ajdadi napisał(a):Ja też się z Wami zgadzam...Dziewczyny
Cieszę się
CinnamonGirl napisał(a):Pieknie!!!!
A ja ciagle nie wiem gdzie w 2017
Gdzie tam do 2017....
21 lipca (czwartek): Stomorska by nightDzisiejszy wieczór postanawiamy spędzić w Stomorskiej. Będzie to jedyna miejscowość, poza Maslinicą, którą zobaczymy w "bajnajtowej" scenerii. Normalnie nie chciało nam się ruszać auta wieczorami, bo wszystko, co potrzebne do szczęścia, mieliśmy "u siebie". Ale przynajmniej ten jeden raz damy szansę innej mieścinie...
Plaża w Stomorskiej po zachodzie słońca:
Ruszamy "w miasto"
w poszukiwaniu odpowiadającej nam restauracji. Można zjeść w "Kominie":
My jednak wczoraj, jak wróciliśmy z fishpicniku, upatrzyliśmy sobie inną konobę - Nevera. Udaje nam się zająć ostatni stolik z widokiem na nabrzeże:
Podoba mi się, co widać po mojej minie
:
Humory poprawiają się jeszcze bardziej, gdy na stół wjeżdża pyszne jedzonko. Dla mnie pržene lignje
:
Dla mojego męża - grillowane srdele. Wszystko pyszne
Zapada zmrok i robi się bardzo klimatycznie. Takie obrazki kojarzą mi się z wakacjami - spokój, luz, beztroska:
A oto i konoba Nevera, w której przed chwilą jedliśmy:
Idziemy na spacer po nocnej Stomorskiej:
Kupujemy pamiątki w miejscowej budce z suwenirami:
Dla mnie - kubek z čuvitami, dla mojego męża - koszulkę z čuvitą
Spotykamy też "znajomych", których poznaliśmy 2 wieczory temu - klapę Kuparići
Dzisiaj grają pod innym domem
:
Zdjęcie wszystkich panów na busiku zespołu, który zaparkował nieopodal:
Zbiera się spora grupka melomanów. Śpiewają m.in. utwór
Zora bila Po krótkim koncercie ruszają dalej, a niektórzy zasłuchani turyści idą za nimi
:
Na nas już pora, mamy jeszcze przecież całą wyspę do przejechania
Stomorska wieczorem prezentuje się całkiem sympatycznie, poza jedną kwestią - nabrzeże nie jest wyłączone z ruchu samochodowego
, a to jednak bardzo przeszkadza w spacerach i przemieszczaniu się z konoby do konoby. I tutaj (jak dla mnie nie tylko tutaj, ale pewnie nie jestem obiektywna
) wygrywa "nasza" Maslinica
Przejeżdżamy przez Gornje Selo i nagle musimy się zatrzymać. Na środku drogi siedzi sobie kot i nie zamierza ruszyć się z miejsca:
Tutaj wygląda na przestraszonego:
ale w rzeczywistości nie bał się wcale i nie zamierzał sobie pójść. Musieliśmy wyjść z auta i delikatnie go zachęcić
Trochę mu to zajęło, zanim łaskawie się przemieścił, a my w tym czasie mogliśmy podziwiać kościół w Gornjim Selu w wieczornym wydaniu
:
Na šoltańskich drogach poza kotami trzeba jeszcze uważać na kuropatwy, ale to raczej w ciągu dnia. Aż dziwne, że nie mam żadnego zdjęcia kuropatw, które często pchały nam się pod koła. To cud, że żadnej nie przejechaliśmy, chociaż dużo nie brakowało, bo zawsze wyskakiwały znienacka.
Późny wieczór spędzamy, tradycyjnie, na naszym wspaniałym tarasie