21monika napisał(a):Ale jak mawia klasyk "Jest ryzyko, jest zabawa" zawsze jest coś co pozostaje na dłużej w pamięci i z łezką się wspomina.
W takim razie wracam do wspominania...
25 lipca (poniedziałek): Ostatni chorwacki wieczórPo powrocie z rajskiej uvali Senjska przywołuje nas gospodyni - zgodnie z obietnicą ugotowała dla nas obiad, a nawet dwa
Dostajemy pokaźne porcje faszerowanych papryk i spaghetti. Później idziemy na ostatnie krótkie plażowanie i szykujemy się na pożegnanie z Maslinicą...
W tzw. międzyczasie w naszym nowym
apartmanie (w którym jesteśmy tylko na jedną noc) odwiedzają nas Francuzi i przekazują kartkę z namiarami na siebie - adresem mailowym, adresem "w realu" i opisem tego, co warto zobaczyć na Korsyce
Żegnamy się już teraz, gdybyśmy nie zobaczyli się jutro rano. (Chociaż jutro też się pożegnamy
) Fajnie było spotkać takich serdecznych ludzi
Ostatni chorwacki wieczór jest pochmurny:
Wiem, wiem, ciągle te same fotki, ale to już po raz ostatni...
Harry też jakby smutniejszy:
Siadamy przed konobą Gajeta:
ale nagle zaczyna padać. Maslinica już za nami płacze...
Chowamy się do środka i pod dachem zjadamy pizzę z pršutem, którą mają tu genialną.
Na szczęście deszcz przestaje padać i możemy jeszcze trochę pospacerować po marinie:
Można tu wypożyczyć takie cudo:
Mówimy Maslinicy: "Laku noć" i "Vidimo se"
:
Mam nadzieję, że kiedyś wrócimy do tej urokliwej miejscowości.
Nasz dzień jeszcze się nie kończy. Ponieważ na ostatnią noc zostaliśmy pozbawieni tarasu, wieczór spędzimy nad samym morzem, pod gwiazdami... Romantycznie
:
i trochę po wariacku
:
Mimo początkowego smutku spowodowanego jutrzejszym wyjazdem, humory dopisują. Przecież mieliśmy (a właściwie ciągle jeszcze mamy) wspaniałe wakacje