sił aby wejść na wieżę oraz czekać do zmroku. Naprawdę nogi odmawiały nam już posłuszeństwa. Robimy zakupy i ruszamy w dalszą drogę.
Za Paryżem zaczyna bardzo mocno padać. Tuż przed Luksemburgiem zatrzymujemy się na parkingu. Deszcz nie odpuszcza, a przecież prognozy były korzystne dla tego malutkiego Państwa. Tego dnia pokonaliśmy dystans ok. 450 km.