19 lipca (wtorek): Jeszcze więcej kotów, trochę psów i same niespodzianki Zacznę od pierwszej niespodzianki, jaką zastaliśmy po powrocie na kwaterę. Znowu nie jesteśmy sami na piętrze; naszymi sąsiadami (po raz kolejny) są Francuzi, tym razem to czteroosobowa rodzina - małżeństwo z córkami, mniej więcej czternasto-, piętnastoletnimi.
Od początku robią na nas pozytywne wrażenie. Do tego stopnia, że "odstępujemy" im nasz dzisiejszy obiad, który znowu przygotowała gospodyni. My i tak jesteśmy najedzeni po
čevabach zjedzonych w Šešuli. Chociaż później, jak widzę rybki pałaszowane przez Francuzów na tarasie, zaczynam minimalnie żałować
W każdym razie mamy sympatycznych (i zupełnie niekłopotliwych) sąsiadów, którzy, jak się okaże, będą mieć nieco inny tryb życia niż my - będą kłaść się wcześnie, a wychodzić, zanim my wstaniemy
Nie będziemy więc sobie wchodzić w drogę w kuchni, a jak się spotkamy na tarasie, to miło będzie pogawędzić; szkoda, że w zasadzie tylko z ojcem rodziny, bo tylko Vincent mówi po angielsku...
W każdym razie, nowi sąsiedzi zostają mniej więcej tak długo, jak my, więc nie musimy się już martwić o jakieś hałaśliwe towarzystwo i mówimy gospodyni, że zostaniemy u niej do końca pobytu, czyli jeszcze przez tydzień.
Super, nie musimy się martwić przeprowadzką. Szkoda tylko, że obiadki się skończą
Wieczorem, tradycyjnie, wybieramy się do centrum Maslinicy:
W tytule odcinka pojawiły się koty, więc nie mogę być gołosłowna. Zacznę od uwięzionej
mački:
Ciekawe, co ten kot zmajstrował, że siedzi w więzieniu
Chociaż znając koci spryt, jeśli potrzebuje, to wychodzi
Zasiadamy w konobie Gajeta:
i zamawiamy pizzę z pršutem na pół, bo jednak trochę zgłodnieliśmy
Mamy bardzo dobry punkt obserwacyjny, jeśli chodzi o Harry'ego, który oczywiście jest tam, gdzie zwykle
:
Chociaż z czasem robi się trochę nerwowy:
Może rozpraszają go rozgrywki, które odbywają się tuż przed jego psim nosem. A gra nie byle kto - Modrić
:
A może denerwuje go psi koleżka z tego samego domu, piętro wyżej:
Pewnie Harry obawia się, że ten owczarek niemiecki go przyćmi. Ale nie ma obaw, Harry jest największą gwiazdą Maslinicy
Chociaż koty dobrze odgrywają swoje drugoplanowe role:
a czasem wychodzą na pierwszy plan
:
Dziś jest wieczór pełen dziwów, a oto i kolejny - okazuje się, że ktoś nas przebił
:
Ponton na dachu to lepiej niż kajak
I też mazda
Brawo, Węgrzy!
Po tylu emocjach musimy się wyciszyć romantycznymi widokami
:
Ten już z tarasu:
pstryknięty podczas uzupełniania CROniki
:
Francuzi idą spać; niech żałują, bo teraz to dopiero będzie atrakcja...
Nagle słyszymy charakterystyczną dla dalmatyńskich klap muzykę i donośne męskie głosy, całkiem blisko. Spoglądamy z tarasu w dół i przecieramy oczy ze zdziwienia
Przed domem stoi kilka ubranych elegancko mężczyzn z instrumentami. Klapa jak żywa:
Po chwili dołącza do nich gospodarz i śpiewają razem. Zauważają też nas na tarasie i machają, żebyśmy zeszli. Nie będziemy się dawać prosić, schodzimy
:
Zaproszeni do kółka, stoimy, kiwamy się, nawet coś tam próbujemy śpiewać
Zachęcają do pstrykania fotek, z czego chętnie korzystam
:
Ten niecodzienny (prywatny!
) koncert klapy Kuparići (bo tak się panowie nazywają) będziemy pamiętać długo. Okazuje się, że grali dzisiaj w hotelu Martinis Marchi w Maslinicy (a my o tym nie wiedzieliśmy!), a że są zaprzyjaźnieni z naszymi gospodarzami, przyszli po koncercie pod ich dom, zaśpiewać kilku utworów
Gospodyni wyciąga różne napoje, chce, żeby zostali, ale oni wsiadają już do swojego busika. Jutro czekają ich kolejne koncerty...
Tutaj można poczytać o klapie Kuparići i pooglądać filmiki z koncertów
Pełni wrażeń idziemy spać. W końcu jutro czeka nas nie mniej atrakcji - na fishpicniku i w Trogirze